czwartek, 30 grudnia 2010

...wiele radości

Wydaje się, że koniec roku obfituje w tragiczne wydarzenia jednak jak temu przyjrzeć się bliżej często mamy do czynienia z konsekwencjami wcześniejszych decyzji. Zostaje odwołany prezes zarządu PKP, no trochę pod publikę decyzja, próba wytłumaczenia dlaczego cofa się w rozwoju taki rodzaj komunikacji jakim jest polska kolej. Dociera do nas informacja o śmierci trzech górników w wyniku tąpnięcia ziemi, tragedia dotyka najbliższych, będziemy zadawać pytania czy można było uniknąć nieszczęścia ale jak to bywa znowu nie będzie osób odpowiedzialnych za tą tragedię górniczą. Na rynku cena miedzi zaczyna iść w górę, dla ekspertów i obserwatorów rodzi nam się kolejna bańka spekulacyjna no ale nic nadzwyczajnego, przerabialiśmy podobne i nikt wniosków nie wyciągnął więc czemu miałoby być inaczej tym razem. Estonia w styczniu będzie posiadała wspólną walutę Unii, czy to będzie tylko efektowne wejście bez efektywnego zastosowania tej waluty, desperacki akt czy paniczna potrzeba pieniądza to są pytania bez odpowiedzi na dziś, jednak mam czarne myśli co do przyszłości Estonii, wysiłek zostanie zmarnowany tego kraju przez naiwność entuzjastów Euro. Ogólnie dużo smutnych wydarzeń, sytuacji dramatycznych gdzie począwszy od katastrofy w Smoleńsku skończywszy na desperackiej próbie łatania deficytu kosztem OFE, można stwierdzić jednoznacznie, że mamy do czynienia z plagą nieszczęśliwych splotów wydarzeń. Wypadałoby podsumować to co miało miejsce w tym kończącym się roku i życzyć wszystkim aby ten Nowy Rok obfitował w wiele radości, aby nasz rząd nie odbierał resztek nadziei i godności tym Polakom, którzy tego bardzo potrzebują.

poniedziałek, 27 grudnia 2010

ważne że jest jakieś prawo...

Czasami się zastanawiam po co przestrzegać prawa, które samo wzajemnie się wyklucza. Być może nie jestem znawcą tematu ale jakby szczegółowo przyjrzeć się procedurze przyznawania wynagrodzenia od znaleźnego to zaczynam mieć mieszane uczucia. Trzeba wziąć pod uwagę kilka czynników, ten co szuka wartościowych rzeczy w ziemi powszechnie uważany jest w Polsce za złodzieja, bo rzekomo okrada własne państwo. Tutaj zielone światło ma tylko archeolog a Ty szaraczku biedny swoją pasję, zainteresowania powinieneś rozwijać czerpiąc wiedzę książkową. Jak wygląda poziom archeologii w Polsce, trudno stwierdzić jednoznacznie ,coś się ruszyło w momencie budowy naszych wymarzonych autostrad ale wszystko sprowadza się do poziomu tragicznej porażki instytucji archeologicznych. Pochwal się znaleziskiem a może ktoś Ci wypłaci 10 % od znaleźnego albo dostaniesz „zawiasy” za działania niezgodne z prawem. Właścicielem ziemi na której coś znalazłeś możesz być obywatelu ale to co w ziemi jest niestety należy do państwa, to się nazywa debilizm. Niby jesteś właścicielem gruntu do którego nie masz żadnych praw, no tak, ważne że jest jakieś prawo, nieważne czy dobre czy złe. Nasze państwo do normalnych nie można zaliczyć, kwestia przyzwoitości daje też wiele do życzenia ale poczucie dobrze spełnionego obowiązku wobec ojczyzny nie ma żadnej wartości po za własnym dowartościowaniem się. Kolejnym czynnikiem jest kwestia jak wycenić coś co jest bezcenne a co ciekawsze jest, jeśli znajdziesz coś, to sam musisz zgłosić roszczenia do znaleźnego czyli w praktyce możesz szczęśliwcu bardzo długo czekać aż ktoś raczy Ci cokolwiek wypłacić ewentualnie załapiesz się na dyplom bądź wniosek o ukaranie grzywną. Tak więc jeśli sugerując się wykładnią prawa właśnie Ty szczęśliwcu znajdując przedmiot co do którego istnieje przypuszczenie, że jest zabytkiem archeologicznym w myśl ustawy o ochronie zabytków zabezpiecz i oznakuj miejsce w taki sposób abyś mógł ponownie za kilka lat trafić w to miejsce i odkopać ponownie ów znalezisko. Mając świadomość ,że przedmiot jest drogocenny i ma jakąś wartość materialną poszukiwaczu przeczekaj te durne czasy aż Skarb Państwa zmądrzeje i wprowadzi przejrzystą politykę dotyczącą odnalezionych przedmiotów. Może to nigdy nie nastąpić a taki przedmiot szybciej mógłbyś sprzedać na Allegro jednak trzeba wierzyć, że państwo uczy się na własnych błędach i w końcu będzie przyjaźnie nastawione na poszukiwaczy tego rodzaju artefaktów

czwartek, 23 grudnia 2010

chyba już czas popukać się....

Po raz kolejny mamy dowód na to ,że najlepiej zarabia się w sferze sektora państwowego. Nasze słynne PKP wzbudza wiele skrajnych uczuć a i wielu na ten temat przelało swoje odczucia, refleksje na papier. Nie mogę się nadziwić, że z każdym kwartałem,rokiem, gdzie tragedia goni komedię nikt nie próbuje w jakiś sposób zapobiec nieuchronnej porażce infrastruktury kolejowej w Polsce. W tej branży spółek skarbu państwa narobiono aż nadto a mimo to każda ledwo zipie a ich wyniki do rewelacyjnych nie można zaliczyć. Szczyt debilizmu to odsyłanie ludzi w rozkładzie jazdy na perony ,które nie istnieją jak to miało miejsce w Katowicach. Nie żebym wytykał komuś błędy bo to nic nie zmieni, to tak samo jakby tłumaczyć choremu psychicznie że ma objawy chorobowe natury psychicznej-no cóż ..ważne, że wszyscy dobrze zarabiają z korzyścią dla samych siebie, w końcu państwo płaci więc trzeba brać. Takich zaniedbań ze strony PKP jest mnóstwo i nie sposób zliczyć z tym związanych absurdów ale coś się dzieje…. po raz kolejny odwołano kolejnego urzędnika związanego z infrastrukturą. Chyba już czas popukać się po czole albo zwyczajnie stanąć przy ścianie i solidnie przywalić w nią łepetyną, tak żeby coś poprzestawiało się na lepsze. Nie poradziliśmy sobie przez 20 lat więc jest uzasadniona teza że nie poradzimy sobie już nigdy, każde kolejne wpompowane pieniądze w tego molocha nic nie zmienią bo zwyczajnie nie ma dobrej woli ,żeby takowe zmiany na lepsze miały miejsce. Sprzedaż wydawałaby się logicznym rozwiązaniem ale strach pomyśleć ile ludzi może stracić swoje wygrzane miejsca pracy. Tuska nie ma co obwiniać o bardzo złą sytuację w kolei jednak facet mając do porównania funkcjonowanie w innych krajach infrastruktury kolejowej w ogóle nie wyciąga żadnych wniosków. Jako jeden całościowy organizm kolej ma większą siłę przebicia, możliwości finansowe a u nas wbrew logice podzieli PKP na mniejsze spółeczki bo widocznie trzeba było zapewnić ziomalom nowe miejsca pracy. Trochę ironizuje ale mamy do czynienia z idealnym przykładem cofania się cywilizacyjnego rozwoju społeczeństwa. W takiej postaci PKP nie ma racji bytu i pewne, że jeśli nadal to przedstawienie będzie trwało bez widocznych skutków będziemy dla obcokrajowców kojarzeni jako kraj słabo rozwijający się z tendecją do tradycjonalizmu wstecznego w wielu obszarach społecznych.

środa, 22 grudnia 2010

bliżej nam...

Wybory na Białorusi a co za tym idzie wygrana Łukaszenki w opinii obserwatorów, była czymś oczekiwanym jednak wiele kontrowersji zbudziło tłumienie zamieszek w Mińsku przez władze, które powstały w wyniku niezadowolenia z obecnej sytuacji jak również ponownego objęcia głównego stanowiska w państwie przez Alaksandr Łukaszenka. Myślę, że dyktatura tego człowieka, niezmienna przez 16 lat nie jest powodem do jakiś większych zmartwień. Tak naprawdę potrzebna jest tutaj silna wola społeczeństwa ,żeby w tym kraju dokonały się zmiany, które mogłyby wpłynąć korzystnie na życie przeciętnego obywatela. Większym zagrożeniem byłaby destabilizacja kraju wywołana nieporozumieniem opozycji co do dalszej współpracy, przejęcie władzy przez słabych politycznie przeciwników dotychczasowego prezydenta spowodowałoby paraliż tego kraju. Brakuje uniwersalnego rozwiązania, alternatywy dla Białorusi, która dzisiaj jest sama w sobie kowalem własnego losu a co ważne brakuje konkretnych osób, jeśli już takowe się pojawią są poddawane represjom a nawet trafiają profilaktycznie na jakiś czas do więzienia. Z boku jak się patrzy na tą skomplikowaną sytuację Białorusinów to moment odejścia Łukaszenki od struktur władzy jest chwilą radości dla Rosji, która poprzez dążenie do umocnienia swojej pozycji będzie zmierzała do kontroli nad Białorusią za obiecanie korzystnych rozwiązań gospodarczych dla tego kraju, głównie chodzi o przemysł związany z gazem. Unia Europejska jako taka strażniczka dobroci i sprawiedliwości będzie widziała w Białorusi potrzebę budowania podwalin demokratycznych struktur , szeroko dążąc do zmian politycznych, gospodarczych wspierając finansowo ten biedny kraj. Każdy ma w tym jakiś interes, nic bezinteresownie się nie dzieje i to chyba najbardziej przeraża. Dobrym rozwiązaniem wydaje się poprawa relacji z Polską, jesteśmy takim przedsionkiem w budowania demokratycznego podłoża i w kreowaniu gospodarczego zaplecza dla przedsiębiorstw z tego regionu. Bliżej nam do Białorusi niż do całej Europy Zachodniej stąd uzasadniona byłaby taka ścisła relacja z nimi w każdym obszarze społeczno-gospodarczym. Korzyści olbrzymie i obustronne, tym bardziej, że partnerstwo z Rosją nie można już nazwać miłością a potrzeby Unii Europejskiej są zbyt wygórowane. Zwrócenie się Białorusi w stronę takich krajów jak Czechy, Węgry, Słowacja nie poprzez pryzmat Unii byłoby dobrym początkiem ocieplenia stosunków i dałoby możliwość szerszego rozwijania gospodarczej współpracy w Europie Środkowej.

niedziela, 19 grudnia 2010

ktoś dobrze zadbał ....

Bardzo imponująco prezentuje się harmonogram wprowadzenia w Polsce naziemnej telewizji cyfrowej. Jeszcze do niedawna wydawało się, że mówimy o abstrakcyjnym podejściu technologicznym bo jak nie ma na coś przyzwolenia z góry to raczej szybko tego nie zobaczymy. Właściwie są pozory ,że coś się robi, na razie jest mowa o uruchomieniu nadajników czyli tak naprawdę jeszcze wiele czasu minie za nim wszystkie czynności, procedury zostaną wykonane, oddane do użytkowania ogólnego. Co ciekawe, samych etapów wyłączenia telewizji analogowej jest aż 4 do lipca 2013 roku. Zastanawiające, biorąc pod uwagę szybkość wprowadzania na rynek nowych technologii, różnych innowacji czy aby nie mamy do czynienia z naciąganiem kogoś. Gołym okiem widać ,że taka obszerna czasowo inwestycja z każdym miesiącem jej istnienia będzie coraz droższa. Nie jestem jakimś wróżbitą ale śmiem sądzić ,że założenia KRRiT dotyczące funkcjonowania takowej telewizji w całej Polsce do końca 2011 roku wydaje się raczej wątpliwe i mało realistyczne. W sumie nawet dobrze, bo jak sobie pomyślę o tych wszystkich starszych osobach ,które mają stare odbiorniki, a niestety w skali kraju jest tych osób sporo, którzy będą zmuszeni do wymiany telewizorów na nowe to raczej wydaje się śmieszną sprawą aby ten problem został bez echa. Ktoś dobrze zadbał o to aby kasiorę mogły zrobić najpierw telewizje satelitarne i kablówki. Wizjonerami to my jesteśmy, bardzo ambitne plany nijak potem mają się do wykonania. Trochę mi to przypomina sytuację z sześciolatkami , które o zgrozo ,zostały wysłane do szkoły. Ktoś na górze palną hasło ,wielu osobom pomysł się spodobał, bo my jako naród trochę jesteśmy do tyłu ze wszystkim więc uzasadnione było wysłanie tych małych aniołków do szkoły żeby czerpały na swój sposób jakąś wiedzę. Problem zaczął się wtedy gdy próbowano zrealizować ten pomysł, okazało się ,że w wielu przypadkach nie ma odpowiednich nauczycieli, brak odpowiednich kwalifikacji i brak pomieszczeń dla tych maluchów…błędne koło. Tak właśnie funkcjonuje nasze państwo, rządy produkują ustawy a nikt nie szuka rozwiązań żeby je wdrożyć w życie codzienne obywatela jakby czekali ,że wszystkie sprawy problemowe same się rozwiążą.

czwartek, 16 grudnia 2010

...którzy sami biedę klepią

Bardzo dużo osób nawijało o podobieństwach naszego kraju do Słowacji, wnikliwie obserwowano jak poradzi sobie ze zmianą waluty wchodząc tym samym w świat strefy Euro. Wydaje mi się, że ten zwycięzca w wyścigu do Eurolandu jest dzisiaj faworytem ale w możliwości opuszczenia tego co nazywamy wspólną walutę w Europie Zachodniej. Kryzys zwany powszechnie globalnym. spowodował poważne spustoszenia w systemie gospodarczym tego państwa. Pomimo dużego poparcia społeczeństwa ( jakieś 58 % ) dla wspólnej waluty, obserwuje dzisiaj umacniający się kurs Euro, co powoduje ,że mając do tego stopnia drożyznę w kraju, wolą przyjechać na zakupy chociażby do Polski. Ja im się nie dziwie, że jednomyślnie odmówili poparcia dla pomocy tonącej Grecji, która to pomoc w sposób znaczący mogłaby dotknąć system finansowy Słowaków, którzy sami biedę klepią. Pomimo strukturalnych reform gospodarczych na Słowacji i poprawy znacznej wyników gospodarczych dopadło ich spowolnienie gospodarcze, na tyle dotkliwie oddziaływując na dynamikę exportu spowodowało słabe zainteresowanie produktem słowackim. Wyraźne sygnały niezadowolenia, turbulencje związane z walutą powodują wyraźną chęć różnych środowisk do powrotu korony. Tutaj taka zmiana decyzji mogłaby niestety okazać się procesem niemożliwym ponieważ Słowację nie stać na zmiany administracyjne w tak dużym nakładzie finansowym. Natomiast my cały czas jesteśmy nastawieni pozytywnie co do dalszego rozwoju gospodarki w Polsce jednak wydarzenia w Grecji, Irlandii powinny nieco ostudzić nasz zapał do tej waluty. Są pewne założenia z Maastricht ,które powinniśmy spełniać i dziękować temu na górze ,że dzięki naszej nieudolności ,niezaradności i braku konsekwencji mamy problem aby Euro stało się naszym prawnym środkiem płatniczym. Czasami nasze wady mogą przynieść nieświadomie wymierne korzyści. Słowacki kryzys jest kolejnym przykładem gdzie pomimo pakietów antykryzysowym gospodarka tego kraju zwyczajnie tonie. Pośpiesznie dążenie do wejścia w strefę Euro zbiera swoje żniwa a sama sytuacja Słowacji powinna mocno dać do myślenia euroentuzjastom..

wtorek, 14 grudnia 2010

jest jakieś życie....


„Byle nie iść do łopaty ! Grunt to przetrwać za wszelką cenę ! „ –tak wspomina Sołżenicyn te parę słów wypowiedzianych przez innego człowieka sponiewieranego przez system radzieckiego piekła jakim było zesłanie do łagrów. Książka jest bardzo ważnym dokumentem świadectwa przymusowych obozów pracy na terenie Rosji. Zdarzenia, filozofia funkcjonowania gułagów, wspomnienia naocznych świadków zdarzeń podnoszą rangę książki to swoistego aktu oskarżenia przeciw zbrodniczemu systemowi jaki w tamtych czasach panował na terenie Związku Radzieckiego. Jest czymś niewiarygodnym, źródłem wydarzeń o potężnym ładunku emocjonalnym dla przeciętnego obywatela Zachodu, który poprzez próbę zobrazowania sobie występującego ucisku narodu przez aparat władzy państwowej próbuje zrozumieć i wyobrazić sobie skalę tego zjawiska. Słynny artykuł 58 z 14 paragrafami będąc podstawowym instrumentem kodeksu karnego stał się również podstawą bytu w gułagu gdzie będąc o różnej pozycji społecznej właśnie tam walczyłeś o rację bytu, o każdy nadchodzący dzień żeby przeżyć. Książka jest siedliskiem uczuć gdzie jedynie uczucie beztroski nigdy nie zostało przez tych obywateli poznane, naród skrzywdzony, jednostkowa tragedia społeczna jest dla czytelnika źródłem i podstawą do głębszej analizy całego totalitarnego systemu. System obozowego okrucieństwa i bezwzględności stał się podstawą do napisania tej książki i jest wyrazem sprzeciwu, protestu dla tej ciemnej strony ZSRR, która dzięki Sołżenicowi ujrzała światło dzienne na całym świecie.

sobota, 11 grudnia 2010

taka desperacka próba.....

Na szczęście jest niewiele ludzi ,którzy próbują zinterpretować świat zdarzeń w polityce dzieląc się swoimi spostrzeżeniami. Dociekliwość nie jest ludzką naturą tak też i w tym przypadku często pisze się o wszystkim i o niczym. Można rzec ,każdy komu się nudzi szuka ujścia swoich przemyśleń w takim rozwiązaniu chociażby jakim jest sam blog. Wprawdzie są to mało znaczące wpisy jednak dają trwały ślad w świecie dziennikarskim, publicystycznym i z pożytkiem dla ogółu internetowej myśli. Często jako indywidualne wypowiedzi, określone stanowisko na poszczególne tematy stanowią alternatywę dla współczesnych gazet, portali informacyjnych. Bardziej jestem za tym, żeby polityką w wykonaniu blogerów zajmowali się zwyczajni ludzie niż sami politycy, którzy poprzez internetowe dzienniki wylewają swoje bolączki, sprawy niedokończone. Polityk z takim podwójnym dnem kreuje często postawę sprzeczną z tym co na codzień się zajmuje, zostając posłem, radnym, senatorem inaczej kreuje rzeczywistość całkowicie odmiennie z dotychczasowymi przekonaniami. Blogger ma prawo pisać o polityce, oceniać ją, wyciągać wnioski zaś polityk z racji zawodowej profesji powinien czytać, słuchać i próbować urzeczywistniać stanowisko ludzi, którzy się temu przyglądają. Polityk blogujący to wydawać by się mogło jakiś słaby polityk, nie mając siły przebicia ,który próbuje swoich sił poprzez dziennik internetowy. Taka desperacka próba przebicia się nie może być do zaakceptowania bo to nie jest przedmiotem zadań polityka jako osoby reprezentującej społeczeństwo, chyba ,że powstawanie wpisów jest pewnym elementem poczucia krzywdy, bezradności że będąc wybrańcem nie potrafimy zmienić rzeczywistości tak, żeby w kraju żyło nam się dobrze i bezpiecznie. Taki rodzaj usprawiedliwienia się, bo w życiu coś trzeba robić więc został ten czy tamten politykiem, chociaż nie bardzo wie jak się do tego zabrać. Prawdopodobnie ten blog jest wyrazem rozgoryczenia, wydaniem prostym, zrozumiałym na tyle dla przeciętnego czytelnika aby mógł w swojej ocenie rzeczywistości spróbować nakreślić swoje stanowisko. Blog zawsze będzie martwym wydaniem, suchą polemiką z samym sobą, monologiem o nędzy demokracji, szarej codzienności bo nie ma w nim dyskusji , która konstruktywnie zmierzałaby do ciekawych wniosków, do próby wykreowania wspólnego stanowiska.

czwartek, 9 grudnia 2010

..brak chęci poznania....

Z każdą kolejną niedzielą w Kościele Katolickim możemy zauważyć brak uczestnictwa młodych ludzi w nabożeństwie kościelnym. Właściwie zubożenie w ilości wiernych w kościołach jest zjawiskiem o skali wzrostowej i nie widać jakiejś poprawy na lepsze. Prawdopodobnie mamy do czynienia z czymś co mądre głowy nazwały to terminem- sekularyzm ,tylko z małą różnicą co do przyczyn jej powstania. Problem zmniejszania się liczby uczęszczających do kościołów występuje procentowo dużo szczególnie na Zachodzie ale nie stanowi odrębnego przypadku. Wynika to z prostej przyczyny :lenistwo i brak chęci poznania Kościoła ale w naszym polskim przypadku to raczej chodzi o brak chętnych do tego rodzaju imprez kościelnych. Jak to pisał ksiądz Kazimierz Kucharski „Bywa, że brak dobroci ze strony duchownych, zbyt nieraz przemęczonych pracą i ludzkimi kłopotami, nie służy bliższym więziom i kontaktom” co mogło spowodować ,że relacja a właściwie jej brak pomiędzy świeckim społeczeństwem a Kościołem może spowodować osłabienie religijności na tyle poważnie, że znikną wartości etyczne często stosowane jak wzorzec do naśladowania. Jak cofniemy się wstecz to widać jak bardzo religia miała wpływ na życie codzienne człowieka, teraz w pogoni za samym sobą nie potrafimy odnaleźć wartości ,które byłyby nam w jakiś sposób bliskie sercu, rozumowi. Coraz bardziej zmniejszająca się rola religii w społeczeństwie młodych ludzi daje początek zmiejszeniu się wartości autorytetów, obojętność a w końcu realny ateizm. Chęć poznania świata przez naukę i wiedzę mocno wypiera słabo poparte naukowo dogmaty wiary tylko czy aby doskonałość istoty Boga da się zmierzyć poprzez racjonalne rozumowanie. I chyba tego brakuje najbardziej wśród dzisiejszego młodego pokolenia, bo wymaga jakiegoś wysiłku,podjęcia próby zaakceptowania. Teraz jest moda na wierzących niepraktykujących i wydaje się ,że takie rozwiązanie jest na tyle dobre na tą chwilę czasową bo nikt głośno nie zaprzecza w istnienie Boga a jedynie poddaje pod wątpliwość wiarę Kościoła.

wtorek, 7 grudnia 2010

często wbrew logice...

Dziecko nie potrafi wczuć się w położenie innej osoby, bo wymaga to złożonego procesu poznawczego, dlatego pozbawione jest empatii. Proces kształcenia jednostki w naszym kraju stanął w miejscu przy założeniu że kiedykolwiek miał miejsce. Człowiek jako część pewnej wspólnoty od małego kształtuje swoje ego i cały ten proces nigdy nie odnosi się do wartości społecznych pomimo, że istnieje w nim chcąc czy nie chcąc. Złożoność ludzkiej natury stanowi pewną wartość dla całego społecznego bytu i jest ważnym czynnikiem w rozwoju danego obszaru wspólnoty poprzez swoje elastyczne myślenie. Zastanawia mnie co my jako społeczeństwo postrzegamy za przejaw właściwej postawy moralnej gdzie wszelkie działania i mam tu na myśli postawę polityków są ukierunkowane dla potrzeb nas wszystkich. Narodową naszą cechą jest naiwność i niezłomna wiara w lepsze jutro. Jeśli polityk zdaje sobie sprawę z tego , że w kraju źle się dzieje a mimo to nie może mieć konstruktywnego wpływu na zmianę takiego stanu rzeczy więc albo nie ma racji w swoich założeniach albo zwyczajnie odbiega od rozumowania danej wspólnoty. I właśnie tutaj wydaje mi się, że mamy zasadniczy problem, istnienie skażonych, jednostronnych wspólnot, które w swoim rozumowaniu mocno odbiegają od racjonalnego rozumowania ale są wyłącznie wytworem polityki sprzeciwu wobec panującego systemu, rządu, wspólnoty. Teraz nie liczy się jednostka czego następstwem są różne grupy polityczne gdzie ważne jest stanowisko całości jako formacji niż opinia jednostkowa. Często wbrew logice, własnym przekonaniom, głosują demokratycznie wybrani posłowie na Sejm na ustawy, uchwały, rozporządzenia które kłócą się z nimi samymi. Polski inteligent pomimo własnego stanowiska w momencie przynależności do danego ugrupowania staje się zwyczajnie wroną, która musi krakać razem z innymi, Wtedy nieważne kto ma rację ale liczy się ilość głosów… prawda, że debilne rozwiązanie ale skuteczne i sprawdza się w dzisiejszych czasach. Potrzeba serca i poczucie odpowiedzialności schodzi na dalszy plan a co za tym idzie również interes Polaków. Nie liczy się rozwiązanie problemu chociaż odgórnie jest takie założenie ale często potrzeba jest nakreślenie takiego stanowiska ,które byłoby sprzeczne z filozofią na przykład elity rządowej. Sprawa zostanie omówiona na wszelkie sposoby ale w żaden sposób nie przybliży nas to właściwego rozwiązania. Gdzie w tym wszystkim integracja z naszym społeczeństwem… nie ma i długo jeszcze nie będzie jeśli będziemy mieli do czynienia z polityką budowania wspólnot bez poparcia interesu i potrzeb obywateli.

poniedziałek, 6 grudnia 2010

kształcenie na odpierdziel...

Jeśli chodzi o system dobrego szkolnictwa i wychowania młodego pokolenia to możemy ten rozdział zaliczyć do „udanych”. Bardzo troszczymy się o przyszłość naszego kraju i systematycznie dbamy aby kolejne pokolenia z powodów raczej oczywistych mogły opuścić kraj piwem i bezrobociem płynącym. Często jest tak, że jako dorośli próbujemy spełnić rodzicielski obowiązek i chcemy wykształcić swoje pociechy najlepiej jak się da, w większości przypadków jest to nie możliwe. Oświata publiczna to w ogólnym rozumieniu jedno wielkie kształcenie na odpierdziel bo raz, że brakuje odpowiedniej kadry a dwa, bo też i po co przekazywać komuś wiedzę jak taki i tak będzie fruwał po Europie Zachodniej. Całkiem inną kwestią jest strona finansowa, społeczeństwo biedniejsze mamy a koszty kształcenia ustawowo bezpłatne okazują się potężnym ciosem dla domowego budżetu. Edukacja ,która ma ogromny wpływ na nasza postawę życiową w tej nędzy demokratycznej powoduje, że zatracamy własne wartości, nie możemy mieć własnych, odmiennych poglądów, brak dyskusji, sposobów komunikacji, własnego zdania powoduje, że stajemy się funkcjonalnymi przygłupami dlatego bardzo często chcemy zmienić naszą egzystencję chociażby przez wyjazd w celach zarobkowych. Słusznie, jeśli mamy być robotami, pracownikami od wszystkiego to lepiej żeby to miało jakąś wartość finansową. Pewna znajoma z Holandii z każdym rokiem przyjeżdża do Polski i nie umie się nadziwić, jak to jest… tyle lat temu wyjechała z kraju a tutaj nic się nie zmieniło, wszyscy jej znajomi tkwią w tym samym punkcie. Jak stoi się nad przepaścią można rzec, że myślenie jest przyszłością a bezmyślność tradycją, to czymże jest ten krok do przodu ? jak zachowa się dalej Polska ? Być może każdy system zniewolenia jest dobry ,który przynosi korzyści jednak czy aby droga ,którą tak bezmyślnie obraliśmy jest dobrym rozwiązaniem. Niszczymy się od środka, nie napisze nic nowego kiedy obserwujemy nauczycieli pracujących na kilku etatach, żeby zarobić na własne utrzymanie, gdzie ilość obowiązków nie jest współmierna do jakości nauczania w szkołach, gdzie widzimy pozornie wyglądające sukcesy w klęsce oświatowego grajdołka. To wielkie nieporozumienie jakie ma miejsce w publicznych szkołach zbiera już swoje żniwa, urodzaj w postaci migrantów, braku myśli naukowej, funkcjonalny analfabetyzm czy chociażby jak ja to nazywam …debilizm ideologiczny.

środa, 1 grudnia 2010

boi się otworzyć....

Rzecznik Polsatu potwierdza informację o emisji w święta tradycyjnie jak co roku filmu „Kevin sam w domu „.Wydawałoby się, że i on sam nie wierzy w to co mówi a jednak do takiej śmiesznej decyzji nakłoniła ich rzesza użytkowników portalu Facebook. To że stacja nie może pochwalić się niczym nowym to już standard ale że nie potrafi odróżnić sytuacji w której społeczeństwo robi sobie z nich przysłowiowe „jaja” nakłaniając do emisji czegoś co raczej jest już nudne i mało poważne co do częstotliwości pokazywania filmu na antenie. Brak w bloku programowym Kevina oburzyło wiele osób ale nie dla tego ,że tęsknią za filmem a dlatego ,że stacja wyłamała się z debilnej filozofii puszczania świątecznych filmów, która właściwie była zabawna i patrzono bardziej z przymrużeniem oka na nią. Jak wielkie podobieństw w tej sytuacji można odnaleźć w rządowej polityce. Z każdym rokiem rząd robi swoje a społeczeństwo przytakuje, robi się na tyle wygodne ,przyzwyczajone do panującej rządowej ramówki, że patrzy z oburzeniem na przejawy określające zmiany w ich bytowaniu. Dopiero silna interwencja w postaci strajków, protestów wywiera określony nacisk na decyzje rządowe. W tej tragedii jest i komedianckie zachowanie, wiele zagadnień z obawy przed masowym sprzeciwem jest zwyczajnie przekładane na lepsze czasy. Szukamy rozwiązań i jakoś nic nie wychodzi, jedynie młodzież masowo emigruje wspierając swoją świeżością, pracowitością Europę Zachodnią. Tusk boi się otworzyć puszkę Pandory więc bezpieczniej zająć czas obywateli sporami między partiami. Jest mądrym, rozważnym politykiem i tu trzeba mu przyznać słuszność, kiedy górę bierze odpowiedzialność a nie emocje wywołane skandalami i temu podobnym sytuacjom. Skomplikowana sytuacja kraju wydaje się następstwem różnych wydarzeń, pomysłów, często błędnie zrealizowanych a jej skutki obserwuje w tej chwili. Każdy rząd ,również ten daje ciała w gospodarowaniu krajem, zmierzeniem sił na zamiary jednak najważniejszą cechą tego rządu jest uchronienie społeczeństwa przed kryzysem gospodarczym ale nie w taki sposób jak to się robi do tej pory tzn. pokazując nam wzrosty PKB, ingerując mocno w gospodarkę lecz w taki sposób używać instrumentów finansowych aby nie godziło w codziennego obywatela i było w zgodności z nim samym bo najgorsze dopiero przed nami.

wtorek, 30 listopada 2010

nasze współczesne szczęście....

Nie ma nic bardziej kruchego i nietrwałego niż szczęście-jakże pięknie ujął to profesor Zbigniew Mikołejko. W swoim wywiadzie podważył wiarygodność istnienia rodziny jako coś co związane jest ze szczęściem a raczej stanowi dla nas pewien rodzaj przymusu. Ma rację, bo to co nam się wydaje gwarantowanym szczęściem później okazuje się ulotną chwilą. Świat wyidealizowany przez media powoduje ,że żyjemy w takim złudnym przekonaniu o wartości rodziny jako czymś nadrzędnym. Tak zbudowane przekonanie o zjawisku szczęścia jest bardzo często naszym przysłowiowym gwoździem do trumny. Tam gdzie jest początek szczęścia tam obok znajduje się cierpienie, profesor uzmysłowić chce słuchaczom, czytelnikom jak bardzo żyjemy w fałszywej rzeczywistości, wszystko jest piękne, kolorowe, nie ma problemów a każdy ma dobrą pracę, samochód i zadowolenie z każdego przeżywanego dnia. Jakże pusty obraz, ile w tym zakłamania a mimo to brniemy ślepo w taki porządek rzeczywistości bo nam to odpowiada, bo jest to wygodne. Nie szukamy innego szczęścia, zachowujemy się jak prostacy, ludzie bezdomni inaczej gdzie jak słusznie zauważył Mikołejko ,nasze współczesne szczęście to nic innego jak „świat łatwej rozrywki, świat rzeczy, doznań zmysłowych „. Bo to takie szczęście ,które nic nie kosztuje i jednocześnie ubogie w cierpienie…ale kto chce dziś cierpieć.Trochę taka beznadzieja, zaczyna się zamazywać linia pomiędzy rzeczywistością wyreżyserowaną a tą realną, który tak naprawdę świat jest rzeczywisty a który zafałszowany. Każdy interpretuje zdarzenia, osoby na własny użytek, nic nie jest już białe i czarne. Trudno też oczekiwać od naszego rządu czegoś co przysłowiowo moglibyśmy nazwać potrzebą bycia szczęśliwym w kraju. Bez cierpienia analiza czegoś co jest swego rodzaju wiatrem w polu jest mało wyraźna i w swoim odbiorze mało czytelna. Obraz nędzy demokracji jest dziełem zakłamania rzeczywistości, udawania i interpretowania na własne potrzeby chociażby takich wartości o jakim wspomina sam Mikołejko.

poniedziałek, 29 listopada 2010

zapewnia nas o niskiej ....

Rzeczywistość Polaka to nic innego jak podwyższony wskaźnik wymagań i oczekiwań zarówno od strony naszych pracodawców jak i naszej elity rządowej. Co dostajemy w zamian…dobre słowo i duchowe wsparcie. Najgorzej jest być naiwnym w życiu i wierzyć w ogólnie rozumianą sprawiedliwość. My chcemy zapewnić naszym rodzinom normalne warunki wegetacji w kraju a oni ,że zabieramy wam ulgi na dzieci, my chcemy pracować i zarabiać uczciwie pieniądze a oni, że podniosą koszty pracy obniżając tym samym płace zasadniczą. Niczym przyjazne państwo usilnie dba o to ,żebyś biedny Polaku czuł ,że jesteś nie tyle, że okradany przez państwo bo to nic nowego ale, że chcą pokazać jak niewiele możesz zrobić, zmienić na lepsze obywatelu samotny. Rząd przyjął Wieloletni Plan Finansowy państwa i powinniśmy czuć się wyróżnieni bo jesteśmy głównymi bohaterami tego spektaklu, wprawdzie premier Tusk zapewnia nas o niskiej odczuwalności podwyżki stawki VAT ale zakłada, że jest taka możliwość ,że ten sam podatek może wzrosnąć również w kolejnych latach. I to jest u nas zawsze najbardziej zabawne, kiedy mowa o prognozowanych dochodach i wydatkach. Przypomina mi się sytuacja związana z budową mostu w Krakowie. Prognoza finansowa mówiła o wydatkach ,które zostaną poniesione na tą inwestycje w wysokości 35 mln zł ,no niestety ta nasza przedsiębiorczość i umiejętność wydawania państwowych pieniędzy nakreśliła finał tej inwestycji na wysokość prawie 70 mln zł,no cóż….Polak potrafi. Działania jakie podejmuje rząd są wskazane, dzięki temu znajdziemy jakieś 30 mld zł na załatanie dziury budżetowej tylko czy aby nie za późno. Zabrać ludziom a wokół swojego ogródka nic nadal nie robić ? Wybór najbardziej prymitywnego rozwiązania, uderzającego w obywateli jest porażką tego rządu. Reforma finansów publicznych wymaga niestety poświęcenia, żeby zacząć od samego siebie a nikt nie jest takim desperatem ,żeby podcinać gałąź na której się siedzi.

piątek, 26 listopada 2010

potrzebujemy więcej czasu...

Starzejemy się w zastraszającym tempie, dzieciaków jak nie było tak nie widać na horyzoncie, młodzi ludzie ganiają za pieniędzmi bo polskie prawo pozwala pracodawcom na wypłacanie głodowych pensji za świadczenie pracy a system emerytalny jest swoistą enigmą dla większości obywateli. Wyjątkowo ciekawie na tym tle przedstawia się grupa produkcyjna ludzi, która albo zasila szeregu zachodnich pracodawców w takich krajach jak Francja, Irlandia czy Wielka Brytania albo silnie mocno próbuje powiązać koniec z końcem w polskiej rzeczywistości. Prezydent Komorowski zdaje sobie sprawę z sytuacji i rozwiązanie widzi w obywatelach Europy Wschodniej. Nie ma co się oszukiwać, to co dla nas jest finansowo przysłowiową porażką ale dla przybysza za wschodniej granicy jest czymś godnym uwagi w kwestii zarobku. Nie przekonuje mnie taka polityka, gdzie obywatel nie może za swoje wynagrodzenie zaspokoić podstawowych potrzeb konsumpcyjnych a własny rząd upatruje siłę roboczą, jeszcze tańszą w społeczeństwie o azjatyckich korzeniach. Ktoś powie, że to naturalna kolej rzeczy… my do Anglii a Wietnamczycy do Polski. Słusznie postępujemy wyjeżdżając w celach zarobkowych, władza nie ma nam za wiele do zaproponowania ale czy to jest właściwe rozwiązanie. Przede wszystkim poddaje pod wątpliwość czy aby na pewno jesteśmy krajem tolerancyjnym, wyrozumiałym. To jest taki poziom społeczny gdzie jedni istnieją obok drugich i nie stanowi to większego problemu, natomiast u nas swój swojemu do gardła skacze a co dopiero mówić o wzajemnej egzystencji. Trochę za wcześnie, nie jesteśmy jeszcze gotowi na rzesze nowych pracowników o różnym kolorze skóry, odmiennym wyznaniu religijnym. Taka inwazja nie tylko by wzbudziła działania nacjonalistyczne ale nie znalazłaby społecznej akceptacji. Potrzebujemy więcej czasu i przygotowania takiego z zakresu tolerancji, które stawiać nas będzie na wysokim poziomie z krajami Europy Zachodniej. Ładnie powiedziane ale ,żeby zaistniały nasze emerytury w przyszłości są nam potrzebni tacy ludzie, którzy wypracują dla nas jakiś dochód bo nas zwyczajnie ubywa z każdym rokiem. Teraz to mile widziany jest mały Chińczyk ale to chyba rozwiązanie takie na łatwiznę, słabe i w żaden sposób nie oparte na racjonalnym sposobie podejścia do problemu.

poniedziałek, 22 listopada 2010

pociąg nie zatrzymuje się....

Mistrz dobrego smaku to ten co pisze wszystko i nic, finał zawsze będzie dwojaki ,albo kogoś ujmie i zainteresuje to coś co ten ktoś bazgroli albo zwyczajnie odrzuci tekst publikowany traktując tym samym owe pisanie jako mało znacząca wypowiedz na dany temat. Trochę to przypomina pewną anegdotę, którą wyczytałem swego czasu w felietonie Michała Bonarowskiego – Dwóch Rosjan wsiadło do pociągu na Dalekim Wschodzie. Pierwszego dnia pasażerowie nie odzywają się. Drugiego wchodzi konduktor i prosi o bilety. Pierwszy pasażer posłusznie podaje bilet do kontroli, drugi zachowuje się, jakby to go nie dotyczyło. „Bilet!” – podnosi głos konduktor, także bez efektów. W końcu zdenerwowany policzkuje milczącego pasażera i wychodzi z przedziału, z trzaskiem zamykając drzwi. Trzeciego dnia (pamiętamy, że pociąg nie zatrzymuje się przez całą trasę) do przedziału wchodzi ten sam konduktor i znów domaga się okazania biletów. Pierwszy pasażer pokazuje kartonik, drugi, podobnie jak poprzednio, ignoruje zaczepki konduktora. I tym razem konduktor denerwuje się i uderza pasażera w twarz. Jest to zachowanie agresywne i trudno je pochwalać, ale pamiętajmy, że bohaterowie są poddani presji miejsca, czasu i sytuacji. Ciekawi też upór konduktora, którzy przecież wie, że do pociągu nikt nie wsiadał, a jednak przychodzi sprawdzać ważność biletów. Jakże pokrętna musi być natura funkcjonariusza kolei rosyjskich, skoro i czwartego dnia w milczącym przedziale odbywa się rytuał kontrolny. Po jego zakończeniu pasażer z biletem pyta: „A wy, grażdanin, daleko jedziecie?”. Ciężko doświadczony i obolały człowiek odpowiada z, o dziwo, szerokim uśmiechem: „Jeśli twarz pozwoli, to do samej Moskwy”.Myślę, że podobne można interpretować wszystko z czym codziennie się zmagamy. Apelujemy do polityków a oni i tak swoje zrobią, próbujemy wyegzekwować u pracodawcy inne podejście do problemów ale on i tak postąpi zgodnie z wytycznymi .Ale to idzie też w drugą stronę, pozwalamy na wyzysk, pozbawianie własnej godności a mimo to nadal idziemy w tym kierunku, chcemy zaparkować przed blokiem a i tak możemy się narazić na konsekwencje w postaci mandatu za nieprawidłowy postój. Jednak coś w tym wszystkim jest, że mamy na to ogólne społeczne przyzwolenie. Taka akceptacja rzeczywistości zmierza do samodestrukcji. Trendy się zmieniają a człowiek ten na dole jak był jednostką indywidualną tak teraz postrzega się go jako wartość liczbowa w odniesieniu wydajności,efetywności z przepracowanych roboczogodzin. Tak naprawdę nieważne co piszesz ,kim jesteś ,czym się zajmujesz ale istotne jest żeby przeżyć dzień za dniem w iście demokratycznym państwie,byle do końca...

niedziela, 21 listopada 2010

...ten co obieca najwięcej...

Współpraca opierająca się na zdrowym rozsądku i racjonalnemu podejściu jednostki to raczej graniczy z absurdem tak postawa i nie wiem czy nie lepiej zaszufladkować takie działania to obszaru fikcyjnego. Nielogiczność postępowania cechuje nas w większości przypadków i często postępujemy sprzecznie z ogólnie rozumianymi zasadami. Brak nam konsekwencji i wytrwałości w jednej chwili obnaża naszą słabość, bezradność danej sytuacji, jednego zdarzenia. Szukam po części wyjaśnienia do takich momentów gdzie logika zawodzi i w efekcie stawiamy krzyżyk na te osoby niewłaściwe. Polskie wybory bo o tym pisze, należą do najciekawszych wydarzeń ( być może innych nie znam o podobnej specyfice ) można określić festiwalem beznadziei. Listy wyborcze pełne kandydatów różnego pokroju, począwszy od Afgańczyków, skończywszy na cyrkowcach. Wszyscy mają wspólną cechę, chęć otrzymywania darmowych pieniędzy od państwa w postaci diet .Nieważne czy jesteś z przekonania komunistą ale należysz do prawicy bo jesteś tyle wart ile dostaniesz krzyżyków. Kiedyś to było bardziej demokratyczne teraz przypomina taki wyścig szczurów gdzie wygrywa ten co obieca najwięcej aby dostać się do koryta. Jestem świadkiem funkcjonowania demokracji i co tu pisać-pieniądz rządzi ludźmi a nie chęć tworzenia rzeczy dobrych na rzecz ogółu społeczeństwa. Zachęcam do wzięcia udziału w wyborach i oddanie głosu nie na tego co ma szansę wygrać a tylko na tego ,który logicznie, uczciwie rozumuje i może by fundamentem dla rozwoju gminy i powiatu.

piątek, 19 listopada 2010

bez przemyślanych decyzji....

Euforia nałogowego palacza jest nie do opisania z powodu zakazu palenia w miejscach publicznych. Ta 9 milionowa armia palaczy teraz musi desperacko szukać miejsca wyznaczonego do palenia. Ograniczono swobodę obywatela i w pewien sposób zaszufladkowano palaczy do kategorii w stylu sprawni inaczej. Dyskryminacja ktoś powie, inny rzeknie, że to duży postęp w cywilizowaniu społeczeństwa ,ja natomiast sądzę, że ta ustawa jest o wiele za wcześnie wprowadzona w życie. Jest potrzebna w niedalekiej przyszłości jednak obecna sytuacja każdej jednostki w tym kraju jest niebywale trudna i wbrew oczekiwaniom ze strony rządu sprzedaż tytoniu i wyrobów tytoniowych raczej nadal będzie stale wzrastała. Kultura palenia jest czymś tak silnie rozpowszechnionym ,zjawiskiem gdzie państwo dobrą kasiorę zarabia na podatkach z tego tytułu .Ustawa trochę w pośpiechu wypuszczona, bez przemyślanych decyzji, bez analizy konsekwencji gospodarczych i społecznych. Jestem zdania, że jeszcze nie dorośliśmy do stosowania takich rozwiązań. Złożony problem wegetacji ,podstawowego bytu palaczy powoduje, że nastroje społeczne nie są tą przychylną stroną dla takich rozwiązań rządu.Za bardzo zakorzenione jest w nas korzystanie z palenia papierosów, paliło się od zawsze i wszędzie i nagle państwo chce uzdrowić tylko właśnie kogo…. Wątpię w skuteczność ustawy bo niby dlaczego ten palący ma być gorszy od tego niepalącego. Nasz sposób rozumowania bardziej zbliżony jest sentymentalnie do krajów wschodnich niż do o wiele wyżej stojących krajów zachodniej Europy. Takie leczenie Polaków na siłę spowoduje odwrotną reakcję, tutaj nie chodzi o brak dobrej woli palaczy lecz o sposób w jaki zostali pozbawieni przestrzeni życiowej. Spychając ich do pewnego rodzaju marginesu ograniczono im możliwość korzystania z pełni praw obywatelskich. Rząd poprzez nakazy ,zakazy nic nie uzyska jednocześnie nie wywiązując się z innych ustawowych zobowiązań.Za wcześnie na udawanie, że prestiż i wysoka kultura osobista jest naszą cechą charakterystyczną, nigdy tak nie było i długo jeszcze tak nie będzie.

czwartek, 18 listopada 2010

...jesteś Polaku golusieńki

Na temat podsumowania trzy letniej kadencji premiera Tuska chyba już napisano wystarczając wiele a i całe społeczeństwo swoje zdanie na ten temat posiada na tyle precyzyjne, że nie wymaga większych komentarzy. Różni ludzie, więc i różne pomysły są a efekt trochę przypomina biesiadę z przed kilkunastu tysięcy lat, gdzie podaje się żółwia z niejadalną skorupą. Dzieje karmienia ludzi wszystkim i niczym są bardzo stare ale jakże wymowne .Patrzę z niepokojem ale jednocześnie z uśmiechem na twarzy słuchając o zmianach w systemie emerytalnym. To że będziemy biedę klepać to już nawet nikt głośno o tym nie mówi ale skąd jakiekolwiek pieniądze na te tzw. emerytury uzyskać to nawet Platon miałby nad czym się zastanawiać. Kiedyś wszystko było jasne, przejrzyste, człowiek tyrał ze świadomością, że otrzyma zasłużoną emeryturę za wypracowane lata pracy. Prawo do wypoczynku i godnego świadczeniu z tytułu emerytalnego wieku. Czar prysł w jednej chwili, parę przetasowań w rządzie, kilka nieudanych ustaw i jesteś Polaku golusieńki jak to niemowlę w czasie narodzin. Trochę w tym cynizmu ale prawda jest nie do zaakceptowania, miały być zmiany w systemie a mamy pewną przyszłość z wyraźnymi widokami na systematyczne zubożenie społeczeństwa. Można też mieć inny punkt widzenia, określając wszystkie zauważalne zmiany jako inwestycje w naszą przyszłość,powinniśmy się cieszyć, że gdyby nie Euro 2012 to dalej żylibyśmy w stagnacji i w krainie czarodziejów. Paplanina wyborcza to już standard jednak za tym nie idą widoczne zmiany a to zjawisko już nie tyle ,że dziwne ale niepokojące bo ile można ściemniać….

poniedziałek, 15 listopada 2010

nie mamy pomysłu...

Zaczynamy pomału się wygłupiać rozdając na lewo i prawo odznaczenia i co ważniejsze, honorowanie jakiś tam mało znaczących ludzi odznaką Orderu Orła Białego jest lekką przesadą. Świadczy o tym jak bardzo nie mamy pomysłu na kreowanie akurat tych wybitnych ludzi zasłużonych dla ojczyzny, którym to honorowe odznaczenie powinno się należeć. Widać, że nie ma komu dać w Polsce orderu a jednak na siłę wynajdujemy osoby zasłużone rzekomo dla Polski. Socjalizm z ludzką twarzą, jedyne stwierdzenie, które przewija się w momencie przedstawiania postaci Adama Michnika jako osoby nominowanej do tego wyróżnienia. Burza jaka powstała po tym ma swoje skutki, Bogusław Nizieński rezygnuje z zasiadania w kapitule odznaczenia jak również Andrzej Gwiazda nosi się z podobnym zamiarem. Brak logicznego uzasadnienia co do osób, które mają otrzymać takowe odznaczenie powodują lawinę rezygnacji z pełnionych funkcji albo są zwyczajnym sprzątaniem przez Komorowskiego pewnym obszarów związanych po części z polityką. Owszem , jako osoba, która bardzo dużo w życiu poczyniła dobrego dla naszego ówczesnego kształtu Polski jest wybitnością, którą powinniśmy stawiać w rzędzie z Lechem Wałęsą jednak czy biografia Michnika powinna być utożsamiona z postacią prezydenta Komorowskiego ? Cały bałagan polega na tym, że ktoś bawi się w prezydenta i wydaje mu się, że może prowadzić własną autokratyczną władzę bez konsultacji z organami jak w tym wypadku chodzi o kapitułę Orderu Orła Białego. Ma takie prawo ale w opinii społecznej zostanie to odebrane jako dążenie do działań dyktatorskich na rzecz osób jemu przychylnych. Rysuje nam się obraz rządów silnej ręki i coraz głośniejszego sprzeciwu wobec trafności decyzji i zaangażowania prezydenta w działalność naszego rządu. Każdy chce rządzić i co gorsza każdy chce to robić po swojemu jednak skutki zawsze będą fatalne dla nas przeciętnych ludzi. No cóż… nie ma ciekawszego zajęcia w Polsce jak zajmowanie się polityką, nie ważne co byś zrobił i tak ci za to zapłacą.

poniedziałek, 8 listopada 2010

złożoność lenistwa.....

Brakuje nam pomysłów na tworzenie nowych, ciekawych projektów. W sumie po co się męczyć jak państwo wiecznie kłody podkłada pod nogi tym którzy chcą coś działać na rzecz społeczeństwa. To są fakty i niestety dla nas, został opublikowany raport ekspertów Banku Światowego “Doing Business 2010”,który nie pozostawia złudzeń co to naszego charakteru przyjaznego państwa. Pozycja 72 w tym rankingu to nie wynik lepszy od poprzedniego ale jak sądzą eksperci to wynika raczej ze zmiany podliczania punktów w danym kontrolowanym przez komisję obszarze. Co do łatwości otwierania i prowadzenia działalności jestem pod wrażeniem…,wyprzedziły nas takie kraje jak Białoruś, Litwa, Łotwa, Węgry czy chociażby Czarnogóra ! Teraz widać dlaczego tak chętnie wszyscy pchają się do koryta, bo polityka to złożoność lenistwa powiązanego z biurokracją. Jeszcze długo w naszej mentalności się nic nie zmieni i zamiast oczekiwanych reform sektora publicznego będą rosły jak grzyby po deszczu różne ugrupowania polityczne. Dużo planów na papierze ,mało ustaw wdrożonych w życie bo i po co. Tutaj liberalizm społeczny nie idzie w interesie elit rządzących ,to co w innych krajach jest wdrażane bezproblemowo i u nas potrzeba reform jest mało popularna i nie przyniesie korzyści tym na górze. Udajemy ,że jest lepiej a finał jest taki, że te nasze rzekomo 3 pozycje do przodu w rankingu są niczym w porównaniu do Czech ( 19 pozycji).Rzeczywistość pokonała Tuska i zwalanie problemu na kryzys nie będzie zbyt przekonywującym argumentem. Cofamy się diametralnie do tyłu bez wyraźnych oznak poprawy stanu rzeczy, jest coraz gorzej a wiara w premiera jako człowieka ,który dobrze rozumie gospodarcze mechanizmy opada z każdym nowym dniem. Przeprowadzona analiza na temat sprawności otwierania działalności w danym kraju tzn. liczba dni, koszty, procedury, podatki, pokazuje w zależności tych czynników od zamożności danego kraju, że państwo nie widzi interesu w tym, żeby obywatele poprzez swoją działalność dążyli do poprawy sytuacji gospodarczej państwa. Na co zwrócono szczególną uwagę w tym raporcie, że nie są potrzebne żadne pożyczki, zadłużanie się kraju lecz wola i chęć elit rządzących co niestety tego nie uraczymy w Polsce zbyt szybko. Możemy być dumni z naszej nieudolności, porażki i pamiętajmy ,że w innych obszarach w wielu przypadkach jesteśmy za krajami afrykańskimi co nam daje dalekie pozycje poza 100 pozycją. Mówienie o tym ile czasu zmarnowaliśmy nie przybliża premiera ani naszej gospodarki w tym rankingu to spektakularnego sukcesu ale raczej do wyniosłej klęski w tym obszarze.

niedziela, 7 listopada 2010

zobaczymy efekty głosowania....

Tak jak odważna kobieta nie znaczy ,że mądra kobieta ,tak też młody samorządowiec nie znaczy, że dobry samorządowiec. Trochę niepokoi takie zjawisko ,gdzie mocne zaangażowanie w politykę miast i gmin obserwujemy wśród młodych ludzi poniżej 35 roku życia. Szczególnie zjawisko nasila się w małych miasteczkach. Bardzo cenię sobie tą potrzebę i spontaniczność młodych obywateli, którzy chcą zmieniać, poprawiać, ulepszać różne inicjatywy często emocjonalne podchodząc do tematu poprzez działania na rzecz miasta. Z jednej strony to dobre rozwiązanie dla samorządów regionalnych, młodzi wprowadzając swego rodzaju świeżość, innowacyjność, kreatywność często są inicjatorami ciekawych, pomysłowych projektów które można z powodzeniem realizować. Zaczątek kariery w świecie polityki na szczeblu samorządowym pozwoli na wyłonienie prawdziwych działaczy ,którzy w przyszłości mogą podjąć zaangażowanie na rzecz całej Polski. Może to też wynika z ogólnego zmęczenia tych młodych obywateli, którzy wnikliwie przypatrując się pracy samorządowców mają serdecznie dość niegospodarności, braku wyraźnych działań na rzecz mieszkańców danego miasta czy wsi. Na ogół radnymi są stare „pierdy” ,które za nicnierobienie kasują co miesiąc jakże ciężko zapracowane pieniądze .Z drugiej strony obawiam się, że taki młody człowiek nie jest dobrze przygotowany do takiej funkcji, bo tak naprawdę młoda osoba jeszcze dobrze sama nie potrafi sobie własnego życia ustabilizować a co dopiero mówić o tworzeniu uchwał zmierzających do poprawy bytu mieszkańców danego regionu. Odpowiedzialność za miasto nie może leżeć w kompetencji człowieka ,który traktuje politykę jak pasję, coś gdzie można zarobić nawet fajne wynagrodzenie. To istotny czynnik całej tej szopki, gdyby tak nie było ,nikt z poprzednich radnych nie starałby się o kolejną kadencję, już teraz widać potężne billbordy z kandydatami na radnych czy do Sejmiku ,gdzie bardzo często są to osoby majętne, ustawione życiowo i zawodowo. Wydawać by się mogło ,że i tak źle i tak źle, jednak potrzebni nam są ludzie wartościowi, nie tacy, których lansuje dana partia, komitet wyborczy ale tacy, którzy świadomie i poważnie podchodzą do sprawowania danej funkcji. Zobaczymy efekty głosowania, podjętych decyzji przez społeczeństwo ,które tak naprawdę decyduje o losach swojego miejsca zamieszkania przez dokonanie właściwego wyboru na właściwe stanowisko.

sobota, 6 listopada 2010

na tle innych państw zachodnich....

To że daliśmy się „wyciulać” przez Unię i całą tą wspólną polityką państw zachodnich to żadna nowość ,to raczej wynika ze słabości elit rządzących, wiecznie szukamy jakieś alternatywy –jak nie Układ Warszawski to jakaś Unia Europejska. Teoretycznie duży może więcej ,niestety w praktyce to już nie wygląda tak kolorowo. Teraz wpływanie na sprawy polskie stało się o wiele łatwiejsze natomiast mowa o suwerenności kraju ,właściwie jej braku schodzi na odległy plan. Bardzo specyficzną drogę wybrała Białoruś, nie idzie w ślady za Polakami-trochę to wynika z braku takiej możliwości, nikt raczej nie widzi Białorusi w strukturach unijnych chociaż jest częścią Europy Wschodniej ale godna uwagi jest sama postawa białoruskiego rządu. Po sytuacji ,kiedy to Putin nagadał Łukaszence jak bardzo jest fatalnym prezydentem ,drogi tych państw znacznie się oddaliły. Białoruś odcina się od sojuszu z Rosją, systematycznie poprawiając swoje wyniki gospodarcze postrzega współpracę z państwami zachodnimi jako coś koniecznego i korzystnego. Bardzo dobrze się dzieje, wprawdzie jest wiele kwestii nierozwiązanych-chociażby Związek Polaków oficjalny i ten rzekomo nieoficjalny, jednak możemy mówić o poważnym konkurencyjnym państwie dla Zachodu. Łukaszenko w swoim wywiadzie dla dziennikarzy z Polski chciał pokazać że jest otwartym człowiekiem a nie jak postrzega go świat jako dyktatora sprawującego władzę absolutną, który walczy z opozycją. Wprawdzie wiele ściemy w tym wszystkim było ale trzeba przyznać, że pomimo panującego ubóstwa w kraju na tle innych państw zachodnich gospodarczo Białoruś wypada całkiem dobrze. Hitem ostatniego czasu jest zwolnienie z podatku od zysków kapitałowych zagranicznych przedsiębiorstw na jakieś 5 lat. Przemysł opiera się na handlu głównie z Rosją co powoduje dużą zależność od Rosji jednak niski poziom inflacji, dobrze rozwinięty przemysł ,rolnictwo jako podstawa rozwoju państwa wróży w przyszłości zmianami szybkiego wzrostu gospodarczego. Białoruś trochę egoistycznie patrzy na prawo własności do ziemi (może i to nawet lepiej że tak jest ), niechętnie poddaje się naciskom z zewnątrz jednak wciąż odnotowuje wysoki wskaźnik rozwoju społecznego. Kolejna kadencja prezydencka Łukaszenki, brak silnych opozycyjnych kandydatów poddaje pod wątpliwość demokratyczność tych wyborów poprzednich jak i zbliżających się zaś sam Łukaszenko współpracę gospodarczą postrzega trochę inaczej niż zachodni inwestorzy, na jego warunkach będzie odbywać się restrukturyzacja wielu zakładów. Zdaje sobie sprawę jakie dochody przynoszą strategiczne zakłady jednak w większości przypadku wymagają wdrożenia nowych technologii aby ich rentowność była na przyzwoitym poziomie. Na razie Białoruś wykazuje dobrą wolę współpracy z Polską i to jest nam bardzo potrzebne, bardziej niż pożyczane unijne pieniądze .Taka zdrowa relacja, a nie jakaś strukturalna unijna utopia pozwoli nam na stopniowe ,bardziej aktywne współtworzenie nowych projektów. Stosunki polsko-białoruskie trochę chłodne na teraz w przyszłości powinny zaowocować ciekawą współpracą na wielu płaszczyznach .Dobra wola i chęci są ku temu, żeby relacja import/eksport była na wysokim poziomie zarówno ze strony Polski jak i Białorusi.

czwartek, 4 listopada 2010

to zwyczajne nieróbstwo....

Bardzo ciekawy artykuł przeczytałem na temat Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych. Nazwa imponująca ale trochę przydługawa. Z tego całego referatu zrozumieć można dosłownie kilka zdań. Polityka zagraniczna Unii czy jest tym samym co polityka poszczególnych krajów tej Unii ? Tak na chłopski rozum jedno wyklucza drugie i nie wydaje mi się ,żeby interes państw był jednomyślnym głosem Brukseli. Skromność wypadła ze słownika można powiedzieć przypatrując się temu podmiotowi, który ma stanowić autonomię instytucjonalną i budżetową ,być czymś w rodzaju inicjatora działań politycznych. Nawet brakuje odpowiednich wyrazów ,żeby opisać unijny sposób marnotrawienia pieniążków. Do dnia dzisiejszego tak naprawdę zasady funkcjonowania nie zostały jeszcze jasno określone a już widać ,że główne zajęcie tej instytucji to zwyczajne nieróbstwo za europejskie pieniądze. Obserwacja lokalnej polityki poprzez powstawanie coraz to nowszych ambasad unijnych to nic innego jak rozdawanie kolejnych stanowisk dla politycznych tłuków. Nie można im mieć tego za złe ,że próbują ustawić się finansowo jednak moja wiara w polską dyplomację a co za tym idzie umiejętność wynegocjowania kilka dobrych krzeseł w tym wyścigu graniczy prawie z cudem. Struktury podziału na „starą” i „nową” Unię w tej materii są wyraźnie naznaczone, że mamy do czynienia z równymi i równiejszymi. Nie znajduje powodów wogóle dla których jest potrzeba istnienia czegoś co ma przynieść wymierne korzyści tylko politykom tej instytucji. Europa nie ma pomysłu jak ma wyglądać takowa polityka zagraniczna Unii i wdrażanie tego rodzaju instytucji poprzez otwieranie debilnych placówek na Jamajce czy w Korei jest swoistą głupotą. Jedno jest pewne, unijna dyplomacja to dyplomacja bez Polski i taki stan jeszcze długo będzie miał miejsce pomijając oczywiście udaną nominację Jerzego Buzka jako jedną z nielicznych udanych osiągnięć w tej szopce.

poniedziałek, 1 listopada 2010

na razie udajemy,że jest mniej....

Przyglądając się obecnemu długowi publicznemu Polski jednocześnie mając na uwadze analogicznie zadłużenia innych państw Unii można powiedzieć, że wiedzie nam się nawet dobrze i daleko nam od katastrofy ekonomicznej. Innego zdania są mieszkańcy Warszawy ,gdzie to właśnie tam ktoś wpadł na pomysł zamontowania licznika długu publicznego. Projekt trafiony bo nawet już nie chodzi o wielkość tego naszego długu, o ilość pieniędzy przypadającą na zadłużenie jednego obywatela ale pokazuje jak szybko to nasze zadłużenie rośnie. Pocieszający jest fakt, że dopiero w tamtym roku spłaciliśmy zadłużenie lat 70-tych wobec Klubu Paryskiego ale mimo to dług nadal rośnie o jakieś 6 % rocznie w stosunku do PKB. Można powiedzieć, że to mało w porównaniu z Łotwą, Irlandią. ale tam coś się działo na lepsze i zaowocowało pozytywnie w wielu dziedzinach gospodarczych. Rząd zadłuża się zaciągając zobowiązania żeby sfinansować projekty związane z funkcjonowaniem państwa i swoich obywateli. Gołym okiem widać, że jedno nie idzie w parze z drugim, jakoś nie widzę ludzi zadowolonych z rzekomo poprawiającej się sytuacji państwa pomijam oczywiście mentalność Polaków do wiecznego narzekania. Zadłużenie ,które szybko rosło miało swoje też pozytywne strony co widać było na przykładzie Irlandii, Grecji czy Japonii. Teraz niestety z perspektywy czasu widać kto potrafił umiejętnie spożytkować kasiorę, no na pewno do nich Grecy nie należą, tak też widzimy ciekawe sukcesy zakończone poważnymi problemami finansowymi.55,4 % wynosi dług w relacji do PKB ( na razie udajemy ,że jest mniej ,żeby nikt nie mówił o złamaniu przepisu konstytucyjnego ),Amerykanie mają jakieś 70 % ,Japończycy mieli 250 %.Mam wrażenie patrząc na inne kraje, że nasze zadłużenie to raczej wynik zacofania gospodarczego, żadna umiejętność właściwego gospodarowania tylko fakt, że jesteśmy mocno w tyle za resztą stąd też pojawiła się dziwna zielona wyspa u Tuska. Również jest to wynik braku przeprowadzonych reform finansów publicznych ale to inna bajka. W Polsce nie brakuje czarodziei co to interpretacji wielkości naszego długu. W rzeczywistości jest on znacznie wyższy ale to wynik rodzaju metody liczenia. Już teraz kiwa nam się palcem co do interpretacji definicji długu publicznego, które przez Unię Europejską na przykład jest rozumiane również jako dług Krajowego Funduszu Drogowego co automatycznie podwyższa dane o długu publicznym. Wiadomo, każdy liczy na swoją korzyść. Ktoś mawiał że Polska stała się synonimem sukcesu, ja bym powiedział, że Polska staje się siedliskiem spryciarzy, krętaczy ,którzy poprzez psychotechniczne zagrania manipulują społeczeństwem gdzie wydawałoby się intencje są dobre ale wykonanie jak zawsze jest mało przejrzyste i beznadziejne.

sobota, 30 października 2010

uważa się nas za brudasów...

Trochę to dziwne, że uważając się za kraj na dobrze sytuowanej pozycji w globalnym świecie musimy prowadzić kampanię na przykład na rzecz podniesienia standardu i czystości toalet potocznie zwanych miejskimi. Jeśli dobrze rozumie dotychczasowa polityka w tej materii była na bardzo niskim poziomie co też miało odzwierciedlenie w wyglądzie i niepowtarzalnym zapachu tych obiektów. Każdy z nas niejednokrotnie miał okazję zapuścić się w te swojskie klimaty na dworcu lub w ogólnodostępnym miejscu w mieście. Trzeba przyznać ,że na lata będą to niezapomniane chwile. Sytuacja ulega pomału poprawie dzięki nowym galeriom handlowym, lokalom gastronomicznym czy chociażby toaletom na lotnisku. Zostaliśmy w pewien sposób jako państwo upokorzeni i ośmieszeni. Uświadomiono nam ,że żyjemy w brudzie i notabene bardzo daleko za krajami rozwiniętymi. Myślę, że to odpowiednia wizytówka Polski bo jakby nie zauważyć jaka toaleta taki kraj. Powszechnie uważa się nas za brudasów, polskie świnie, wyrażaliśmy z tego powodu wielkie oburzenie jednak racji w tym dużo było no ale jak to u nas, ktoś nas opluje to mówimy że pada…i nikt tym się nie przejmuje. Na ambicję Polsce a właściwie ludziom, którzy dostrzegają problem ( jakoś nie wyobrażam sobie debaty w Sejmie na temat szalet publicznych ) wlazła potrzeba zrobienia igrzysk sportowych na Euro 2012.Silnie mocno budujemy mosty, autostrady, dokonujemy wszelkiej maści modernizacji a kible jak były stare, śmierdzące tak są nadal relikwią czasów komunistycznych. Prawie 80 % ankietowanych jest zdania, że należy poprawić standardy toalet publicznych ale czy dobre chęci wystarczą żeby doszło do zmian na lepsze ? Szczytną inicjatywą jest kampania Toaleta2012 ,która chce zainteresować społeczeństwo problemem czystości i ich wyposażenia. Próba zwiększenia świadomości i uświadomienia opinii publicznej jak daleko odbiegamy od jakichkolwiek norm cywilizacyjnych może przynieść wymierne korzyści i wywrzeć odpowiedni wpływ na właścicieli toalet, które często są na utrzymania państwa czyli nas wszystkich.

piątek, 15 października 2010

a on im głupoty opowiada....

Komorowski spotkanie ze studentami może zaliczyć do udanych imprez. Mało tematów trudnych, trochę o drożejących książkach, o działaniach RP na granicy prawa z handlującymi tzw. dopalaczami. Wydawałoby się, że to dobry sygnał. Tymczasem z perspektywy czasu cała ta zabawa ze studentami to jest przemyślana strategia, zdawali sobie sprawę z sytuacji, że za parę lat ilość studentów drastycznie zmaleje więc postanowili tak urobić studentów aby wyciągnąć w miarę możliwie jak najwięcej kasiory. W efekcie ciężko było odróżnić czy studia bezpłatne były w rzeczywistości pozbawione wszelakich opłat czy tylko z nazwy były bezpłatnymi. Zaniedbany obszar młodego pokolenia postanowiono w jakiś sposób naprawić, wynagrodzić w postaci przywrócenia zniżki dla studentów w wysokości ponad 50 %.Euforia dziwna choć uzasadniona dla prezydenta, który w końcu będzie mógł zrealizować jakąś obietnicę wyborczą. Problem wydaje się być bardziej złożony, Komorowski trafił na czasy gdzie student pyta za co ma kupić książki, wynająć mieszkanie, zjeść ciepły posiłek a on im głupoty opowiada na temat konsumpcji piwska. Kiedyś tak było, życie studenckie było bardziej kolorowe i spontaniczne natomiast teraz ledwo koniec z końcem łatają co demonstracyjnie uwidocznione zostało przez jednego studenta, który pokazał pusty portfel. Facet ma dobre chęci jednak to wydaje się za mało. Efekt tak minimalistycznej polityki będzie taki, że kolejne pokolenie zamiast budować struktury kraju w każdej dziedzinie gospodarczej i nie tylko,zwyczajnie będzie opuszczać ten kraj w celach zarobkowych. Czasy zmieniły się na niekorzyść elit rządzących tak też mowa o solidarności i wolności jako o fundamentach społeczeństwa i państwa jest troszeczkę strategią nieprzemyślaną. Ma rację mówiąc o przyszłości, tak aby nie ciążyła nad Polakami przeszłość, ta chęć odcięcia się od nieustających sporów, chęć budowania nowej Polski tylko jakiej i z kim ?
Przed wyborami Komorowski zapewniał, że jeśli będziemy głosować na niego zadba o to aby wszyscy mieli przynależność do jednej wspólnoty. Myślę, że akurat w tym wypadku dotrzyma słowa. Na pewno nie będziemy piękni, młodzi, bogaci i niezadłużeni bo dotychczasowa polityka monetarna prowadzi do systematycznego zadłużania Polski co spowoduje, że będziemy słyszeli o papierkowym wzroście gospodarczym, starzejącym się, zubożałym społeczeństwie i realnym bankructwie państwa jako instytucji.

czwartek, 14 października 2010

ważne jest czy będzie bolało....

Potężne cięcia wydatków w wysokości 10% obniżki na emeryturach,jakieś 20 % na pensjach w budżetówce ma na celu uchronienie Łotwy przez możliwym scenariuszem bankructwa kraju,gdzie zwyczajnie braknie pieniędzy na statusowe cele określone w budżecie.Łotwa jest takim przykładem gdzie brak reform zbiera olbrzymie żniwa i niezadowolenie społeczeństwa sięga do tego stopnia,że może dojść do swoistego rodzaju rewolucji i obalenia rządu.Nasz sąsiad chce uratować państwo za pomocą społeczeństwa,które i tak już jest ubogie.Poprzez obniżenie płacy minimalnej,prawdopodobną dewaluację swojej waluty,obniżenie wysokości emerytur chce wyciągnąć kraj z zapaści ekonomicznej.Taka konsekwencja w działaniu w dużym formacie powinna skłonić naszych polityków do refleksji czy są gotowi do takich poświęceń jak Łotwa.Pomimo początkowej burzy i braku społecznej akceptacji kraj ten systematycznie realizuje założenia gospodarcze,ucierpiało na tym wielu Łotyszów co w wielu przypadkach zakończyło się masowymi wyjazdami za chlebem,dużym bezrobociem,wzrostem szarej strefy.Taka dewaluacja od środka spowodowała,że w tym tempie Łotysze wyjdą z zapaści bardzo szybko i wprowadzenie wspólnej waluty możliwe będzie na rok 2013 .Łotwie nie jest potrzebna filozofia Unii tylko kasiora która jest niezbędna przy kurczącej się gospodarce.Tutaj nieocenioną pomocą powinna być współpraca Polski w realizowaniu różnych projektów gospodarczych skierowanych na wschód.Napędzanie gospodarki poprzez zwiększony import pozytywnie może odziaływać na sprzedaż detaliczną,zmiejszenie bezrobocia ale chyba brakuje takich dobrych chęci,jednostronnej pomocy.Łotwa jest teraz na łasce Unii Europejskiej,Funduszu Walutowego czy chociażby Banku Światowego.Podobnie będzie u nas,bo narazie wszyscy udają,że nic się nie dzieje,nikt nie ma ochoty podcinać gałęzi na której siedzi więc nikt nie kwapi się do cięć budżetowych poważnych jak to zrobiła Łotwa,która niestety w konsekwencji wręcz została zmuszona do takiego postępowania.Myślę,że to Łotysze mają duże szanse na bycie tzw.zieloną wyspą na mapie Europy Środkowo-Wschodniej,to raczej oni wśród krajów bałtyckich wykazują największą chęć reform w momencie wypalenia się boomu gospodarczego.Drastyczne zmiany zaowocują i będą rozwijać się na tyle pozytywnie na ile pozwolą sami Łotysze.Wprawdzie jest to małe państwo a chęć władzy na poprawę warunków życiowych swoich obywateli jest olbrzymia,nie mniej jednak tutaj Polska powinna odgrywać zasadniczą rolę, być swego rodzaju jako motor napędowy tego państewka.Zastanawiającą jest taka sytuacja...czy musi zaistnieć tragedia żeby ktoś zareagował,kraj będący na skraju bankructwa w ostatniej chwili budzi społeczeństwo i szuka w nim wsparcia co do swoich ratunkowych planów.Takie owoce nieodpowiedzialnego postępowania my jako Polacy dopiero odczujemy,ważne jest czy będzie bolało tak mocno jak odczuli to na własnej skórze Łotysze.Ważne jest też czy my dorośli na tyle do takich zmian jak to zrobiła Łotwa.Jako partner handlowy dajemy ciała ale powinniśmy od nich brać lekcje na temat cięć budżetowych i ich skuteczności w rozwiązywaniu trudnych tematów bo niestety czasami trzeba zrobić krok do tyłu żeby móc zrobić trzy kroki do przodu.

poniedziałek, 11 października 2010

takie uprawy rolne inaczej....

Trzeba mieć na uwadze teraźniejszość i przyszłość państwa,które niczym jak piłka odbija się od ścian w nadziei na lepsze jutro.Istotnym wydarzeniem,jednak w swojej materii nie aż tak mocno akcentowanym przez media wydaje mi się otwarcie wystawy " 10 lat Solidarności " na Węgrzech.Centrum Przyjaźni Polsko -Węgierskiej jak się okazuje powstało z incjatywy strony węgierskiej przy znacznym wsparciu Polski jest miejscem gdzie realizują się wszelakie incjatywy i programy związane z Polakami i ich ojczyzną.To państwo Grupy Wyszehradzkiej jest przez nas niedocenianym partnerem zarówno politycznym jak i gospodarczym.Szczególnie upatrywałbym naszą współpracę w dziedzinie rolnictwa.Wprawdzie ostatni rok przyniósł spadek produkcji w całej Unii jednak poprzednie lata kształtowały się w każdym roku na prawie 30 % wzroście wartości produkcyjnej w tym kraju.Można powiedzieć,że oni są też w Unii i czerpią korzyści z dotacji stąd też dlatego tak wysoki poziom rolnictwa mają.Niezwykle błędne rozumowanie.Przede wszystkim Węgrzy nie pozwolili na rozkradanie ziemi więc zadbali o to aby prawo do nabywania ziemi przez obcokrajowców było objęte zakazem jeszcze przez przynajmniej 4 lata.Mądrość Węgrów powinna być przykładem dobrego gospodarowania ziemią rolną,niestety polskie mądrości wyglądają nie co inaczej a efekt jest widoczny w postaci wielopowierzchniowych marketów,dziwnych centrów logistycznych i stref ekonomicznych,tak własnie wygląda rozwój rolnictwa po polsku,takie uprawy rolne inaczej.To taki przykład jeden z wielu w tym segmencie gospodarki gdzie wykazujemy się niegospodarnością gruntami rolnymi dzięki czemu spadek rolnictwa jest nieunikniony.Pojedyncze przypadki ,gdzie młody rolnik dostaje pieniążki,inwestuje w maszyny,zmienia charakter uprawy są niestety nieliczne i małoznaczące w skali całego kraju.Ta postawa Węgrów,racjonalne,ostrożne i umiejętne gospodarowanie w rolnictwie powinna mieć odzwierciedlenie w Polsce.Są przykładem na to, że dobre zbiory to nie wynik ilości pieniędzy wpompowanych w rolnictwo ale prawidłowe wykorzystanie własnych zasobów naturalnych w postaci ziem przeznaczonych pod uprawę.W relacji import/eksport zajmują Węgrzy dalsze miejsca co jest dobrym sygnałem na zmianę polityki gospodarczej.Sądzę,że relacje polsko-węgierskie powinny znacznie zbliżyć się do takiego poziomu aby powszechnie znana przyjażń obojga narodów była zaczątkiem ścisłej współpracy polityczno-gospodarczej

czwartek, 7 października 2010

.....to se ne da.

Wydawałoby się,że myślenie Lenina jest czymś przeszłym,tematem który nas nie dotyczy a jednak tak całkiem nie do końca temat zamknięty.Pomimo faktu,że minął wiek od momentu tworzenia się struktur bolszewickiej partii socjalistycznej Lenin miał słuszność co do obaw wobec ekonomistów.Stanowili realne zagrożenie dla teorii Marksa, będąc jednocześnie instrumentem tych co wykorzystywali rzeszę ludu pracującego.Nasi ekonomiści pokazali światu swoją wartość co uwidocznione zostało w postaci prezentu jakim jest globalny finansowo-gospodarczy kryzys.Żeby było ciekawiej,nawet w Polsce kilka lat temu nastał swoisty bum na produkowanie na masową skalę przez szkoły wyższe takich "debili ekonomicznych".Jeśli szukamy logiki to nie warto zaprzątać sobie tą sytuacją głowy,jakoś społeczeństwo juz przywykło do nieracjonalnego postępowania w różnych segmentach naszego życia przez władzę.Ale to jest teraźniejszość a istotna jest przyszłość Europy ale nie tej ,która próbuje kształować się wcielając coraz to odległe kraje do swoich struktur unijnych tylko po to aby zwiększyć siłę nabywczą i swoją świeżością odmłodzić starą Europę.Tutaj potrzebna jest jakaś równowaga sił na tym starym kontynencie i bardziej skłaniałbym się ku polityce związanej ze zmianą podejścia w postepowaniu w stronę krajów rozwijających się bo własnie tutaj upatruje właściwy kierunek dla Polski.Mamy wysokie ambicje,dążenia do mówienia o nas jako i to jest zabawne...państwo w Europy Zachodniej,jakby na upatrego chcemy odizolować się od kojarzenia nas z blokiem wschodnim,postkomunistycznym.Obawa że taka etykieta zostanie przyklejona do nas na zawsze skłania nas do zmiany sposobu myślenia i dziwnie nagle zachciało nam się żyć tak dobrze i wygodnie jak w krajach Europy Zachodniej.Bardzo szybko chcemy nadrobić przepaść ,która nas dzieli gospodarczo i społecznie,panowie posłowie ...to se ne da.Jakimś konsekwentnym ,upartym postępowaniem zostaliśmy członkiem Unii Europejskiej co zostało przyjęte z wielkim entuzjazmem ale czy do końca z korzyścią dla Polski.Marnie to widzę za kilka lat jak przyjdzie nam do kasy unijnej wpłacać kasiorę większą niż jak dotychczas otrzymujemy od Unii w ramach różnych dotacji,programów unijnych.To że popełniliśmy zasadniczy błąd to dopiero czas pokaże.Jesteśmy za słabym krajem,żeby gonić poziom gospodarek znacznie wyżej stojących,często swoim doświadczeniem wyprzedzających nas o kilkadziesiąt lat.Myślę,że wiele wspólnych cech geopolitycznych,kulturalnych powinno skłaniać nas ku tworzeniu silnej,stabilnej Europu Środkowo-Wschodniej w oparciu o rozwój stały stosunków politycznych,wojskowych,społecznych,kulturalnych i ekonomicznych na tym obszarze.

wtorek, 5 października 2010

Lerła Merle - wojtkomania

Wystarczy z perpektywy czasu okiem świeżym,niezmąconym,z dala od atmosfery duszącego klimatu,wszechobecnej hipokryzji spróbować podsumować działania ludzi prawdziwych,takich osób jak chociażby pewna postać ,wydawałoby się niepozorna,pełna pozytywnych emocji jakim był w swojej osobie pan od spraw trudnych.Facet miał ciężkie zadanie,musiał funkcjonować w bardzo specificznych warunkach,które nie pozwalały na racjonalne przewidywanie określonych zdarzeń co też wymuszało to na nim wiele decyzji ograniczających koszty funkcjonowania podmiotu gospodarczego.Mówimy ,że trzeba wymagać najpierw od siebie i on własnie taki był.Poprzez ciężką pracę,konsekwencję w postępowaniu wykreował sobie wizerunek facet godnego szacunku.Potrafił uszanować czyjeś ułomności,czasami był za dobry dla ludzi ale to wynikało z jego otwartości,z chęci współpracy,potrzeby wspierania.To jest ważne bo to wpływało na całokształt funkcjonowania całej działaności handlowej i miało odzwierciedlenie w atmosferze pracy.Odczuć można było pewien luz,brak pracy pod presją i co ważne dzięki jego specyficznym działaniom,wręcz swoistej burzy mózgów ta praca stawała się o wiele przyjemniejsza i ciekawsza.Optymistyczne podejście w momencie, kiedy jak się okazało został zamknięty pewien odcinek drogi a co z tym się wiązało spadek poważny obrotów handlowych,pozwoliło mu na przetrwanie w tych trudnych czasach jednocześnie udowodnił ,że jest dobrym menadżerem.Wprawdzie moja relacja z nim była czysto zawodowa jednak do tego stopnia zjednywał sobie ludzi,że zawiazywały się fajne,długie relacje koleżeńskie.Trochę to przeszkadzało bo ciężko przekładać relacje prywatne z zawodowymi ale ta jego umiejętność poruszania się w sferze towarzysko-zawodowej wzbudzała zainteresowanie.Pomimo tych swoich analiz,słupków,decyzji dobrych i złych był elastyczny,może nie do końca konsekwentny w swoim postępowaniu ale zostawił po sobie ślad,tą nieustanną próbę dążenia do doskonałości,chęć bycia lepszym.To było piękne i miało jakiś sens,potrafił tym ludziom pokazać,żeby nie patrzyli na swoją pracę jak na coś co muszą robić ale na rodzaj szansy w doskonaleniu się,w rozwijaniu swoich zdolności.Bardzo źle się stało,że taka indywidualność realizuje się w innej firmie z korzyścią dla niej samej,ponieważ mamy do czynienia z dużą stratą osobowościową,zresztą nie pierwszą i nie ostatnią jednak o tak dużym potencjale zawodowym.Tak to już bywa ,że kiedy przegrywamy to odkrywamy dopiero prawdę i myślę,że w jego przypadku było podobnie.Ta firma chciałaby ,żeby pozostali tylko najlepsi jednak jak na złość najlepsi odchodzą i zaspokajają,realizują swoje potrzeby zawodowe całkiem gdzie indziej.Życzę mu samych sukcesów i dalszego doskonalenia,kształtowania charakteru na wielu płaszczyznach zarówno zawodowych jak i prywatnych.

to chyba ostatni dzwonek...

Za potrzebą odpowiedzialności politycznej powinna iść odpowiedzianość prawna.Niestety w Polsce jeszcze długo takiej sytuacji nieuraczymy i dlatego uprawianie polityki w tym kraju będzie jeszcze długo czymś w rodzaju dobrze płatnego zajęcia bez żadnych konsekwencji.Nikt wcześniej nawet nie próbował podjąć odpowiednich kroków w celu wprowadzenia reform w kraju tylko jakimiś półśrodkami próbowano łatać każdą dziurę i ogniska zapalne.Teraz jest już za późno żeby tłumaczyć się dlaczego jest tak źle kiedy miało być tak dobrze.Społeczeństwo Islandii chce postawić swojego premiera przed sądem za doprowadzenie głębokiego kryzysu w kraju,mieszkańcy Łotwy pomimo zapaści gospodarczej jednomyslnie podjęli drastyczny plan ratowania kraju podobnie jak rząd Węgier.Szansa na wprowadzenie zmian w naszym kraju już jest przeszłością,mieliśmy okazję wykorzystać okres kryzysu światowego na zmiejszenie długu publicznego,na ulepszenia dla przedsiębiorców,na łagodne skutki reformy sektora publicznego.Teraz sztuczna propaganda sukcesu Tuska już nikogo nie zachwyca czego przykładem może być prawie 4% poparcie dla elektoratu nowo powstającego ruchu Palikota.Takie nicnierobienie zaowocuje bardzo niekorzystnymi zjawiskami,to co było zieloną wyspą Tuska na mapie gospodarczej Europy może okazać się katastrofą gospodarczą.Tusk wprowadził dość specyficzny klimat i takie udawanie ,że wszystko jest pod kontrolą jest zwyczajnym mydleniem oczu swoim obywatelom.Potrzeba głębokich reform jest decyzją trudną a na taką odpowiedzialność jeszcze nikt nieodważył się bo i po co sobie notowania własnej partii pomniejszać.To chyba ostatni dzwonek żeby zainteresować się krajem i dobrem ogółu społeczeństwa.Nieunikniona jest fala protestów i ogólnego sprzeciwu jednak jeśli jedynym rozwiązaniem będzie podnoszenie podatków to aż się boję co nas czeka za kilka lat,kiedy nie będzie za bardzo komu je płacić przy systematycznie starzejącym się społeczeństwie.

poniedziałek, 4 października 2010

który nic nie zrobił znaczącego.....

Palikot mówi o wypasionych biskupich brzuchach,które w jego odczuciu ,zbyt często skazani jesteśmy na takie widoki z racji różnych uroczystości państwowych.Poniekąd ma słuszność w tym rozumowaniu,ponieważ obecność Kościoła nie musi być czymś obowiązkowym a powinno być wynikiem zwyczajnego zaproszenia rządowego.Teraz Kościół w Polsce jest jednostką uprzywiliowaną tym samym godząc w mniejszości religijne w tym kraju.To że jesteśmy w większości wyznaniowo chrześcijańskim krajem to nie znaczy,że możemy faworyzować Kościół będąc jednocześnie,właściwie udawając jednocześnie kraj tolerancji religijnej.Próba oderwania państwa od Kościoła ma wielu zwolenników jednak te dążenia nie są czymś nowym i bardziej stanowią populistyczne hasła w celu uzyskania poparcia dla swojej incjatywy.Facet trafia w bolączki tego rządu i mówi tak naprawdę wszystko co chcemy usłyszeć...czyżby demagogia.Napewno temat ruszy wielu młodych ambitnych,którzy szukają alternatywy dla tego co już jest w życiu politycznym.Palikot poprzez powstanie "Ruchu Poparcia Palikota - Nowoczesna Polska" daje świeżość,rodzaj entuzjazmu,wiele pozytywnych emocji ale brakuje jakiejś głebszej analizy,z jednej strony zapowiedz rewolucji światopoglądowej a z drugiej strony mamy do czynienia z jakimś teatrem,przedstawieniem który miał miejsce na tym Kongresie.Jest nadzieja,że Palikot,który nic nie zrobił znaczącego jako poseł może poprzez kreowanie swojego wizerunku w swoich dążeniach,w swojej partii, weźmie na barki również apekty trudne w życiu publicznym.Chęć wejścia do Sejmu jest bardzo duża ale należy pamiętać o tym,że dzięki PO zaistniał Palikot jako celebryta i kontrowerysjny poseł.Nie wierzę aby za jego odejściem poszły za nim masy ludzi związanych dotychczas z Platformą Obywatelską,Jest więcej postulatów słusznych i z korzyścią dla całego społeczeństwa ( chociażby likwidacja Senatu ) jednak stworzenie partii politycznej będzie pomocne w przyszłości dla elity rządzącej,która będzie upatrywać w działalności Palikota korzyści na rzecz poparcia ich działań jako przeważającej siły parlamentarnej.

czwartek, 30 września 2010

jest stanowczo za dużo....

Fukuyama w swojej książce pisze o niesłychanie krótkiej żywotności takich form ustroju państwa,które pozbawiały swobody swoich obywateli do tego stopnia,że niezadowolenie sięgające zenitu niszczyło niejeden ustrój polityczny.Dla zaspokojenia jednostki,potrzeb indywidualnych jest potrzeba zastosowania demokracji liberalnej.Fukuyama piszę o czymś co dawno zostało zapomniane w Polsce,o poszanowaniu jednostki,w której opiera siłę i możliwość budowania zdrowych relacji z elitą rządową.Prawo powinno zwykłego,szarego obywatela chronić a niestety jest inaczej.To jest interesujące,brak możliwości tworzenia równouprawnienia dla społeczeństwa powoduje,że są równi i równiejsi jednak to nie obywatele są twórcami takich stereotypów a co smuci najbardziej to jest konsekwencja postępowania naszej władzy.Mamy duży problem z interpretacją co kto może robić ,a co i kto powinien czym się zajmować.Wydawałoby się,że to żadna nowość,że "państwa" w życiu obywateli jest stanowczo za dużo ale widać,że ciężko przychodzi ta świadomość tym co silnie mocno próbują nam życie poprawić.Są dziedziny na tyle ważne i istotne w funkcjonowaniu każdego kraju gdzie chętnie widzimy pomoc i opiekę ze strony rządowej bo tam gdzie nie może podołać sektor prywatny potrzebna jest ingerencja władzy przy użyciu środków pieniężnych pochodzących paradoksalnie od sektora prywatnego.Mówimy o podstawowych dobrach i ich ogólnej dostepności,wydaje mi się,że tego nie ma w tym kraju,nie dla każdego jest edukacja ( rozbawiają mnie studia dzienne bezpłatne ),kultura ( cena prasy i literatury daje wiele do życzenia ) czy chociażby służba zdrowia ( pamiętacie kolejki za mięsem,podobnie jest teraz przed gabinetami ).Myślę,że taki stan dla obywateli będzie zawsze niekorzystny i dopóki nieograniczymy roli państwa w życiu społecznym,gospodarczym zawsze będzie tak,że jednostka jako wartość jest i będzie najmniej ważna w procesie tworzenia przyszłości.Może kiedyś nadejdzie taki dzień ,że będziemy mówić o współtworzeniu władzy bo narazie jest to w sferze marzeń i fikcji.

niedziela, 26 września 2010

wszystkich traktujemy równo....

Powstanie zakładu dla tych osób ,które naprawdę nie mają szansy na jakiekolwiek zatrudnienie z racji swojej niepełnosprawności jest incjatywą potrzebną i wręcz obowiązkową.Działania na rzecz takich młodych poszkodowanych ludzi podjęła swego czasu administracja miasta Żory,co zostało przyjęte z powszechną akceptacją mieszkańców.Incjatywa powstania Zakładu Aktywności Zawodowej "Wspólna pasja" bo jej temat dotyczy z perspektywy czasu okazała się inwestycją wartościową.Pierwszy raz pieniądze,które zostały zagospodarowane przez miasto z pomocą środków unijnych nie zostały zmarnowane.Można rzec ,że mamy do czynienia z sukcesem miasta ale wydaje mi się,że cel był szczytny, więc kwota prawie 5 mln nie zostały zmarnotrawione.Pracę w budynku po bażanciarni znalazło ponoć 40 osób niepełnosprawnych.Nie znam szczegółów jeśli chodzi o ilość podopiecznych,którzy będą docelowo zatrudnieni w ZAZ-ie jednak powstanie baru mlecznego w centrum miasta ,który będzie prowadzony przez pracowników sektora gastronomicznego jest rewelacyjnym pomysłem.W żaden sposób nie pomiejszam wkład w pracę osób niepełnosprawnych sektora ogrodniczego ale incjatywa powstania małej gastronomii pozwoli na normalne funkcjonowanie tych osób,kontakt ze społeczeństwem.Nareszcie idzie to wszystko w inną stronę,niepełnosprawni stanowili jakąś grupę zamkniętą,odosobnioną jednak teraz pomimo swojego różnego stopnia niepełnosprawności mogą zaistnieć i pokazać,że są wartościowymi pracownikami.Być może los nie był dla nich łaskawy ale stojąc przed nowymi wyzwaniami dajemy im do zrozumienia ,że wszystkich traktujemy równo.Odnosząc się do całej sytuacji chyle czoło władzom miasta za działania w kierunku aktywacji zawodowej niepełnosprawnych i mam nadzieję,że otwarcie tego punktu gastronomicznego nie będzie ostatnim krokiem samorządowców.

....blogbox

4bfe6eb66adfb8ed691d23a87a855fe5

sobota, 25 września 2010

są skazani na jakieś normy...

Dziecko wychowywane bezstresowo bardzo często staje się bardziej agresywne.Teoria z którą można się spierać co do słuszności takiego założenia jest kwestią otwartą czy mamy rację czy tylko kierujemy się własnymi przekonaniami.Jednak co możemy powiedzieć w momencie kiedy dowiadujemy się,że w myśl prawa unijnego jesteśmy sprawni inaczej bo nie potrafimy zinterpretować właściwie pewne zjawiska lub rzeczy.Unia stara się solidnie określić wszystko co stanowi przedmiot codziennego użytkowania tak też w wyniku unijnych regulacji bierzemy udział w szopce fałszowania rzeczywistości.Żyliśmy cały czas w kłamstwie bo dla Zachodu ośle mięso to baranina,ślimak jest niczym innym jak rybą a marchewka w ich odczuciu jest zwyczajnie owocem,pomijam interpretację słowa wódka i jej produktów do wytworzenia.Ciekawą sytuację przedstawia taki fałszywy wizerunek rzeczywistości.Czyli my dorośli tak naprawdę okłamujemy dzieci,które poznając świat są skazani na jakieś normy,które zaprzeczają naszemu dotychczasowemu rozumowaniu.Interesujące normy prawne stają się pomału przedmiotem dyskusji uczniów bo po raz kolejny dajemy przykład niespójności,niesłychanie łagodnie mówiąc pospolitej głupocie.Zjawisko jest o tyle niebezpieczne,że takie stopniowe zatracanie rzeczywistości,interpretacje na własny użytek spowoduje,że coraz ciężej będzie nam odróźnić przysłowiowe białe od białego a czarne od czarnego.Trochę to przypomina Układ Warszawski,gdzie wiele podstawowych spraw były nazewnictwem takie same a nijak to się miało do rzeczywistości.No cóż...otwieramy się na nowe poglądy,inną obyczajowość i widocznie to co nazywamy fałszem jest prawdą,której my zwyczajnie nie znamy jednak w odróżnieniu od skutków bezstresowego wychowania tutaj nie mamy prawa mówić głośno ,że jest inaczej.Akceptacja przepisów prawa unijnego jest jednogłośna i niestety jak to mawiają...wlazłeś między wrony więc krakaj z nimi....

wtorek, 21 września 2010

nie trudno zgadnąć...

Tak jak Stonehenge stanowi dla nas pewną zagadkę tak dla mnie dużo ciekawszym zjawiskiem jest władza.Wikipedia określa ją jako możliwość wywierania wpływu na jednostkę bądź na grupę ludzi.Jednak czy władza publiczna jest czymś na tyle wyjątkowym co pozwoli nam określić ten termin jako hamulec wzrostu gospodarczego.Dotychczasowe obserwacje potwierdzają to stwierdzenie. Tajemniczo,pełne zagadkowości wydaje mi się ta ogólnonarodowa ślepota.Gospodarka rządzi się swoimi prawami i tam gdzie można dostrzec dużą ingerencję państwa w tą przestrzeń polityki monetarnej zawsze mamy poważne problemy,które potocznie nazywamy kryzysem.Historia pokazała nam przykłady bezsensownych działań w takich krajach jak ZSRR i Chiny.Kryzys gospodarczy nie jest jakimś nowym zjawiskiem i co dziwne zawsze sygnały zbliżających się kłopotów są często ignorowane.Bierność powoduje jeszcze większe straty,natomiast rozwiązywanie problemów przez wpopmpowanie dużej ilości gotówki w załamującą się gospodarkę może spowodować odwrotny skutek.Często zjawisko ignorowane pomimo,że jest wynikiem nieudolności i złej polityki władzy nie skutkuje decyzjami naprawczymi na tyle śmiałymi,konsekwentnymi bo i po co.Nie trudno zgadnąć kto będzie bulił za te błędy,kto ucierpi na tym najbardziej.Problem polega na tym ,że nieważne jaka będzie władza to i tak będzie krytykowana ale ważne jest jakich środków zaradczych,pomocniczych użyć,żeby ten stan naprawić albo zmienić w celu uniknięcia załamania gospodarczego.Tam gdzie jest za dużo ingerencji władzy to rozwój państwa jest na tyle spowolniony,że w dłuższej perspektywie problemy społeczne zmuszą nas do zastosowania polityki państwa opiekuńczego i zatrzymania podaży na pewnym poziomie.Żeby uniknąć takiego scenariusza potrzebna jest reforma publiczna,taki rodzaj przemian ,który w sposób poważny ograniczy rolę władzy w życiu gospodarczym.Nikt nie chce podcinać sobie gałęzi na której siedzi dlatego jest to sytuacja bardzo ciekawa bo możemy zaobserwować jak długo można okradać społeczeństwo przy ich ogólnej akceptacji i aprobacie na takie postępowanie.

niedziela, 19 września 2010

...istnieje raczej coś niż nic

Zastanawiająca jest wypowiedz człowieka,który w moim odczuciu nie potrzebuje rozgłosu,potrzeby lansowania się na arenie międzynarodowej.Stephen Hawking ,facet od którego zaczęła na nowo dyskusja na temat początków istnienia świata.Stworzenie świata wywołuje wiele kontrowersji,widzimy dzieło Boga jednak odnosimy się do teorii Darwina poddając pod wątpliwość istnienie stwórcy.Filozofia natury nigdy nie była równoległa z teologią kościoła jednak ten znany astrofizyk poprzez stwierdzenie "istnieje raczej coś niż nic.Nie ma potrzeby przywoływać Boga " chyba raczej chciał odświeżyć ten stary temat.Żadna rewelacja ani jakieś sensacyjne odkrycie.W istocie nie jesteśmy w stanie stwierdzić poprzez racjonalne rozumowanie,że istnienie Boga jest możliwe czy też całkowicie odrzucić tą teorię.Hawking jako osoba bez wiary ma prawo podważać fundamenty kościołów na świecie.Nie posiadamy nowej wiedzy ani żadnych nowych źródeł namacalnych,które pomogłyby odnieść się do prawdziwości istnienia Boga.Dla niego liczą się prawa fizyki co w konsekwencji tłumaczy początki naszej planety.Potrzeba odnoszenia się do istoty Boga powinna być indywidualną sprawą każdego z nas,religia jest czymś co odnosi się do naszej duchowości,naszego wewnętrznego sumienia,sposobu postrzegania wiary.Hawking przypomniał swoją osobą,że powinna odbyć się na nowo dyskusja na ten temat,w pewien sposób prowokuje swoją publiczną wypowiedzią wrażliwy temat,który jeszcze długo będzie kwestią sporną dopóki będziemy w sposób racjonalny próbować urzeczywistniać,materializować istotę Boga i jego rolę w stworzenie świata.

piątek, 17 września 2010

zaczyna się dylemat...

Sprawdzian czas zacząć.Jeszcze nie wygasł na dobre problem Smoleńska a na kalendarzu rocznicowym pojawia się temat Światowego Konkresu Czeczeńskiego.Na scenie pojawia się Ahmed Zakajew .W kwestii przypomnienia ,dla naszych towarzyszy ze Wschodu ten pan oskarżony jest o terroryzm plus kilku innych uczestników zaproszonych na to spotkanie.Polskie organy na Zachodzie wbrew logice ( był ścigany listem gończym ) wydały dokument wizowy premierowi,który tą funkcję pełni na obczyźnie tzn. jest szefem czeczeńskiego rządu na emigracji,którego właściwie oficjalnie nie ma.Szopka zaczęła się w momencie kiedy mówi się publicznie ,że Polska to demokratyczny kraj.Zaczyna się dylemat co jest ważniejsze,czy poprawa relacji polsko-rosyjskich,których przyjaźnią nie można nazwać, czy obrona praw człowieka i związana z tym tragedia wielu rodzin i dramatów chociażby bezbronnych dzieci.Są kraje,które odmówiły wydania Rosji Zakajewa przy zgrabnej interpretacji postanowień listu gończego.Aż mnie dziwi,że mamy do czynienia z tak pewnym czytelnym przekazem.Ważność prawa zobowiązuje nas to respektowania go zgodnie z przepisami ale to ciekawe ...czy zgodnie z sumieniem czy zgodnie z paragrafami..Próba serwilizmu nie znalazła uznania i poparcia co pozwala sądzić,że myślenie o istnieniu dobrych rzeczy i ludzi rozważnych jest możliwe.Czasami się martwię,że media nakrecają temat co przez to potem wiele osób cierpi.Prawdopodobnie nie został wydany nakaz aresztu tymczasowego Zakajewa bo to jest podobna sytuacja gdzie Dalajlama przyjeżdża do Polski i zostaje aresztowany na rzecz interesu władz chińskich.Za takie postępowanie medalu nie dostaniemy jednak udowodniliśmy,że jesteśmy krajem niezależnym i praworządnym.

czwartek, 16 września 2010

sen o zarabianiu....

Wydawałoby się ,że po to zakłada się sklepy żeby poprzez jakiś rodzaj handlu czerpać współmierne do kosztów jakieś tam zyski. Nic bardziej mylnego, czego przykładem mogą być dwie jak się okazuje bardzo słabe na rynku polskim firmy.Zawsze sądziłem ,że Niemcy potrafią zarabiać kasiorę, poprzez solidność, estetykę potrafią stworzyć przyjazne dla handlu warunki jednak coś się stało, prawdopodobnie banda karierowiczów, młodych niedoświadczonych menadżerów poprzez swoje podlizywanie się przełożonym ,doprowadziła politykę sklepów do efektu jojo. Nadmierne odchudzanie kosztów funkcjonowania marketów doprowadziło to całkiem odwrotnych skutków,koszty z każdej strony stawały się coraz to większe. Chyle czoło głupocie ale nie ma co się dziwić,nikt cię nie pochwali za podnoszenie kosztów a jedynie za ich redukcję względem roku poprzedniego. Firma E.Lecrec łyka markety firmy Billa. Czasy świetności niegdyś handlującej pod nazwą firmy „Minimal” szybko się skończyły chociaż nawet długo udawało im się „pływać na powierzchni” poprzez różne eksperymenty-zmiana nazwy,refreshing. Sen o zarabianiu pieniędzy zakończy się również firmie Emperia do której należą takie firmy jak Stokrotka czy Delima.Chrapę na te słabe markety ma natomiast Eurocash.W obu przypadkach jakże różnych chęć szybkiego generowania zysków z uzyskiwanych przychodów kończy się przysłowiową klapą ale nie dlatego,że taka jest sytuacja na rynku tylko pazerność pracodawców doprowadziła do granic opłacalności tych marketów.Może trochę upraszczam całe to zjawisko ale sens jest ten sam….debilizm ekonomiczny.Dzisiaj wszystko odbywa się jak na Zachodzie,jeden kupuje drugiego żeby sprzedać trzeciemu.Jednak wydaje mi się,że prawidłowo funkcjonująca firma z powodzeniem może przynosić przyzwoite zyski i nikomu nie chciałoby się sprzedawać rentownego zakładu.W większości przypadków mamy do czynienia z przysłowiowym wyścigiem szczurów gdzie aby uzyskać aprobatę,względy u przełożonych stosuje się praktyki niedozwolone,wykraczające po za racjonalne rozumowanie, takie zjawisko silnie mocno zakorzenione było swego czasu w firmie „Leroy Merlin” ale to inna historia.Podobny finał oglądaliśmy całkiem niedawno, gdzie pokazówę na skalę wręcz światową zrobili maklerzy,ambicje przerosły oczekiwania i rzeczywistość co w efekcie nazwaliśmy bardzo ładnie-bańka spekulacyjna.To taka nagroda za rzetelne i systematyczne oszukiwanie realiów.Wnioski nasuwają się same jednak nieważne ile by człowiek o tym napisał i ile powiedział, zawsze pierwszeństwo będzie miał pieniądz nad czynnikiem ludzkim.Trochę kojarzy mi się to z takim błędnym kołem,z wężem który zjada swój ogon co w efekcie spowoduje samounicestwienie.Chyba długa droga jeszcze przed nami za nim nauczymy się myśleć innymi kategoriami niż dotychczas.

niedziela, 12 września 2010

fanaberia po polsku

Irving w swoim wywiadzie stwierdził,że życie jest bardzo przypadkowe,kruche,facet ma rację bo większość sytuacji ,zdarzeń losowych jest dziełem bardziej przypadku aniżeli konsekwencją wynikającą z jakiegoś postępowania.Tak samo jest z gospodarowaniem w kraju piwem i bezrobociem płynącym.Przestrzeń polityczna która ilustruje dzisiejszy stan gospodarki wymaga pewnego zastanowienia się czy aby ostatnie wydarzenia są konsekwencją niedawnej tragedii narodowej a co ważniejsze,w jaki sposób ma to się do rzeczywistej sytuacji obywatela i czy może też jest konsekwencją ogólnie rozumianych wakacji w szeregach rządowych.Ledwo okres letni skończył się a na pierwszy plan wyłania się postać Jarosława Kaczyńskiego i jego publiczne oskarżenie rządu.Najpierw krzyż,teraz osobiste rozlicznie przeszłości i wyraz frustracji na forum publicznym,to jakoś nie idzie w parze z tym co dla nas,obywateli jest najważniejsze.Po raz kolejny widać,że nic już dobrego,lepszego nas nie spotka.Okres jesienno-zimowy będzie obfitował w liczne potyczki słowne,gdzie ktoś coś powie,inna partia wyrazi swoje stanowisko zaś jeszcze inna będzie ubiegać się o wykluczenie jakiegoś posła-barana z klubu parlamentarnego.Właśnie takich bzdurnych zdarzeń będziemy świadkami a jeśli coś zostanie uchwalone jednomyślnie i zgodnie poparte przez obydwie strony to naogół będzie to znów mało istotna zmiana.Taka trochę praca w białych rękawiczkach,że niby coś się robi i bez większej szkody dla społeczeństwa.Murowany sukces natomiast odnoszą tu takie postacie jak Palikot,jednak mam wrażenie że w tym bałaganie i jakiejś niemocy władzy pojawią się kolejne oszołomy w stylu Leppera,Korwina Mikke i im podobnych.Taka manifestacja żałoby politycznej,gdzie sprawami ważniejszymi są sprawy rozumiane społeczne inaczej,gdzie góra się kłóci a dół ma się nie wtrącać.

wtorek, 7 września 2010

pomijając ta całą szopkę...

Zastanawiałem się czy nie mielibyśmy większego pożytku gdyby została wprowadzona po części polityki państwa w kierunku ogólnie rozumianego kooperatyzmu.Wprawdzie jest to doktryna bardziej związana z okresem komunistycznego ustroju jednak nie wszystko w tamtych czasach było złe na tyle,żeby nie było mozna wykorzystać w demokratycznym kraju.Kapitalizm stworzył wolny rynek gdzie liczą się prywaciarze dzięki którym ma sens pojęcie podaży i popytu,wtedy mówimy o zdrowej gospodarce gdzie jedni produkują,inni sprzedają a jeszcze inni kupują.Jednak co zrobić kiedy większość nieszczęść tego społeczeństwa ma źródło w strukturach rządowej władzy.Wydarzenia związane ze stoczniami,cała ta szopka z pielęgniarkami,nie kursujące pociągi czy chociażby umierający rynek węgla kamiennego dają wyraźny sygnał o z jednej strony braku odpowiedzialności władz za rozwój tych segmentów zawodowych a z drugiej strony pokazują jak można zmarnować pieniążki publiczne.Temat kooperatyzmu i możliwość wprowadzenia go w ustrój demokratyczny pomimo cech minionego ustroju wydaje się wręcz czymś poprawnym i wskazanym.W socjalizmie znaczenie współdzielczości pomiędzy jednostkami bo o taką chodzi w tej doktrynie miało olbrzymi wpływ na społeczeństwo tak teraz myślę,że ważną rolę odegrałyby własności spółdzielcze,pewien rodzaj socjalizmu bezpaństwowego,gdzie o losach i przyszłości danego zakładu,resortu powinno decydować społeczeństwo ,które mając w rękach instrumenty w postaci środków produkcyjnych,kapitału może decydować na tym poziomie o dalszych losach własnego zakładu pracy.Teraz to wszystkie karty rozdaje się na górze a efekty niestety są dramatyczne.Abramowski zbudował swoja teorię i ideologię kooperatyzmu dla potrzeb tamtych czasów jednak wydaje mi się,że ten rodzaj współdzielczości bardziej dotyka realizmu dzisiejszego pomijając tą całą szopkę ,która ma miejsce w sejmie i w senacie.Decydowanie i samostanowienie na poziomie organizacji spółdzielczej powinno odgrywać ważną rolę a niestety jest całkiem na odwrót.Współpraca na tym poziomie daje większe i wymierne efekty aniżeli to co potrafi nam zademonstrować dzisiejsze rządzące władze.Trochę śmierdzi to wszystko komuną,ta chęć uspołecznienia,powrót do jakiejś starej ideologii ale to jest tak samo jak z demokracją,z którą mamy do czynienia tylko dlatego bo nic lepszego dotychczas nie wymyślono tak też próbuje na nowo zinterpretować idee gdzie w moim odczuciu spółdzielczość jest tą konkretną siłą i organem ,który w wielu dziedzinach powinien stanowić ekonomię wolnorynkową.Centralizacja władzy niczemu i nikomu nie służy,byc może jest właściwa tylko u nas w Polsce coś się dziwnego stało,że wszystko działa nie tak jak powinno.Nie potrafimy wyciągać wniosków z przeszłości więc spróbujmy coś zrobić z tych ruchów społecznych które w wielu przypadkach okazywały się skuteczniejsze niż samo w sobie państwo.

niedziela, 5 września 2010

w sumie nic nowego....

W najbliższym okresie powinniśmy się spodziewać kolejnego prezentu w ramach unijnych uregulowań w postaci nałożenia na Polskę stawki Vat na książki.Dotychczas podupadający rynek książkowy przy stawce zerowej ledwo się utrzymuje na powierzchni a co dopiero będzie jak zostanie narzucony rezim podatkowy na książki w świecie dominującego internetu.Chęc utrzymania na niezmienionym poziomie stawki jest bardzo duża,w przeciwnym razie można poddać pod wątpliwość istnienie wielu wydawnictw i ogólnie rozumianych księgarzy.Duże molochy utrzymają się na rynku jednak dostosowanie się do wymogów unijnych spowoduje likwidację wiele mniejszych podmiotów,które już teraz ledwo zipią przy ciągle spadającej sprzedaży.Jak wierzyć statystykom to jesteśmy mocno w tyle jeśli chodzi o czytanie czegokolwiek a nadchodzące zmiany tylko będą przysłowiowym gwoździem do trumny.W sumie nic nowego,kolejne zmiany ,które uwypuklą i tak już niski poziom Polaków w czytenictwie różnego gatunku literatury.Ktoś powie,że tak działają prawa rynku,wszyscy powinni płacić podatki ,więc czemu książka ma być uprzywilejowana.Trochę smutna historia bo jakby nie było te same prawo rynku spowoduje,że w Polsce przy wzroście starzejącego się społeczeństwa będziemy funkcjonalnymi anaalfabetami.Należałoby zadać sobie pytanie czy podwyższona stawka VAT-u ma uzasadnienie w obrocie książkowym w momencie kiedy szturm zapowiadają firmy zajmujące się rozpowszechnieniem e-book tak aby taki rodzaj książki był o wiele tańszy i ogólnodostępny.Tak trochę pachnie mi tu lobbingiem na rzecz jednych kosztem innych no ale powinniśmy się przyzwyczaić ,że w tym kraju ktoś musi stracić ,żeby inny mógł zarobić.Należy dodać,aby zaistniała sytuacja utrzymania przez Polskę rzeczywistej stawki zerowej Vat na książki potrzebna jest zgoda jednomyślna członków Unii Europejskiej więc pozostaje nam tylko życzyć powodzenia i mieć nadzieję,że zlitują się nad czytelnikami z Polski.

piątek, 3 września 2010

ściągnąć z obywatela zaradnego...

Jeszcze parę takich ciekawych zdarzeń które kreują naszą historię i będzie można stwierdzić świadomie jak bardzo potrzebujemy pomocy przed sobą samym.Teraz mówimy o lewicy,prawicy, o rządzących i opozycji a efekt końcowy jest taki sam.Zawsze jeśli rolę się odwracają,ktoś inny przejmuje władzę wydaje się społeczeństwu ,że tym razem będzie lepiej jednak rzeczywistość okazuje się beznadziejnie ponura.Co jest w tym najdziwniejsze....że zawsze władza jak otrzymuje mandat żółty czy czerwony od społeczeństwa za kalectwo w gospodarowaniu państwem,wtedy jakby nikt nie słucha nikogo,że problem ich czyli rządu dotyczy.To w kraju władza usiłuje znów naskrobać ile się da dla swoich ziomali ale my dalej wierzymy,że to wszystko dzieje się dla dobra ogółu. Przykładem beznadziejnej sytuacji jest temat targowsik ulicznym.Państwo pod przykrywką chęci ucywilizowania zmierza silnie mocno do likwidacji szarej strefy co jak na ironie ten to własnie segment ludzi pracujących w stopniu znaczącym wpływa na wzrost PKB ( jakieś 25 % ).To już nikogo nie dziwi takie wręcz ośmieszające nas postępowanie.,państwo nie potrafi zaopiekować się obywatelem,bezrobocie jest od wielu lat z tendencją wzrostową,żyć ludzie za coś muszą a tu wyskakują z propozycjami aby ściągnąć z obywatela zaradnego jakieś pieniądze na rzecz łatania dziury budżetowej.Bo jak coś się dobrze kręci to zaraz widać łapy urzędowej machiny ( np.e-handel ).Jest przyzwolenie społeczne na takie praktyki w odniesieniu do pracy w szarej strefie i co gorsza jest to zjawisko tak mocno zakorzenione w naszym społeczeństwie ,że bardzo odbiegamy od statystyk unijnych.Zbliżająca się droga jesień,zapowiedzi nadchodzących podwyżek ,zjawisko,które nazywamy szarą strefą nie tylko nie zdołamy zminimalizować a poprzez debilne podwyżki samoczynnie podcinamy sobie gałąź na której siedzi elita rządowa.Teraz dopiero widać ile rzeczy nie zrobiono do tej pory,to będzie przełomowa pora roku i sielanka co niektórym się skończy.W mojej ocenie aby tak się stało musi być wyraźny sygnał od społeczeństwa,że skutki polityki dotychczasowej są do niezaakceptowania.