sobota, 26 lutego 2011

bez komentarza....



źródło/source/quelle:
http://www.google.pl/imgres?imgurl=http://tekst.radiozet.pl/var/ezflow_site/storage/images/wiadomosci/swiat/libia-na-krawedzi-wojny-domowej/3174537-1-pol-PL/Libia-na-krawedzi-wojny-domowej_lightbox_full.jpg&imgrefurl=http://tekst.radiozet.pl/Wiadomosci/Swiat/Libia-na-krawedzi-wojny-domowej&usg=__3SJuQOmJLNUp-398NW5GHjgRQRw=&h=399&w=600&sz=31&hl=pl&start=28&zoom=1&tbnid=zYxmAIpfh5OnQM:&tbnh=142&tbnw=190&ei=gBtpTZmXOc6u8QPCqdzyBw&prev=/images%3Fq%3Dlibia%26um%3D1%26hl%3Dpl%26sa%3DN%26biw%3D1036%26bih%3D645%26tbs%3Disch:10,1414&um=1&itbs=1&iact=hc&vpx=728&vpy=113&dur=700&hovh=144&hovw=218&tx=204&ty=98&oei=TxtpTfTHLMK1hAfBzNGvDQ&page=3&ndsp=12&ved=1t:429,r:11,s:28&biw=1036&bih=645

rozczarujemy się niemiłosiernie....

Stosowanie unijnych dyrektyw trochę mi przypomina sytuację na dalekim Wschodzie. Tak jak u nas ślepo wierzy się w słuszność przepisów ,tak samo niczym jak w rosyjskich łagrach na potęgę stosowano igliwie cedrowca, którą gotowano i następnie jako maź stosowano przeciw szkorbutowi. Dopiero w 1952 roku władza doznała oświecenia i zakazano stosowania tego cudownego lekarstwa bo jak się okazało ,w żaden sposób nie wpływało to na polepszenie zdrowia więźniów. Być może te porównania, rozważania nie mają jakiegoś większego sensu jednak jakże wymowne jest stwierdzenie uczestnika syberyjskiej Kołomi w czasie pobytu w łagrach -„życie więźnia to nieprzerwany łańcuch poniżeń” . Obrazowo życie Polaczka to pasmo nieudanych, nieodpowiedzialnych decyzji władz państwa a co za tym idzie swoisty rodzaj poniżającego postępowania wobec całego społeczeństwa. Już wiemy ,że nie będzie żadnych dobrych decyzji rządowych bo komu by się chciało parę miesięcy przed kolejnymi wyborami podejmować mało popularne decyzje i obniżyć notowania własnej partii. Tak właśnie funkcjonują partie, dużo obiecać i niewiele zrobić, oto stały wizerunek posła na Sejm i partii która go wspiera. Tak jak w łagrze zabija duża porcja chleba, a nie mała, tak tutaj ilość obietnic, deklaracji jest powodem już nie rozczarowania Polaków, tylko ich pozbawienia resztek godności do spokojnego życia. Potrzeba konkretnych rozwiązań dałaby nadzieję na poprawę, lepszą przyszłość ale tego nie ma i nie zapowiada się żeby nadeszło, co nowa elita to nowi czarodzieje. To że Polacy tego nie wytrzymają to jest nieuniknione jednak mam obawy że zachowamy się trochę jak swego czasu własowcy, którzy pragnąc nowej Rosji sprzeciwili się stalinowskiej władzy, uzyskali poparcie Hitlera, który w istocie doprowadził do ich stracenia. Zbawcy Rosji okazali się zdrajcami narodu tak też mogą być postrzegani współcześnie ludzie, którzy stają przeciw panującemu ustrojowi, gdzie interes narodu, jednostki jest dla nich ważniejszy od wykładni demokracji opartej na kapitalizmie no bo cóż to za wolny rynek , który swoim działaniem uderza w zwykłych, prostych ludzi. Mamy jeńców rosyjskich walczących u boku Wermachtu zaś współcześnie mamy bezradnych Polaków poniekąd będących niewolnikami własnego systemu szukają wsparcia w Europie Zachodniej i partnerstwa z USA. Podobnie jak własowcy rozczarujemy się niemiłosiernie na naszych sprzymierzeńcach i w nadziei, że otrzymamy konkretne wsparcie ,rozwiązania ( bo myślenie ostatnio to nam nie wychodzi jakoś ) dostaniemy w zamian wysokiej jakości obraz chałtury za którą zapłacimy konkretną cenę.

czwartek, 24 lutego 2011

debet intelektualny...

To że w Polsce mamy poważny debet intelektualny to raczej główny powód naszych współczesnych kłopotów. Zbyt mało konkretnych inicjatyw w poszczególnych obszarach życia, powoduje, że my się zwyczajnie nie rozwijamy i o dziwo nikomu to nie przeszkadza-ostatnio podano nawet jak bardzo dużo Polaków czyta cokolwiek i naprawdę co do wyniku statystyk nie ma nawet co tego komentować. Zamiast tworzyć możliwości do wzajemnej współpracy na poziomie nowych innowacji, rozwoju własności intelektualnej to mamy przysłowiową lipę. Problem w tej materii mamy już na poziomie własnego państwa jednak ,żeby mówić o dobrze funkcjonującym państwie należy podjąć działania w obszarze wewnętrznej i zewnętrznej współpracy państw Europy Środkowej. Postawiłbym na rozwój sieci edukacyjnej. W ten sposób powiększymy zasoby ludzkie, wydajniej będziemy mogli zarządzać w przyszłości, bo teraźniejszość przeraża głupotą i bezmyślnością w postępowaniu. Sieć powiązań pomiędzy uczelniami tej części Europy jest w dobrej kondycji jednak brakuje czegoś co bym nazwał dopalaczem wdrażania projektów. Potrzebny jest zrównoważony rozwój a nie jak to ma się dotychczas, skrajność nędzy przeplata się z dobrze rozumianym bogactwem społecznym. Podzielona Europa to obraz , który obecnie oglądamy i nie jest to zjawisko pożądane gdzie brakuje wspólnego porozumienia w bardzo wielu kwestiach. Eksperyment z integracją Unii z nowymi członkami tej wspólnoty pokazała ,że zbyt wiele różnic dzieli te państwa aniżeli je łączy w jednolitą całość. Są zapewne korzyści jednak czy aby współmierne do wniesionego wkładu, raczej nie wydaje mi się, żeby nam chodziło o takie rozwiązanie. Rozwój myśli technologicznej, innowacyjnej co w bilansie kosztów strat i zysków będzie to bezcenna wartość dodatnia ,to właśnie nowe doświadczenia, szeroko zakrojone wspólne badania naukowe, różnorodne projekty badawcze to niektóre obszary które możemy poprawić .Taka wymiana wiedzy korzystnie poprawi funkcjonowanie wielu rejonów ,patrzenie zaś przez pryzmat państwa jest krótkowzroczne i nie przyniesie pożądanych efektów. Międzynarodowa współpraca w działaniu na korzyść regionów Europy Środkowej to jest prawidłowa logiczna prawda dzięki której tworzyć się powinny solidne fundamenty zdrowej gospodarki.

niedziela, 20 lutego 2011

rewolucji nie będzie...

Fajnie jest jak ktoś nas informuje ,że siedzimy na złożach gazu i ropy, wtedy rośniemy w oczach Zachodu, zachwyt i wiara w potencjał naturalnych złóż nie ma końca do momentu jak ktoś tego nie wykorzysta dla własnych celów. Nie ma co się oszukiwać, kraj który miał być suwerenny jest raczej państewkiem poddanym albo jak kto woli czymś na usługach Unii i Stanów Zjednoczonych. Wydaje się ,że mocne słowa jednak nie widzę innego słowa aby sklasyfikować to co wyprawiają nasi politycy względem polityki zewnętrznej państwa, wprawdzie polityk to też człowiek jednak oceniamy go nie za osobowość ale za faktyczne, konkretne działania na rzecz innych ludzi. Trochę takie naiwne podejście mamy do tej dużej polityki, chcemy żeby nas Rosja kochała, najlepiej żeby przy okazji przyznała się do Katynia w charakterze ludobójstwa tamtych czasów natomiast Unia dla nas powinna stanowić rodzaj bezprocentowego banku z którego będziemy tylko brać i brać. A gdzie w tym Polska ?
Ja widzę nasz kraj jako centrum czegoś co jest współtwórcą efektywnej, konkurencyjnej współpracy w różnych dziedzinach w odniesieniu do wzmocnienia spójnej ,terytorialnej integracji na obszarze Europy Środkowej. Unia jest reliktem przeszłości i niestety jako przestarzała struktura w obliczu nadmuchanego kryzysu zwyczajnie się sypie i szuka jak pasożyt nowych członków i o dziwo trafia na takich przysłowiowych jeleni jak Polska.W ten prosty sposób zobrazowana sytuacja Polski daje do zrozumienia , że rewolucji nie będzie a jedynie konsekwentna zmiana kierunku współpracy co do chociażby partnerów międzynarodowych pozwoli nam rozwinąć skrzydła i zmienić wizerunek na arenie międzynarodowej. Na początek musimy zmienić sposób rozumowania bo to daleko idące spoglądanie z nadzieją w stronę Unii Europejskiej i USA do niczego nas nie doprowadzi. Pogrążamy się z każdym dniem i fajnie by było aby w końcu ktoś zmądrzał i obudził się z tego toksycznego transu.

sobota, 19 lutego 2011

kto ma w ręku....

Tam gdzie swoje łapska wpycha rząd tam niestety potem mamy same problemy. Tak też się stało, polskie społeczeństwo odczuło wpływ rządu na instrumenty polityki gospodarczej. Można powiedzieć z uśmiechem na twarzy, że przez przypadek w sposób niekontrolowany wymknęła się kontrola nad cenami żywności. I to trochę dziwne w przypadku cukru, eksperci i dane dotyczące produkcji wskazują jednoznacznie, że cukru pomimo zmniejszenia produkcji jest pod dostatkiem. Mówi się, że cały ten kabaret to wynik braku podaży na całym świecie ale trzeba przyznać ze smutkiem ,że do tego palce przyłożyła polityka unijna w dziedzinie rolnictwa. Musimy się przyzwyczaić do suchej gadki w stylu …surowce rolne ulegną cenowo spadkowi. Wałek polega na tym, że za tym nie idzie spadek cen żywności więc nie trudno się domyślić ,że ktoś manipuluje bądź sztucznie utrzymuje ceny na pewnym poziomie. Nakręcanie ludzi ,że będzie coraz gorzej jest nieodpowiedzialne i stworzony obraz perspektyw wzrastającej biedy spowoduje, że ludzie wyjdą na ulicę .Nakręcanie ludzi i tak już sfrustrowanych i rozczarowanych obiecywaniem lepszego jutra nasili zjawisko nienawiści i społecznego buntu. Jednak co zrobić ,żeby wydawać mniej, bo w zapewnienia o spadku cen żywności to chyba już nikt nie wierzy. Na pewno zadanie mają ułatwione mieszkańcy wiejskich gospodarstw. Tutaj jest możliwość wykorzystania przy domowego ogródka ale niestety mamy tu do czynienia ze zjawiskiem sezonowości. Wiele produktów można samemu wykonać w domu i w przeliczeniu wydanych środków jest to bardzo opłacalne. Zmniejszenie kosztów żywienia upatruje również w wspólnych ,często rodzinnych zakupach, oszczędność na paliwie, zakupy po cenach niższych promocyjnych. Wskazanym czynnikiem wydaje się kupienie żywności bezpośrednio od producenta czy też dobrym rozwiązaniem wydaje się kupienie warzyw i owoców na przysłowiowych targowiskach. Jednak sztucznie regulowanie produkcji produktów rolnych ,nakładanie coraz to bardziej absurdalnych limitów co do wysokości danej produkcji spowoduje jak na ironie kontrolowany kryzys w obszarze żywności. Ciężko wtedy będzie tłumaczyć to zjawisko na zmieniające się warunki klimatyczne i związane z tym problemy. Co nam szkodzi a co nam pomaga na tej karuzeli wydaje się oczywiste jednak rosnące ceny spowodują wprowadzenie do Polski żywności modyfikowanej genetycznie a to zaś może spowodować nieodwracalne zmiany w środowisku, ale z drugiej strony może do przyczynić się do zwiększenia plonów rolników i spadku cen żywności. Kwestia sporna co do takiego rozwiązania jednak jak to ujął w swojej pracy prof. Tadeusz Żarski jedno jest pewne….kto ma w ręku żywność ten rządzi światem.

czwartek, 17 lutego 2011

to się nawet opłaca...

Słowa wielkich mistrzów pozwalają na chwilę zatrzymać się i spojrzeć z perspektywy czasu na wagę słów i ich wielkość w tworzeniu rzeczywistości. Sekret Kwiatkowskiej to trzymanie wagi co ma być rzeczywistą receptą na długie życie. Jakże wymowna forma kwintesencji naszego życia, waga jest wyznacznikiem fizycznego odniesienia do ciała jak również jest symbolicznym wymiarem sprawiedliwości, narzędziem odpowiadającym za rzeczy dobre i złe, elementem wyznaczającym ubóstwo i bogactwo. Waga –wyznacznik norm, określonych zasad, współczynnik czegoś co wydaje nam się właściwe, pożądane. Jednak czym jest świadomość wagi politycznej postępowania polityków wobec społeczeństwa. OBIETNICA- rodzaj zobowiązania się do czegoś względem kogoś. Jest to najczęściej stosowana forma relacji polityka z obywatelem. Najczęściej kojarzona z kiełbasą wyborczą, mamieniem ludzi o korzyściach płynących z ogólnego poparcia danej frakcji politycznej. To się nawet opłaca ,nic nie kosztuje, kilka ciekawych nierealnych propozycji ,które trafią w gust wyborców i mamy wylansowaną partie rządzącą państwem. Tak też im bardziej hojne są obietnice rządu tym bardziej będzie to bolało naszego obywatela. Jakże chwalebne są intencję rząd w kwestii obniżania kosztów do tego stopnia żeby chociaż jedną obietnicę nierealną dotrzymać. Wywlekanie systemu emerytalnego wydaje się takim dobrym tematem który można podciągnąć pod kategorię obietnica,jednak co wydaje się faktem to jakaś waloryzacja emerytur i rent ,która stanowi wyraźną zasłonę dymną do ciągu braku działań zmierzających do naprawy systemu emerytalnego. Rynek broni się przed różnymi dziwacznymi pomysłami rządu co wydaje się coraz to śmieszne ,bije np. do lokat jednodniowych. Stosunek do państwa i gospodarki polityków to raczej przypomina jakiś poligon doświadczalny aniżeli konsekwentna, stabilna polityka oparta na założeniach – obietnicach. Uproszczenie systemów, zmniejszyć obciążenia podatkowe to niezbyt popularne hasła rządu. Chyba brakuje mądrości w dalekowzroczności w postępowaniu, logiczna wydaje się zasada, że gdzie mamy więcej podatków tym mniej przychodów z niego będzie. Fajnym przykładem było posunięcie poprzednich rządów dotyczące obniżenia akcyzy na wódkę. Zdziwienie ogromne było tych urzędników, którzy zauważyli trend wzrostowy w sprzedaży tego iście narodowego napoju a co za tym idzie wzrost kwoty z przychodu akcyzy.Czasem coś się uda ale to tylko czasem.

środa, 16 lutego 2011

sięgać do kieszeni...

To się nazywa wrażliwość społeczna …inflacja do góry ,ceny do góry ,VAT ma tendencie wzrostową, mały prezencik od NFZ w postaci zwiększających się kolejek w przychodniach bo po co leczyć ludzi w nocy albo w niedzielę. Słaba pozycja PSL, spada zaufanie do rządu Tuska, działania zmierzające do poprawy swoich notowań PiS –u, normalnie bombardują nas informacjami, które w żaden nie wpływają na poprawę jakości i godności życia obywatela. Sporo emocji nam dostarcza informacja o podwyżce pensji pań, panów posłów i senatorów. A wydawałoby się ,że polityka jest monotematycznym bełkotem jednak czasem można wyciągnąć z tego jakieś ciekawe pierdy. Jeśli choroba jest zawsze dramatem to w przypadku struktur NFZ możemy mówić o jakieś tragedii narodowej. Szukanie oszczędności w tym sektorze w chwili , kiedy polskie społeczeństwo systematycznie się starzeje a bezrobocie osiągnęło ładną liczbę 13-tu % jest swoistą kpiną z podatników. Dzisiaj dociera do nas informacja na temat likwidacji aż 40% placówek, które świadczyły usługi nocą i w święta. Wnioski same się nasuwają… jak chcesz chorować albo sobie umierać to lepiej zrób to na tygodniu i w czasie godzin pracy doktorków. Absurd goni absurd i jak naród głupi, ślepy i głuchy tak kolejna głupota rządowa przejdzie bez echa i wszyscy będą udawać ,że jest dobrze. Nikt jeszcze nie wpadł na pomysł zlikwidowania NFZ ale w tym tempie troski państwa o obywatela myślę, że po za czynnikiem emocjonalnym będą ku temu racjonalne przesłanki. Po co pisać demagogie w stylu państwo chore to i system chory skoro są to zjawiska na tyle widoczne , że nie wymagają komentowania. Kapitalizm wymusił na rządzie stosowanie niebezpiecznej praktyki, manipulowanie tak społeczeństwem żeby stwarzając pozory dobrych intencji sięgać do kieszeni Polaka coraz częściej. Arogancja i marnotrawienie pieniędzy wielokrotnie udowodniono kolejnym rządom, brak odpowiedzialności cywilnej powoduje powstawanie debilnych ustaw, niepoprawnych rozporządzeń a co za tym idzie fantazja w interpretacji tych wszystkich przepisów przez rząd i społeczeństwo. To daje do myślenia, czy jesteśmy gotowi do dojrzałego egzaminu z budowania solidnych podstaw silnego państwa. Tak jak Amerykanie mają dzisiaj swojego świstaka tak u nas oznaką wiosny są sygnały o nadchodzących podwyżkach w różnych sektorach przemysłu bez jakiś większych ku temu podstaw ekonomicznych.

piątek, 11 lutego 2011

przejaw lękowy....

Najpierw myślałem, że chodzi o troskę małych niemowlaków, potem przez chwilę naszło mnie, że może rząd chce pomóc rodzicom tych pociech jednak wszystko przemawia za tym, że zwyczajnie brakuje w tym kraju rąk do pracy więc wydaje się słuszną decyzją posłać dzieciaki do żłobka a matki do pracy zawodowej. Żłobek jako placówka opiekuńczo-wychowawcza dotychczas nie stanowiła większego problemu. Jako instytucja należącą pod parasolem opieki zdrowotnej finansowana była z naszego wspólnego kapitału. I wszystko nadal byłoby fajnie gdyby nie wyż demograficzny. Ten proces powoduje zwiększone zapotrzebowanie na żłobki co na dziś sytuacja tej formy pomocy państwa obywatelowi wygląda w opłakanym stanie. Obawy uzasadnione przy wzrastających kosztach utrzymania takich placówek spowodowało reakcję rządu, który po staremu znalazł rozwiązanie w przeniesieniu odpowiedzialności na gminy tym samym likwiduje status żłobka jako zakładu opieki zdrowotnej. Państwo mogłoby mieć problem z utrzymaniem większej niż dotychczasowa liczba placówek a trzeba przypomnieć ,że liczba żłobek z roku na rok systematycznie malała. Powstawanie żłobków niepublicznych, opiekunki etatowe będą pewną formą uzupełniającą przestrzeń w tej kwestii jednak nie spowoduje rozwiązań o określonym zamiarze. Swoją drogą gdzie byś człowieku nie spojrzał tam widać wyraźnie brak pieniędzy a co gorsze, widać, jak wypływają, znikają nasze społeczne fundusze z każdym rokiem. Normalny przejaw lękowy, przez wiele lat nic nie robiono żeby w tym sektorze cokolwiek poprawić, natomiast w momencie wizji rosnących kosztów podejmuje się działania aby zmniejszyć sobie obciążenia z tego tytułu. Po za smutną postawą rządu, bo inaczej nie można tego nazwać, myślę, że będą wynikały z tego również korzyści. Duże pole do manewru mają przyszłe nianie, wprowadzenie statusu dziennego rodzica pozwoli na opiekę nad własnym i najdalej do pięciorga takich maluszków. Istotnym elementem nowych korzystnych rozwiązań jest nastawianie na edukację już w tak młodym wieku .Poprzez zabawę rozwijającą opiekunowie wraz z rodzicami będą stwarzać możliwości do poprawnego rozwoju małego aniołka.

poniedziałek, 7 lutego 2011

i obejmuje fotel senatora...

Wizja tragicznie wyglądającej Polski przewija się w tych moich postach. Nic dziwnego skoro scenariusze pisane są przez rzeczywistość a ja czasem przytaczam co niektóre fakty i staram się aby przedstawić na tyle obiektywnie wydarzenia na ile jest to możliwe. Żeby nie było nudno to dziś trochę na wesoło będzie. Wydaje mi się ,że hiciorem tego tygodnia będzie wielki powrót do gry pana Henryka Stokłosy. Jestem pod wrażeniem , że facet skazany za korupcję, wcześniej przez wiele lat senator swojego regionu, w wyborach uzupełniających zdobywa dostateczną ilość głosów aby ponownie sprawować zaszczytną funkcję w naszym kraju. Tylko u nas jest to możliwe ,żeby człowiek na którym ciąży 20 zarzutów będzie senatorem ! Fenomenem wydaje się jego cała postać. Niedawno aresztowany w ciągu dwóch dni bezproblemowo zbiera 6 tys. podpisów i jako jeden z najbogatszych ludzi w Polsce, wzorowy podatnik będzie stanowił o formie politycznej debaty w Polsce. Według mnie polityk powinien być nieskazitelny, wzór do naśladowania, człowiek któremu można powierzyć losy państwa a tu sytuacja nawet z dreszczykiem, senator nawet może poszczycić się listem gończym. Przez wiele osób podejrzewany o korupcję, taka zazdrość , że on coś potrafi zrobić i nie boi się stawiać czoła ludzkiej naturze ,a dokładniej, ludzkiej pazerności i chęci szybkiego wzbogacenia się za pewne korzyści dla zainteresowanego. Facet się śmieje i ironizuje z władzy ,postawa wręcz prawidłowa, ponieważ na każdym kroku potrafi udowodnić, że jest dobrym biznesmenem, politykiem i jako przedsiębiorca daje wielu ludziom zatrudnienie. Inną sprawą jest w jaki sposób doszedł do tak bajecznych pieniędzy jednak istotne jest jaką pozycję osiągnął na dzień dzisiejszy. Być może jego zakłady śmierdzą dosłownie jednak obraz samego Stokłosy wydaje mi się zabawną, śmieszną sprawą. W sposób jawny ośmieszył Polskę, trochę decyzja sądu w Strasburgu mu w tym pomogła, i co wydaje mi się wręcz niewiarygodne pomimo tych wielu afer i zarzutów nadal utrzymuje się na powierzchni i ma się bardzo dobrze. Facet jest swoistym jednostkowym cudem gospodarczego fenomenu w kraju, zabawnie ogląda się jak człowiek odbudowuje swoją pozycję i obejmuje fotel senatora. To jest tragikomedia w jednym wykonaniu, obraz funkcjonowania prawa w Polsce, pokazany potencjał gospodarczy jednego człowieka z drugiej strony wizerunek zacofania cywilizacyjnego państwa i postawa wesołego Henryka w obliczu polityki.

piątek, 4 lutego 2011

mówiąc o Europie...

Unia Europejska jako żywy symbol rozpadającej się wspólnoty ,to żadna przyszłość lecz surowe fakty jakże smutne dla członków tego towarzystwa. Niemcy mają dość zabawy w ratowanie padających krajów i ponoszenia ciężaru za krytyczny stan gospodarczy tych jednostek. Dociera do nas informacja na temat powstania w Unii nowej unii tym razem obejmującej kraje takie jak Niemcy i Francja. Układ zacieśnienia polityki gospodarczej ma być myślą przewodnią koordynacji gospodarczej całej Unii. Będziemy mieli wspólną zupę jednak głównymi konsumentami będą te dwa dominujące kraje. Wychodzi na to ,że mówiąc o Europie będziemy mówić o kanclerz Merkel i prezydencie Sarkozym. Do tego procesu w przyszłości mogą dołączyć inne kraje, które jak czytam zostaną zaproszone. Fantazji to im nie brakuje, trzeba przyznać, że są najbardziej wpływowi na kontynencie jednak taki rodzaj tupetu spotyka się bardzo rzadko. Śmierdzi tu bardzo poważnym podziałem Europy na bogatą i biedną, ideologia wspólnej Unii zawiodła i Niemcy, a i tutaj nie ma co się dziwić, są zwolennikami wprowadzenia jednolitego modelu niemieckiego, gdzie upatrują sens w zasadzie dobrego zachowania w dziedzinie gospodarczej, budżetowej, społecznej. Najciekawszy wał w tej całej deklaracji jest chęć podniesienia zdolności unijnego funduszu pomocowego z kwoty 250 na 440 miliardów euro. Bardziej zbliżone realiom mogą być próby ujednolicenia systemu podatkowego, podniesienie wieku emerytalnego ale wyżej wymieniona kwota to mocno zwala z nóg. Myślę, że takie kraje jak Belgia, Słowacja czytają projekt z uśmiechem na twarzy ponieważ oni nie posiadają środków na bieżące sprawy państwa a co dopiero mówić o tym, żeby finansować inny bankrutujący kraj. Faktycznie miały miejsca zdarzenia, gdzie z tych środków kryzysowych skorzystano żeby ratować Grecję, Irlandię ale samo łożenie na taki fundusz jest zbyt wysoką ceną w obliczu tych nowych pomysłów kanclerz Merkel. Gołym okiem widać, że to nie ta liga a i zawodnicy są z górnej półki. Nawet nie próbuje umieścić w tym projekcie Polski bo tutaj to nawet przysłowiowymi trampkarzami nie jesteśmy chociaż jak znam polską spontaniczność, będą głosy przychylne takiemu rozwiązaniu a my jako twarde mózgi gospodarcze bardzo zapragniemy uczestniczyć w tej dyscyplinie glagiatorów. Trochę to dziwne , wszystkie znaki na niebie i na ziemi przemawiają za tym ,żeby z dystansem i z umiarkowanym entuzjazmem podchodzić do Unii ,a my Polacy ,widocznie z braku jakichkolwiek innych perspektyw na przyszłość ,idziemy jak te barany na rzeź w nadzieii, że wszystko się jakoś ułoży.

czwartek, 3 lutego 2011

solidarni inaczej...

To co następuje po katastrofie smoleńskiej jest wręcz na granicy absurdu i rzadko spotykanej w takich momentach, ośmieszających się wzajemnie polityków co do poruszanego tematu. To co klepią na okrągło jest niebywale nudne i męczące. Wydaje mi się, że najlepszym podsumowaniem tych smutnych wydarzeń jest powstanie pomnika jako wyraz pamięci tamtych wydarzeń w miejscowości Tatabanya na …..Węgrzech. Współtwórcami postumentu jest polonia węgierska. Pisałem już kiedyś o korzyściach jakie płyną ze wspólnego zbliżenia tych krajów pod kątem ekonomicznym ale również i historycznym. Po raz kolejny pokazali nam, że takie zdarzenia łączą nas wszystkich a upamiętnienie Katynia okresu wojennego i katastrofy smoleńskiej zaowocowało symbolicznym pomnikiem. Wielki pokłon w stronę narodu polskiego dowodem przyjaźni i partnerstwa. No inną kwestią jest fakt ,że my szukamy przyjaciół całkiem gdzie indziej ,czyli tam gdzie są pieniądze. Jakże jesteśmy próżnym i pustym państwem no ale to kolejny przykład naszej konsekwentnej, durnej polityki. W całym zdarzeniu istotny jest fakt, że całą uroczystość zlekceważyła ambasada polska a już nie ma co wspominać o przedstawicielach naszego rządu na tym uroczystym wydarzeniu. To nawet nie przypomina skandalu, takie znieważenie dyplomatyczne strony polskiej jest wyraźnym sygnałem braku odpowiedzialności i niekompetencji zarówno ambasady polskiej w Węgrzech jak i strony rządowej Polski. Myślę ,że należałoby zapalić znicze ale nie pod tym wspaniałym symbolem jaki powstał Tatabanyi ale po to żeby upamiętnić śmierć polskiej dyplomacji, która resztkami swojej godności udaje ,że istnieje. Solidarni inaczej potrzebują porządnego kopa żeby się obudzić, słusznie zauważył Wałęsa, należy rozgonić to całe towarzystwo bo chcąc czy nie chcąc poprzez swoje działania i jak w tym wypadku ich brak, wciągamy Polskę w ruinę, którą później będzie ciężko odbudować na nowo. Zepsuć jest łatwo jednak naprawa potem jest długa i mozolna, wymaga ostrożności i cierpliwości czego niestety u nas silnie mocno brakuje. Czasami przypominamy te krowy, które dużą ryczą a mało mleka dają….

wtorek, 1 lutego 2011

Ja nie bronię premiera

Tyle lat transformacji i mamy imponujące efekty gospodarcze. Nic ino usiąść i płakać. Najbardziej wymownym wręcz skandalicznym efektem wolności, drogi którą obrali nasi poprzednicy są najgorsze z możliwych warunki ludzkiej egzystencji poprzez wyzysk i czerpanie potężnych zysków z tego tytułu poprzez istnienie hipermarketów. Nie ma co się na ten temat rozpisywać, stało się, strzeliliśmy sobie samobójczego gola i teraz chcąc czy nie chąc możemy podziwiać z boku jak wygląda kapitalizm w wykonaniu zachodnich jak na ironie ,naszych sojuszników. Poniekąd trochę śmieszna sytuacja bo nikt nawet nie potrafi powiedzieć jak to się stało i wyjaśnić tym małym, średnim przedsiębiorcom dlaczego muszą zwijać swój lokalny interes. Ciekawe czy jest jakaś granica debilizmu bo czytam, słucham różnych informacji i nie umie się nadziwić, że mamy tylu wykształconych ludzi w Polsce a w żaden sposób nie przełożyło to się na efektywność i wydajność ich pracy. Ironicznie można rzec, że efekty są imponujące. Posiadaliśmy dobre 100 spółek o charakterze strategicznym, większość już trafiła pod młotek, zaś kolejne są przygotowane do golenia. Mamy wiele finansowo i ekonomicznie trafionych inwestycji, chociażby takie PZU, gdzie sprzedaliśmy udziały za jakieś 5 mld po to żeby ktoś wpadł na pomysł odkupienia tych udziałów za 18 mld zł, to się nazywa interes, mamy smykałkę do pozbywania się pieniędzy. Być może po tym incydencie szkoły wyższe pootwierały takie kierunki ekonomiczne aby masowo produkować takich ekonomistów, aby mogli wykazać się na przyszłość bardziej spektakularnymi pomyłkami. Na forum publicznym słyszymy opinie o wyłącznej odpowiedzialności rządu za taki stan rzeczy,częściowo ludziska mają rację bo premier Tusk trochę nie panuje nad sytuacją,jeśli tak delikatnie można nazwać najwyższy poziom bezrobocia, narastający dług publiczny, wzrastające niezadowolenie społeczne. Ja nie bronię premiera bo po uszach powinien oberwać co nieco jednak widać tutaj kolejną cechę charakteru narodowego a mianowicie mowa o przyzwyczajeniu. To że brakuje bezpieczeństwa energetycznego to jakoś strawimy, widocznie prywatyzacja jednorazowa jest bardziej opłacalna dla łatania dziury niż osiąganie zysku z wypłat pochodzących z dywidendy przez okres kilku kolejnych lat. Przyzwyczailiśmy się jako społeczeństwo ,że Skarb Państwa z każdym rokiem systematycznie nas okrada tłumacząc lakoniczne swoje potrzeby finansowe ale co ważne, że właśnie to samo państwo przyzwyczaiło się czerpać z finansowych zasobów Polaków na rzecz utrzymania struktur państwowych. Darmozjady zwyczajnie z przyzwyczajenia sięgają po nasze środki bo tak proces ten trwa krócej i jest o wiele prostszy. Nawet nie próbuje się poprawić stanu funkcjonowania państwa, jakaś reforma, obniżanie kosztów tylko na skróty. Jak uzyskać 12 mld zł żeby zasypać rosnącą dziurę, premier Tusk odpowiada-po co mamy zabierać się za oczekiwane reformy sektora publicznego i systemu emerytalnego skoro nasz ukochany ZUS ,przeżywający ostatnio swoje problemy może zostać zasilony pieniążkami OFE. Transfer takich środków podreperuje stan państwa na daną chwilę, jednocześnie zmniejszając nasze emerytury bo te pieniądze zamiast na siebie pracować pochłonie dziura budżetowa. Tusk wie, że martwić się o nasze emerytury będzie miała za zadanie kolejna grupa rządowa będąca przy władzy więc patrzenie krótkowzroczne wydaje się na te chwile jak najbardziej wskazane i właściwie w jego odczuciu. W tamtym roku perłę naszej gospodarki sprzedaliśmy co okazało się dla nas po raz kolejny chybioną inwestycją- bije do zbycia akcji przez państwo spółki KGHM, więc podniesienie podatku jest mile widziane. Świadomość ,że oddalamy się od Unii, bo jeszcze niedawno pragnęliśmy przyjąć wspólną walutę, w tej sytuacji skok inflacji jest procesem dopuszczalnym ale po co rozwijać rodzinną przedsiębiorczość skoro można dobijać jeszcze to co pozostało w obiegu. Myślę, że nie jest to wyłącznie moje zdanie na temat tego co przedstawia obraz nędzy demokracji w wykonaniu dzisiejszej władzy, poprzez ironię i ośmieszanie pomysłodawców ustaw podkreślam jak dużo potrzeba nam wysiłku i wytężonej pracy aby ponownie wrócić na właściwe tory.