czwartek, 29 września 2011

Spotkanie zwane szczytem.

Widmo kryzysu w strefie euro było już od dawna widziane ale u nas nikt nie chciał brać tego pod uwagę, wogóle nie brali tego do swojej świadomości a teraz nagle wszyscy udają ,że dzieje się jakaś niezrozumiała sytuacja. No cóż, funkcjonalny debilizm nie ominął nawet Polski jako państwa prawa i ogólnie rozumianej demokracji. W ogólnie panującej nudzie i społecznym rozczarowaniu w Warszawie odbędzie się wydarzenie o pięknej nazwie –Szczyt Partnerstwa Wschodniego. Takie spotkanie członków UE i innych przedstawicieli nie jest bezpośrednią inicjatywą naszych władz a jedynie jest wynikiem działań jakie Polska podjęła w ramach przewodniczenia w strukturach UE a to jest duża różnica. Samo spotkanie prawdopodobnie nic nowego nie wniesie do obecnej sytuacji gospodarczej a jedynie przysporzy licznych utrudnień w ruchu drogowym oraz nałoży na nas spore koszty takiej międzynarodowej pogaduchy. Spotkanie wydaje się być już na samym początku mało istotne z punktu spraw bieżących w całej Unii, fakt ,że nie pojawią się takie postacie jak Sarkozy czy Cameron poważnie zmniejsza rangę takiego wydarzenia. Sama inicjatywa być może jest dobrym pomysłem, tak do końca niewiadomo czy to był pomysł Szwecji czy Polska wpadła na taką inicjatywę, w każdym bądź razie nie widzę w tym wspólnego mianownika dla interesów Unii. Chęć zbliżenia się do takich krajów jak Armenia,Białoruś,Gruzja wcale nie musi oznaczać ,że zostaną jakieś podęte poważne deklaracje w tym kierunku, bardziej chodzi tu o udawanie ,że Unia silnie mocno interesuje się krajami wschodnimi ale nic po za tym. Polska szuka pieniędzy aby wzmocnić więzi tam gdzie nikt obecnie ich tam nie szuka, mało tego ,nikt nie ma potrzeby interesować się Wschodem trochę to przypomina udawaną politykę Obamy, przylatuje żeby pokazać jak bardzo ważni jesteśmy dla USA jednak nic z tego nie wynika. Tak też tutaj zapewne usłyszymy o zapewnieniach, deklaracjach, nowych inicjatywach ale to wszystko będzie dalekie od rzeczywistości, taki trochę bełkot polityczny na wyższym poziomie. Można jedynie pochwalić Węgrów za wymiganie się od organizowania czegoś co nic nie da, trzeba pamiętać ,że takowe spotkanie czy jak kto woli „szczyt” miało pierwotnie odbyć się u Węgrów, mieli nosa i oddali pałeczkę Polaków tym samym pokazali ,że potrafią dbać o własne pieniądze i wcale im nie spieszy się żeby w sposób bezsensowny je wydawać. Trudno ocenić komu przyniesie większą radość zlot mądralińskich ale chyba Ukraina jest państwem najbardziej zainteresowanym podjętych decyzji. Patrząc na całokształt wydaje mi się, że dobraliśmy sobie złych kolegów do piaskownicy, wciągnęli nas w zabawę która niczego nie uczy a poprzez trwanie w tym zamkniętym zarysie ( wydawać by się mogło że jest na odwrót ) buduje się obraz zniechęcenia i niebezpiecznie zmierza w kierunku bez drogi powrotu. Prawdopodobnie byliśmy za Unią ( ach te fundusze strukturalne-rzeka pieniędzy ) jednak tak do końca nikt nam nie wytłumaczył z czym to się je i zbieramy żniwa naszej bezmyślności. Mówimy, co wydaje się zabawne o suwerenności jednak należałoby zmienić znaczenie tego terminu bo ile można udawać ,że nie popełniliśmy błędu. Niestety, to nie była nasza piaskownica i nie nasze zabawki...

sobota, 10 września 2011

Dobre chęci.

Ciężko kogokolwiek namówić do pracy bez świadczenia finansowego bo jak tu można pomagać innym jak samemu się ledwo koniec z końcem wiąże. Smutne realia większości polskiego społeczeństwa. Praca ponad wysiłek za niewielkie pieniądze nie jest fundamentem dla wolontariatu w tym kraju. Miało być lepiej a jakoś wszyscy bidę klepią i nie widać perspektyw na lepsze jutro. Nic nam nie pozostaje jak współczucie dla tych co mają się gorzej ale z drugiej strony jeśli pozostawimy tych potrzebujących na łaskę państwa to tragedia murowana. Nie jest rzeczą nową, że my Polacy- i nie ma co ich tu winić za taki stan rzeczy ,jesteśmy pod kątem aktywności społecznej daleko na końcu różnych tabel. Pazerność i rządza pieniądza to nurty współczesnej kapitalistycznej gospodarki, to grzech na tyle duży, że wyklucza naszą wspólną ojczyznę ( mocne słowo ) z państw odpowiedzialnych i dojrzałych na krzywdę ludzką. Powstają liczne organizacje pozarządowe, fundacje jednak w tym wszystkim jest zbyt mało zaangażowanych społecznie obywateli. Dzieje się tak ponieważ ludzie nawet jakby chcieli za bardzo nie wiedzą z kim o tym porozmawiać, gdzie mogli by skierować swoje umiejętności, żeby zostały z pożytkiem dla innym dobrze wykorzystane. Taki odruch serca jest mile widziany i co ważne jak zauważyłem często dotyczy ludzi, którym w życiu również się nie przelewa. Prawda boli ale ludzie prości, mniej wykształceni są tymi największymi wolontariuszami. Inną sprawą są imprezy odbywające się cyklicznie gdzie chociażby Owsiak zbiera kasiorę dla potrzebujących. To są takie momenty gdzie potrafimy jednoczyć się w imię wyższych wartości jednak są to jednorazowe odruchy dobroczynności. Mamy problem z zaufaniem instytucjom które na co dzień zajmują się działalnością charytatywną ,tak do końca nie wierzymy ,że środki zebrane na dany cel trafią bezpośrednio do adresata. Naród ,który chce pomagać ale chłodno i podejrzliwie ocenia dobre chęci takowych instytucji. W Polsce wolontariat w takiej formie to czysty niewypał, to można zmienić kierując wyraźny sygnał w stronę zakładów pracy. Firma jest miejscem gdzie spotyka się wiele różnych osobowości, każdy posiada inne, różne zdolności i przy odrobinie chęci i wygospodarowania wolnego czasu można zdziałać bardzo dużo. Dużą rolę w tym upatruje w działalności danej firmy, która wchodząc w dany projekt w sposób przejrzysty buduje swój wizerunek na rynku lokalnym ,przy założeniu, że dana akcja ma charakter lokalnej działalności. Taki rodzaj integracji, wspólnej organizacji wolontariatu ma wymierne korzyści. Jako załoga która ma jakiś cel daje wiele korzyści, poprawiamy komunikację z samymi sobą, taka praca zespołowa bardziej zbliża nas tematem, integrujemy się z potrzebującymi i pokazuje jak bardzo jesteśmy zgranym zespołem. Plusy są po obu stronach, ci co pomagają mają moralną satysfakcję i świadomość ,że coś mogli dla innych zrobić a i ci ,którzy otrzymują taką pomoc mają choć przez tą jedną chwilę trochę lepsze te życie niż dotychczas. Ja bardzo cenię ludzi ,którzy bezinteresownie tworzą takie projekty, cenię ludzi którzy plują na „mózg narodowy” który coś robi w tym kierunku ale tak do końca nie wiadomo co, cenię ludzi ,którzy sami niewiele mają a potrafią się z innymi podzielić.

czwartek, 8 września 2011

trend homofobii

Jak przystało na naród katolicki mamy u siebie szeroko rozwiniętą homofobię. Wszystkiemu winien Kościół. Jak na kraj rozwijający się to trzeba przyznać w tym temacie rozwijamy się bardzo mało jeśli chodzi o tolerancję, potrzebę akceptacji ludzi o całkowicie innej orientacji światopoglądowej w relacjach damsko –męskich. Ciężko mi to przyznać ale w dużym stopniu wpływ na postawę naszego społeczeństwa w tym temacie nakreśla instytucja kościelna. Pomimo ,że Kościół nie jest zwolennikiem dyskryminacji takich odmiennych związków, nie może zaakceptować takiego stanowiska jako pewnej normy społecznej. Uprzedzenie jest zjawiskiem powszechnym i należałoby w tym momencie ludzi uświadomić w tej kwestii, zapoznać ich z problematyką zagadnienia. Tymczasem homofobia staje się zjawiskiem które trafiło na podatne podłoże, bardzo liczną część wiernych stanowią ludzi w średnim i podeszłym wieku stąd też ich świadomość na pewne rzeczy jest widziana jednostronnie. Temat trudny do zaakceptowania i niestety, co często się zdarza, księża nie ułatwiają swoją postawą aby naród katolicki patrzył ze zrozumieniem na tego rodzaju zjawiska. Nie możemy oczekiwać ,że Kościół nagle się zreformuje i rozszerzy swoje dogmaty religijne bo jakby nie było na przełomie wielu stuleciu ta religia przetrwała niezmiennie dzięki swojemu konserwatyzmowi. Jeśli coś wydaje się chore, nielogiczne powinniśmy zostawić taką treść przekazu pod ocenę społeczeństwa i z uwagi na niską tolerancję większości katolickiej strony społecznej ,potrzebny jest czas. Akceptacja i zrozumienie w tej kwestii mają w moim odczuciu bardzo długą drogę przed sobą.
Często sugerujemy się Zachodem jako wyznacznikiem pewnych trendów- bo to nic innego jak odejście od tradycyjnego modelu rodziny-my jako Polacy na dorobku, wiele rzeczy widzimy jako przejaw nowoczesności, dojrzałości demokratycznej z góry zakładając, że jest to lepsze, bardziej przydatne a jakoś nigdy tej drugiej strony nie potrafimy zauważyć. Trochę to przypomina antysemityzm, może faszyzm. Problem nieuzasadnionego lęku wynika z braku nieznajomości tematu stąd też opiera swą niechęć w oparciu o media, instytucje wiarygodne, tworzymy propagandę która niewiele ma wspólnego z percepcją tych osób ,które tak silnie mocno przeciwstawiają się bez racjonalnego podejścia do innej postawy niż on sam posiada.

poniedziałek, 5 września 2011

Bez prądu.

Ostatnio panowie posłowie jakoś cicho siedzą w sprawie tzw. Bezpieczeństwa energetycznego. Wydarzenia jakie maja miejsce każdy wolałby przemilczeć i nawet nie próbuje się drażnić obywatela który i tak nerwy ma podciągnięte dość wysoko. Dużym zaskoczeniem na rynku spotkała się transakcja firmy Vattenfall, która postanowiła sprzedać swoje aktywa ,tym samym jako znaczący dystrybutor energii zmniejsza swoje działania na terenie Polski. Duża firma swoim posunięciem daje wyraźny sygnał, że taki rodzaj działalności jest nieopłacalny, nawet jeśli jest inaczej to napewno nie w takim stopniu zarabia się jakby oni sami to widzieli w swoich sprawozdaniach finansowych. W sumie nie ma co im się dziwić, sieci i słupy energetyczne pamiętają lata komunistycznego socjalizmu, nadchodzi taki czas że trzeba wszystko wymienić i zmodernizować a to są już poważne kwoty. Przespaliśmy okres gdzie była możliwość szukania pieniędzy z funduszy unijnych,robiliśmy małe rzeczy,skromne projekty a teraz lada moment trzeba będzie do wspólnej kasy wpłacać i wcale to nie będzie miły gest. Mamy trochę gazu, nawet wiatraki stoją ale to niewiele zmienia obraz producentów energii. Przysłowiowy wał polega na tym ,brakuje nam potencjalnych źródeł energii a to co mamy jest przestarzałe i mało wydajne. Technologicznie silnie mocno odbiegamy od jakichkolwiek standardów więc jak to u nas bywa często publicznie mówimy o potrzebie budowy, modernizacji, nowych technologiach a jeśli chodzi o realizacje tych pustych słów to już nie ma chętnych ,którzy by mogli podjąć się tego rodzaju działaniom. Nie chce poruszać tematów elektrowni jądrowych bo to bardziej dla entuzjastów i dla posłów z wysoką gorączką. Obiecująco wyglądają projekty związane z elektrowniami węglowymi ale kto to wybuduje panowie i panie ,trochę za dużo abstrakcyjnego myślenia i fantazji wdarło się do tego posta. Wali się system energetyczny z dnia na dzień, cena jakoś nie chce iść w dół a i zaraz jak na przykładzie Vatterfallu tak za bardzo nie będzie kto miał ten prąd przesłać. Trzeba dodać ,że o podobnym rozwiązaniu, analogicznie o próbie podjęcia cięć kosztów w firmie myśli kolejna firma i wcale bym się nie zdziwił jakby zaczęła realizować ten zamiar. Nie mamy już nadwyżek energii i ten mały obywatel ponownie odczuje skutki durnej polityki rządu a właściwie jej nieudolności w tej materii. Tu nie trzeba być jasnowidzem ale czekają nas poważne problemy energetyczne a i cena za prąd spotęguje niezadowolenie społeczne do tego stopnia ,że szybko nam zapał przejdzie do Unii i jej iście doskonałego prawa.

czwartek, 1 września 2011

Ślepy zaułek.

Każdego z nas dopadają co pewien czas jakieś kryzysy i ku mojemu zdziwieniu pomimo słonecznej pogody taka przypadłość trafiła się mnie samemu. Nie chodzi o depresję ,złe samopoczucie ale o niemoc w działaniu czego objawieniem jest kryzys niewiedzy. Ktoś powie ,o ten mądraliński co z góry zakłada, że wie więcej niż inni a jednak rzeczywistość weryfikuje wszelkie niedoskonałości i niedociągnięcia. Trzeba pamiętać i mieć świadomość ,że nie ma ludzi idealnych. Borykając się na co dzień z różnymi tematami- nie ma czegoś takiego jak problem, są tylko kwestie z trudnościami które należy w sposób rozsądny rozwiązać- z pokorą i właściwie ze złością zdaje sobie sprawę jak mało pojęcia człowiek ma w sobie na temat różnych przepisów, formularzy, praw, obowiązków et cetera. Rzeczą niemożliwą to wszystko spamiętać a co dopiero mówić o fizycznym wykorzystaniu tej wiedzy.
W polityce temat trudny, kreujemy w mediach wizerunek ludzi poprawnych, nienagannych bo tego wymaga poprawność polityczna jednocześnie zapominamy o tym jak wyglądamy we własnej ocenie. Samokrytyka nie wchodzi w rachubę bo budowanie wizerunku to podwaliny pod wyborczy sondaż. Manipulowanie informacjami, przeinaczanie faktów, tworzenie postawy mającej słuszność to postawa ludzi słabych. Odpowiednia interpretacja faktów pozwala jednemu tworzyć obraz osoby pozytywnej, nienagannej w mówieniu i rozumowaniu co często fałszuje wizerunek takiej osoby. Świetna sprawa na chwilę jednak w dłuższej perspektywie to droga do nikąd, ślepy zaułek.
Usprawiedliwieniem takiej postawy nie może być charakter i zwyczajna chęć lepszego samopoczucia. Tworzy się aura braku zaufania, zagłuszona zostaje dobra relacja i co ciekawe często taka postawa jakby nie było, wizualnie fałszywa i obłudna ,uzyskuje akceptacje społeczną. Każdy by chciał mieć sytuację jasną, przejrzystą i na tym powinno opierać się budowanie relacji a nie jak to bywa obecnie, obarczać i doszukiwać się przyczyn niejasności w ludziach. To jest istotne, taką postawę skrytykuje kilku a w sumie ta cała reszta osób będzie akceptowała taki stan rzeczy. Chyba nawet dobrze ,że kształcimy przyszłych filozofów bo ten fenomen zakrzywiania rzeczywistości zasługuje na solidną debatę.
Ludzie chcą wierzyć, oczekują zmian stąd też statystyki wyborcze mają się całkiem nieźle pokazując jak naród po raz kolejny ślepo w cichej nadziei na lepsze jutro ,pójdzie z pełną świadomością oddać swój wyborczy głos.Trochę to zabawne ,ludzie słuchają ,że powstał projekt walki z kryzysem i ciężka praca nad tym projektem będzie przez kolejne lata co wskazywałoby ,że po tych silnie mocno wytężonych działaniach być może partia w tym boju pomacha mieczem i wszystko co dobre z tego wyniknie zwyczajnie przypisze swojemu postępowaniu. Cóż poradzić, szara rzeczywistość i kompletny brak poczucia etyki i odpowiedzialności.