wtorek, 28 kwietnia 2009

koty tak mają...

Taki spokojny dzień,słoneczko,dzieci biegają i wszystko byłoby wspaniale gdybym nie popatrzył na rachunek rozliczeniowy za wode…opadłem z sił.Znowu cudowne rozliczenie przyszło,zaraz jeszcze dołożą rozliczenie za ogrzewanie i ochota każdemu przejdzie na radość do życia.Sprytne te życie,jak się sam nie wykończysz to Cię dojadą ,od filozofia egzystencji.Ostatnio rozmawiam na gg z taką dziewczyną.Bardzo ciekawa osoba,ekscentryczka taka nawet,wyobrazcie sobie śmiga w glanach,fascynuje się fotografią,wychowuje dzieciaka,jest indywidualistką,chodzi własnymi ścieżkami,zbudowała wokół siebie świat na swoje podobieństwo ale i tak wydaje mi się,że jest nieszczęśliwa….

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

...co robi Tomasz..

Piękna pogoda a Tomasz co robi.....myje okna, wiesza zasłony ,pierze firany. To się nazywa wyzwanie ,facet podejmuje się działań stanowczo dla niego niestworzonych. To jest jakieś wariactwo, mało tego ,wrąbałem zasłony do pralki i ku mojemu zdziwieniu wyciągnąłem je jakieś pomiętolone, odwirowało tylko za nim na to wpadłem to było po fakcie. Trzeba było to jakoś wyprasować ale nie u mnie na tym moim żelazku nastawić na tą pare więc wyszłojak wyszło...dobrze ,że rzadko kogoś zapraszam do siebie bo jak to powiesiłem to myślałem ,że się tylko przeżegnam. Z myciem okien to też jakaś pomyłka, okazało się, że tam są podwójne okna czyli mycie okien w wersji podwójnej, przyznaje, zmachałem się ale przynajmniej widze co jest za oknem. A teraz jak pomyślę, że został mi jeszcze jeden pokój to płakać mi się chce......a niech mi jakieś ptaszysko nasra na te okno to wytłuk ecałe stado

wtorek, 14 kwietnia 2009

rosół.....

Przypominam sobie ile to wesel w życiu obsłużyłem,ile to zabawnych sytuacji było z tym związanych. Nawet oblałem kiedyś gościa rosołem …no co,to nie moja wina ,że nie można było nigdzie postawić wazy albo jak szampana otwierałem,korek tak wystrzelił niefortunnie,że kobietka oberwała nim w pośladki ,ale siara była,myślałem,że spale tam się ze wstydu.A jaki wysportowany byłem od tych przysiadów przy gościach ,żeby kielicha walnąć hehe..to były czasy…młody byłem to i wlać można było więcej w siebie,normalnie przyjemne z pożytecznym.I chyba dlatego,że za dużo tego wszystkiego się naoglądałem to teraz jakoś nie ciągnie mnie do tego wszystkiego.Najbardziej sobie chwale pobyt we Wiśle,byłem zaproszony tam gościnnie do obsługi wesela,no super sprawa,góry,zima, wszędzie biało. Kucharki to typowe góralki a one to za kołnież nie wylewały hehe.Najgorszy moment przyszedł w momencie kiedy trzeba było torta wnosić.Okazało się,że nie mają tam specjanych wózków i mi było już tak wesoło,że informacja o tym mnie przeraziła.Szkoda,że nie widzieliście tych gości, oni się modlili,żebym go doniósł w jednym kawałku….niosłem trzy piętrowy tort weselnym na bani…..

i smakowało...

Jak fajnie teraz sobie usiąść na molu i spoglądać na morze,patrzyć na te fale,jedna przewija się przez kolejną….hmm…Ustronie Morskie.To były czasy,miałem tam praktyke miesieczną na kuchni,wyobraźcie sobie ,byłem z krwi i kości chodzącym kucharzem.Gotowałem dla wczasowiczów amciu amciu,najbardziej niewdzięczna robota to obieranie dla tych głodomorów ziemniaków,otwieranie puszek z rybami i standardowo mycie garów. Przypomina mi się taka babcia,ona była taką kucharyją.Ta to lubiła sobie popić czasami hehehe…wszędzie pochowane miała Tur – y to taki regionalny napój w stylu jabola,nawet dobre było,miałem okazje nażłopać się z miejscowymi tym wynalazkiem…pierwszy raz odkryłem znaczenie powiedzenia….żygać dalej niż widzieć.Ale wracając do naszej poczciwej babci,miała kiedyś taki dzień kulawy,że omyłkowo-chyba- wrzuciła szmate od podłogi do olbrzymiego gara a zupa dalej się gotowała i gotowała.Nikt się nie skarżył o dziwo i smakowało tym wczasowiczom hehe.

piątek, 10 kwietnia 2009

historia nas oceni.....

Opowiem wam pewną historię…….Mamy rok 1932.Niemcy.Szare budynki,ludzie szwędają się po ulicach,szaleje inflacja,bezrobocie rośnie.W kraju władze sprawuje Hindenburg a kanclerzem jest generał Kurt von Schleicher.W listopadowe,zimne popołudnie odbywają się wybory,do władzy dochodzi KPD co w następstwie tego wydarzenia pod naciskami do władzy dochodzi Hitler.Na scenie pojawia się również holender z pochodzenia, Marinus von der Lubbe.Facet był sympatykiem komunistów i ponoć chory psychicznie.Podpala kotary w siedzibie Reichstagu. Hitler wykorzystuje ten fakt przeciwko komunistom i dokonuje aresztowań człomków KPD. Zaczynają się prześladowania,ograniczenia swobód obywatelskich,wprowadza się stan wyjątkowy, który trwał do końca III Rzeszy.Umiera prezydent i tworzy się państwo totalitarne pod wodzą Hitlera.
Proces lipski ma miejsce we wrześniu 1933,odbywa się pokazowy proces gdzie Lubbe otrzymuje wyrok śmierci,na ironie zasługuje fakt,że miał 3 współwinnych bułgarów tego wydarzenia,którzy znając prawo niemieckie wykazali wiele sprzeczności.Został ścięty na gilotynie….Na wniosek brata Lubbe w 1967 dochodzi do rewizji wyroku i skazanie na 8 lat za podpalenie natomiast w 1980 roku całkowicie zostaje uniewinniony a w 2008 wyrok uchylony ze względów formalnych…..i tak zaczeła się właśnie ta cała rzeźnia…

myjka ciśnieniowa...

Tak minął tydzień…ciekawie nawet.Na brak zajęć nie narzekałem,troche to smutne ale większość każdego dnia zajmowała praca.W sumie tylko praca.Może inaczej by było jakbym jakąś ciekawą dziewczynę miał ale to chyba już nie realne.Dzisiaj przylazł facet do nas i próbował się pozbyć myjki ciśnieniowej ,miał bajere musze przyznać,tak nawijał,że jeszcze troche i przekabaciłby nas. Pecha miał w momencie kiedy pojawił się kierownik działu do którego należy te urządzenie.Mina panu zrzędła ale myjka pracowała bez zarzutów hehe i nawet milcząco i sprawnie opuścił market.Czego ludzie nie wymyślą,żeby postawić na swoim…..

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

....niedziela

Nawet udana ta niedziela była. Oczywiście wstałem już o piątej rano....i zaczęło się całe wariactwo. Najpierw kofi, potem wymyśliłem , że szłoby zrobić jakiś pranie i tak też zrobiłem. W między czasie śniadanko, poranna telewizja czyli przegląd informacji o nowych głupotach naszego rządu, sprawdzeie poczty e-mail bo oczywiście jak nic nie piszą to ciągłe usuwanie spamów itp. a jak piszą to wiecznie o jakiś problemach, które niezbyt mnie interesują.. Impreza w kościele czyli duchowe pojednanie i podsumowanie całego tygodnia i na obiad do staruszków. Tutaj już była mała Ania i robiła porządki w pokojach, można sobie to wyobrazić co mam na myśłi jak dziecko dwuletnie usiłuje sprzątać. Musiałem sięz nią jeszcze pobawić co skończyło się dla mnie naciągniętym nosem i porozciąganym golfem...znacie to ...lampa- nos, lampa- nos....I spotkałem się z dziewczyną z klasy średniej ...w końcu. Na 12 lat braku znajomości widzieliśmy się raptem 2 godziny. Chyba była rozczarowana...Wiedziałem, że nie pomyliłem się co do niej, jest taka jak sądziłem. Miała na twarzy zmęczenie tym wszystkim, dużo pracuje, jest ambitna...chodzący anioł......ale czy ja zasłużyłem na anioła .....

piątek, 3 kwietnia 2009

...dział

Ta praca to jakaś pomyłka… zapierdziela człowiek i nawet nie wie w imie czego .Kiedyś myslałem,że pracując tu zdobedę coś,jakiś awansik,jakieś stanowisko,poszanowanie u ludzi a tu jak na złość ani awansu,każdy wytyka ci palcem jaki to jesteś beznadziejny,stwarzasz konflikty,brak porozumiewania się z pracownikami i tak można wymieniać.Wiecie dlaczego przenieśli mnie na inny dział…bo pracowity jestem i dobry murzyn z mnie.Co ja mogę poradzić na to,że tam pracują tacy ludzie,że naprawdę,jakby to była moja firma to podziękował bym im za taką prace.Jakieś jedno wielkie nieporozumienie……