czwartek, 30 czerwca 2011

nie ma o czym pisać...

Tak jak nas opisują w gazetach zagranicznych tak zapewne będziemy postrzegani w świecie realnym. Szczerze patrzę na to ze zdziwieniem ale jakoś potrafię zrozumieć taki punkt odniesienia do Polski. Bardzo ciekawie opisało nas ostatnio czasopismo The Guardian w artykule „Polska w skrócie”. Jestem pod wrażeniem spostrzeżeń do jakich doszedł autor tego tekstu. Zwrócono uwagę na systematycznie malejącą populację naszego narodu, coraz więcej ludzi opuszcza nasz kraj a całe zjawisko nabrało rozpędu po wejściu Polski w struktury UE.Oni to zauważyli ale w Polsce udaje się, że to jest proces naturalny i nie podnosi się tego tematu do rangi problemu.Jako kraj dla cudzoziemców stanowimy mało atrakcyjną lokalizację, od dekady poziom obcokrajowców nie zmienia się a co za tym idzie nadal w sferze religijnej dominuje znacząco katolicyzm. Jeśli chodzi o gospodarcze aspekty, zauważono tą dziwną anomalię, że z całej Unii tylko Polskę nie dotknął kryzys co bardziej w moim przekonaniu wynikło z faktu ,że jesteśmy krajem słabo rozwiniętym, więc dzięki temu zacofaniu nasze struktury bankowe i finansowe nie uległy spekulacyjnemu potopowi. Boom budowlany jaki towarzyszy wzrostowi gospodarczemu to wyłącznie zasługa Euro 2012.Wylosowano nas do zorganizowania olimpiady, co spowodowało ,że musimy -nie że chcemy, dostosować całą infrastrukturę zgodnie z wytycznymi FIFA. Dochodzi do paradoksalnych sytuacji, że dopuszczamy Chińczyków do budowy autostrad, którzy większego pojęcia nie mają o kosztach inwestycyjnych całego przedsięwzięcia. O tym ,że popełniliśmy błąd pisałem wcześniej jednak teraz widać nieudolność państwa i brak jakichkolwiek zasad w chronieniu rodzimego rynku. Niewiele również poświęcono miejsca naszemu rządowi. Nie dziwię bo i nie ma o czym pisać za bardzo. Wspomniano o chwiejnych, krótkotrwałych koalicjach które są w ciągłym konflikcie z samą sobą jak i z opozycją. I tu też trochę z ironią zauważyli ,że jest to najbardziej stabilny rząd w całej historii Polski czyli reasumując ta cała szopka co ma miejsce teraz to najlepsza rzecz jaka nas do tej pory spotkała. Francuzi docenili naszą kuchnię, okazuje się ,że jesteśmy bardzo nie doceniani w tej dziedzinie zawodowej. Zmienia się również stereotyp Polaka alkoholika. Zdominowanie naszego rynku takimi trunkami jak wszelakiego rodzaju piwo i wino trochę na chwilę pozwoliło Europie zapomnieć ,że wiele lat mieliśmy dużo podobieństw do wiecznie pijących Rosjan. Widzą ,że podobają nam się programy w stylu X-Factor jednak polska kinematografia klękła już dawno temu. Brakuje nowych twarzy w stylu Kieślowskiego, Polańskiego czy Wajdy. Nawet w muzyce nie mamy czym się pochwalić, poprawkę można wziąć na zespół Kult czy odpowiednik Britney jakim jest Doda. Historyczne urazy nie umożliwiają Polsce normalnie funkcjonować na arenie międzynarodowej, nawet stereotyp polskich mężczyzn pasuje tutaj odpowiednio do takich przymiotników jak rycerski, romantyczny. Wszystko kojarzy nam się z minionymi latami gdzie brakuje współczesnej Polski. Na zakończenie The Gurdian jakby po części chcąc usprawiedliwić nasze podejście do wszystkiego próbuje opisać nasz charakter narodowy.Po za tym ,że jesteśmy hojni,gościnni i dumni nasze nastawienie do życia chyba wynika z wielkiego historycznego ucisku ,który ma wyraz niestety pesymistyczny,jak całe nasze usposobienie, chociażby w pierwszych słowach naszego hymnu. Swoją drogą spytaj Polaka co u niego słychać, odpowiedź jest jednoznaczna i wymowna

poniedziałek, 27 czerwca 2011

wspólne stanowisko....

O wiele bardziej potrzebujemy współpracy z Bałkanami niż z tą starą upadającą Europą. Niestety nasze patrzenie i rozumowanie często jest płytkie i krótkowzroczne co w efekcie przyniesie nam w dłuższej perspektywie więcej strat aniżeli pożytku. Wchodząc w struktury Unii wybraliśmy drogę na skróty jednak pomimo korzyści jakie płyną z tego rodzaju położenia w wielu dziedzinach spowodowało to beztroskie, lekceważące podejście do spraw bieżących wynikających z obowiązku wobec obywateli. Naiwność w dobre chęci Unii przekłada się na coraz to większe potrzeby i chęci sięgania do bezzwrotnych pieniędzy z funduszy unijnych. Przez chwilę zapomniało nam się ,że lada chwila będziemy musieli więcej wpłacać do tej wspólnotowej kasy niż brać jak było do tej pory. Istotnym problemem są pieniądze, których zwyczajnie brakuje. Do podobnych wniosków doszła grupa naukowców, która w Sofii spotkała się na konferencji dotyczącej ekonomicznych i społecznych uwarunkowaniach rozwoju rolnictwa i obszarów wiejskich w Polsce i w Bułgarii po wstąpieniu do EU. Pozwoliło to na wymianę wspólnych doświadczeń obu krajów przed i po wstąpieniu w struktury unijne. Wprawdzie spotkanie miało wyprowadzić wspólne stanowisko w sprawie finansowania WPR obu krajów z drugiej strony pokazała ta konferencja jak bardzo ważna jest dla tych krajów polityka rolna.Obie strony miały trudności z restrukturyzacją rolnictwa ,brak kasiory i odpaństwowianie obszarów rolnych doprowadziła do rozdrobnienia rolnictwa i pozostawieniu wielu użytków rolnych na pastwę losu. Sposób wprowadzania funduszy strukturalnych i inwestycyjnych poniekąd nakreślał obraz kształtowania się rolnictwa indywidualnych posiadaczy ziemskich. Przy tak znaczącej powierzchni,bo rzędu 56 % użytków rolnych ścisła współpraca tych dwóch państw jest uzasadniona i w dłuższej perspektywie opłacalna. Dzisiejsza wymiana handlowa z Bulgarią jest słabiutka a i zainteresowanie polskich przedsiębiorców jest małoznaczące chociaż w odniesieniu do firm bułgarskich jesteśmy dużo bardziej zainteresowaniu inwestycjami w tym kraju. Wprawdzie jest wiele miejsc gdzie zmarnowaliśmy unijne pieniądze i jest wiele błędów ,które zostały popełnione w tym segmencie gospodarki jest okazja aby pomóc innych uniknąć własnych debilnych decyzji. Opierając się na pieniądzach z Unii, bo jak się okazuje jest to jedyna alternatywa dla słabo rozwiniętych państw powinniśmy wykorzystać ten moment na stworzenie konkurencyjnej oferty dla krajów wysoko rozwiniętych. Tutaj upatruje korzyści z takiego postępowania, Unia się sypie i być może to egoistyczne podejście bynajmniej oparte na daleko idących wnioskach okaże się początkiem rozwoju Europy Środkowo-Wschodniej o mocnych fundamentach gdzie dominacja państw z tego obszaru będzie wyznacznikiem trendów dla całej gospodarki. To nie są życzenia nierealne jednak logiczna i sukcesywna polityka wspólnoty europejskiej ,która daje podstawy aby zacząć zmieniać trendy w gospodarce i całą uwagę poświęcić krajom rozwijającym się.

środa, 22 czerwca 2011

za bardzo chcieliśmy....

Budujemy przewagę konkurencyjną na niższych kosztach wynagrodzeń pracowników i może byłby to nadal dobry pomysł jednak czasy się zmieniają a firmy niestety drepczą w miejscu w swoim rozumowaniu. Możliwe że mamy takie tępe prawo w kraju, które upraszczając, pozwala na robienie z obywateli naszych przysłowiowych idiotów. Najlepsze są sondaże w tym kraju, często wychodzi na to że kilkadziesiąt osób jest w stanie wyrazić uczucia całego narodu, obraz imponujący zważywszy na jednolite działania naszych elit partyjnych, które- ironicznie patrząc na nich, uznajmy, że dwoją się i troją byle tylko choć na ułamek sekundy ten biedny Polak poczuł się członkiem światowych procesów i zmian które mają zmierzać poprawie jakości życia społeczeństwa. Można ubolewać nad faktem ,że już minęło dobre 20 lat od czasów okrągłego stołu, gdzie to właśnie tam ideologia PRL została postawiona w stan niezrozumiały przez wielu. Porozumienia ,które zostały zawarte ukazywały obraz czegoś nowego, rewolucja w nowym życiu, początek transformacji w kraju. To były wyżyny a teraz czas zejść na ziemię i surowo przyjrzeć się realiom. Dostaliśmy tyle wolności ,że nam się w łepetynach poprzewracało całkowicie. Zwycięstwo nad komunistami stworzyło niejasną sytuację ale poznaliśmy co to wolne wybory, niezależna prasa, wolny rynek gospodarczy. Takie dogadanie się z władzami czego finałem był Okrągły Stół ,otworzyło nam taką drogę demokratyczną która skierowana na Zachód miała być sama w sobie bytem koniecznym i fundamentem do dalszego rozwoju. Trochę nas przerosła ta chęć poprawy jakości życia.Za bardzo chcieliśmy i za szybko w swoich oczekiwaniach gonienie starej Europy spowodowało, że chcąc nie chcąc szybko zbliżamy się do granic bankructwa. Dochodzi do sytuacji ,że wszyscy zarabiają a państwo nie potrafi zapanować nad saldem przychodów i rozchodów.Rządy się zmieniają a każdy chce wydawać coraz więcej więc musi podnosić podatki a że to drażliwy temat pozostawiają to kolejnej ekipie rządowej i powstaje dziura budżetowa.Tusk widząc ,że nie poszaleje z budżetem podjął mało popularną decyzję co w efekcie podniosło poziom inflacji i w kraju ludzie przeklinają na panującą drożyznę. Prawdopodobnie dowali jeszcze oliwy poprzez wsparcie budżetu jakąś pożyczką z Banku Światowego ( chyba ,że już się zapożyczył ) co idąc za przykładem Grecji poznamy co to znaczy kosmiczne oprocentowanie takiego kredytu.Efekt takich poczynań dla społeczeństwa będzie zadowalający, dziura budżetowa nawet przyzwoita, państwo ma kasiore na wydatki coraz to większe, zaufanie do rządu będzie rosło a premier będzie w naszych oczach budował drugą Barcelonę (? ) bo głupio wspominać o porażkach gdzie budowaliśmy swego czasu drugą Japonię albo Irlandię.

czwartek, 16 czerwca 2011

ten brak zaufania...

Nie trudno zauważyć ,że w kraju dzieje się coś na tyle magicznego co w dużej mierze dotyka nas wszystkich. Ano moi drodzy ta złośliwa zaraza bo inaczej tego nie można nazwać jest czymś co ekonomiści nazwali tak ładnie a mianowicie – inflacja. Taki sobie wskaźnik wzrostu cen który w wyniku nieudolności i braku konkretnych rozwiązań naprawczych spowodował, że media mają fajny temat. Porównują ceny ubiegłoroczne z dzisiejszymi i nie potrafią się nadziwić jak bardzo wzrosła cena paliwa, cukru czy jabłek. Niedouczeni panowie w rządzie obrali drogę na skróty w wyniku czego, właściwie powinniśmy być dumni z tej naszej głupoty, osiągnęliśmy poziom inflacji prawie na poziomie 5 %.Mamy wzrost cen największy od 10 lat i nie zapowiada się, żeby rozwiązanie tego problemu -bo to już jest poważny problem, miało rychło nagle samo się rozwiązać. Dzięki tak sprawnemu posunięciu nasze bankrutujące państwo znacznie poprawiło swój stan posiadania a co za tym idzie zmniejszyło na tyle dziurę budżetową że możemy mówić o wręcz „rewolucyjnym” rozwiązaniu tematu finansów państwa. Co tak naprawdę się stało,cena paliwa poszła do góry czyli poprzez szybko rosnące ceny rząd chciał powiększyć swoje wpływy do budżetu, cena wyższa to i VAT większy, większe przychody to i podatek od dochodu rośnie sobie natomiast wydatki państwa są rozciągane w czasie, często słyszymy że rząd nie przekazał środków szpitalom itp., co powoduje ,że ten deficyt wygląda na o wiele mniejszy. Dzięki tym fachowcom słyszymy o stale rosnących stopach procentowych -kto wziął kredyt na mieszkanie to wie co to za ból, daleka od optymizmu jest gospodyni domowa ,która pomimo oszczędnej gospodarki domowej musi sobie odmówić kupna produktów żywnościowych. Ludzie wyjdą na ulicę, wszystko idzie w górę a świadczenia i płace stoją w miejscu, teraz ten brak zaufania i granice ludzkiej wytrzymałości już teraz można obserwować przy próbie prywatyzacji JSW. Polacy muszą sięgać po oszczędności bo panująca w kraju drożyzna to rządowe lekarstwo na problemy gospodarcze tego kraju. Znowu tam gdzie miało być coraz lepiej zwyczajnie jest coraz gorzej gdzie pod przykrywą zagrywek psychotechnicznych próbuje się Polakom wmówić, że jesteśmy na dobrej drodze i stanowimy silne państwo w tym obszarze Europy. Propaganda sukcesu nie idzie w parze z rzeczywistością, bezrobocie w kraju jest potężne, przypominam,że ci wszyscy co wyjechali to potencjalni bezrobotni i nie należy o tym zapominać a co niestety rząd Tuska przemilcza dyskretnie ten fakt. Lekkomyślne rozwiązanie trochę przypomina to nasze budowanie dróg, chcemy szybko, tanio i oczekuje dobrej jakości. Jest to niemożliwe do spełnienia i z góry skazuje nas na porażkę. Kompromitacja przed światem jest przed nami natomiast wstyd i brak zaufania do rządu staje się faktem.

środa, 15 czerwca 2011

na własny użytek...

Do Polski przyjeżdża Francuz, sprzedaje swój dom ,ratuje zabytek -ruinę na Dolnym Śląsku i zostaje ukarany potężną grzywną za to ,że postanowił wyciąć drzewo , które zagrażało całemu zabytkowi a wszystko dzięki wdzięcznym sąsiadom, którzy postanowili być donosicielami. Polskie realia to taki poziom absurdu, którego fenomenu nikt nie zrozumie jeśli samemu nie będzie się mieszkańcem tego kraju. Ciekawego rabunku natomiast dokonali panowie o dziwo w stanie trzeźwości rąbnęli cała linię produkcyjną jednej z firm rolniczych tylko po to żeby po cenie złomu sprzedać w pobliskim punkcie złomu. A co to alkoholu to tutaj konsekwencją w piciu wykazał się 27 letni mieszkaniec z Chrzanowa ,który mając 3,6 promila prowadził rower i nie było by w tym nic dziwnego ale taka ilość promili uczyniła go rekordzistą. To są tylko rzeczy udokumentowane a ile jest przypadków o których nic nie wiemy. Nieproporcjonalne umiejętności do pozycji to coś z czym codziennie zmagamy się również w polityce, zwyczajny brak niekompetencji powoduje że to co powszechnie nazywamy absurdem staje się tak oczywiste że jest normalnością. Jeśli tkwimy w kłamstwie i powielamy go w każdej nadażającej się okazji to czynimy te kłamstwo poniekąd prawdą do tego stopnia ,że gubimy wartości co jest prawdą a co nie.Miałem do czynienia kiedyś z takim dyrektorem, facet miał ciekawą osobowość jednak niezmiennie tkwił w przekonaniu ,że myśli racjonalnie i obiektywnie pomimo ,że posiadał informacje powiedzmy z jednej szuflady. Tak cząstkowa wiedza czyniła z niego prostolinijnego faceta o ograniczonym poczuciu odpowiedzialności, który nie bacząc na rzeczywistość, stan faktyczny tkwił niemiłosiernie w swoich przekonaniach. Trochę mu współczuje bo to trochę jak mówić do dziecka z autyzmem żeby zrozumiało i pojęło naszą naturę egzystencji a ono w swojej prostocie, powie że rozumie o co nam chodzi jednak to będzie zaspokojenie naszej satysfakcji aniżeli prawda jaką chcieliśmy uzyskać. Myślę ,że to tak jak z naszym polskim słownictwem, problem z komunikacją powoduje ,że różnie w różnoraki sposób wiele rzeczy interpretujemy na własny użytek stąd też próbuje się usprawiedliwić zasadność polskiego absurdu, właściwie wyższości działań nieracjonalnych nad tymi ,które w naszych oczach są poprawne społecznie. Jakaś mądra głowa z Uniwersytetu Wrocławskiego zbadała naszą zasobność słownictwa i próbowała nas zaszufladkować patrząc na nas sposób życia. Okazało się ,że za pomocą takich wyrażeń jak kur…, pier…, je…., ch… potrafimy wyrazić wszystkie swoje emocje, odnotowano 350 rozmów gdzie do tych słów nadano 47 znaczeń. Styl życia Polaka podwyższa ten poziom absurdów i powoduje ,że kroczymy po cienkiej linii dosłownie donikąd. Jakby na specjalne życzenie unicestwiamy się nie myśląc o tym ale mając w swojej świadomości próbujemy być poprawni. Wszyscy dobrze wiemy ,że przykład idzie z góry jednak jesteśmy świadomi plus ta nasza niemoc, że ryba psuje się od głowy stąd też ta polska demokracja będzie zawsze skrzywiona w zła stronę.

wtorek, 14 czerwca 2011

zaczyna się obraz nędzy...

Szczególne gratulacje dla ekipy ,która naiwnie dała się wmanewrować w układy z Chińczykami. Ja już kiedyś o tym pisałem, że współpraca z tańszymi Chinami to pójście na łatwiznę i tak też się stało. Debilizm wziął górę i próba przeforsowania teorii ,że można budować taniej okazała się całkowitą klapą ale w Polsce niestety takie krótkowzroczne rozumowanie jest w modzie więc takich nietypowych zwrotów akcji będziemy mogli częściej oglądać. Szybko, tanio i na odpierdziel to my już znamy ,potrafimy tak też sami pracować jednak jak przychodzi do konkretnej roboty to zaczyna się obraz nędzy i rozpaczy,przedstawienie na granicy pomieszania komedii z tragedią. Rząd daje ciała na każdej linii ale co się dziwić jak tam każdy patrzy ,żeby jak najdłużej przetrwać w obozie Tuska i ze szczególną serdecznością przytakiwać oczekiwaniom premiera. Być może krytyka jest wskazana jednak jeśli jej jest zbyt wiele to całe te oburzenie wydawałby się mogło już na tyle czymś normalnym ,mało interesującym że nikogo nie wzrusza ani nie rusza. Nie można Tuskowi pomóc skoro on sam już sobie nie daje pomóc. Tutaj widać ,że dobre chęci już nie wystarczą, głupia sejmowa gadanina nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości zaś ilość faktów wskazującymi kolejno coraz to bardziej spektakularne porażki jest z każdym dniem coraz częściej przypominane w mediach. To nasze stado polityków niczym postacie z pracy Andrzeja Dudzińskiego są mało ciekawe, kontrowersyjne mimo to chce się na nie patrzeć. Być może po raz kolejny zaskoczą nas swoją głupotą ,nadal chcemy żeby ten czy tamten był tym za kogo się uważa albo tym za kogo do tej pory go uważaliśmy. Myślenie o przyszłości to mrzonka i rzeczywistość zbyt odległa dla naszych polityków żeby w ogóle móc rozmawiać ale w myśl zasady ,że czego nie da się powiedzieć to trzeba pokazać czy też co można pokazać tego nie da się powiedzieć zamysł przychodzi tylko jeden- budujemy słabe państwo niczym babki na piasku a wszystko opiera się na badaniu granic wytrzymałości społecznej. Stworzenie warunków ekstremalnych czyli takich daleko odbiegających od normalnych spowoduje szybką decentralizację państwa i da początek z jednej strony rozproszeniu się władzy publicznej ale i w końcu pozwoli powiatom, gminom rozwijać się proporcjonalnie do stanu posiadania.Droga nie jest łatwa ale daje współmierne korzyści dla poszczególnych rejonów a co w moim odczuciu powinno stanowić fundament zdrowej gospodarki już chociażby na poziomie administracji publicznej.Wprawdzie obserwujemy taką sytuację jednak ona wynika bardziej z nieudolności poszczególnych resortów aniżeli ze zwykłej chęci przechodzenia państwa w ręce gmin i miast. Myślę ,że nie warto wygłaszać osądów czy opinii tylko po to żeby sobie samemu powiedzieć – a nie mówiłem, ze tak będzie. Cena za lojalność i wierność w naszym kraju jest wysoka i nieopłacalna jednak mając wymiar społecznej egzystencji jest wartością nieocenioną. Cena jaką płacimy teraz to fakt, że jesteśmy bliżej Bałkanów niż Europy Zachodniej a ekipa Tuska zdaje sobie z tego doskonale więc jak się temu bliżej przyjrzeć to budujemy tanie państwo potężnym kosztem Polaków.

sobota, 11 czerwca 2011

słabość tego systemu...

Mając na myśli to, że rzeczywistość nie jest tak zła lub trudna nigdy nie możemy tego samego powiedzieć o naszych podatkach. Polityka fiskalna w tym kraju ma już za sobą długi staż więc można powiedzieć ,że państwo w zabieraniu obywatelowi z ich wszak pustych kieszeni doszło do perfekcji. Wiele lat transformacji, podpatrywanie Francuzów, zmieniające się formy opodatkowania doprowadziły do takiego śmiesznego stanu gdzie jeden system podatkowy objął 98 % naszych obywateli. Zawsze wierzyłem że państwo nie skrzywdzi swojego obywatela jednak ono same wrzucając wszystkich do jednego wora ewidentnie i perfidnie wykorzystuje masowość zjawiska do własnego bytowania. Efekt jaki na przestrzeni lat wypracowali mądralińscy to fakt ,że podatki pośrednie będąc wyższymi pozwolą na wprowadzenie niższych podatków bezpośrednich. Świadczy to o tym ,że obawa przed społecznym buntem dla każdego kolejnego rządu staje się coraz to mniejszym zagrożeniem jednak nie będzie tu można mówić o zadowoleniu społecznym ani teraz ani w najbliższej przyszłości. Nikt się nie spodziewał znacznego spadku wzrostu wpływów do budżetu a niestety takie działania spowodowały, że opłacalność wegetacji w kraju stawała się coraz bardziej znikoma. Oparto się na zamyśle tym samym uznając że jest to „podatek sprawiedliwy” ,w istocie dało to korzyści podatnikom bogatszym. Słabość tego systemu to chyba brak możliwe kilku dodatkowych instrumentów fiskalnych. Na razie widać żenującą postawę organów skarbowych, które silnie mocno szukają sposobów ,żeby ściągnąć podatki z osób , które uciekły od tego systemu aby i to jest smutne, mogły w końcu godnie żyć. Taki system podatkowy, który w głównej mierze oparł się na podatku VAT stawia nas w szeregu z takimi krajami jak Estonia, Irlandia ,Łotwa czy Portugalia, nie trzeba wspominać jaka jest sytuacja gospodarcza w tamtych krajach dzisiaj. Wysoki VAT uderza w najmniej zamożnych i nawet dla średnio zarabiających jest uciążliwie wysoki jednak jeśli długo jeszcze nie zmienimy tego debilnego rozumowania rządowego na temat przychodów do budżetu to możemy podzielić los niektórych członków Unii a do tego napewno nikt głośno nam się nie przyzna.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

...nieudolna próba

Zawsze jak powstaje nowa inicjatywa ,jakiś projekt dla ułatwienia życia społeczności polskiej mocno się zastanawiamy kto i ile na tym zarobił, a właściwie jaka grupa ludzi na tym najbardziej skorzysta. Fajnym przykładem, być może do końca niezrozumiałym w swoim bycie jest powstanie karty Polaka. Powstaje dokument stwierdzający przynależność do narodu polskiego. Cel i idea szczytna jednak komu i czemu ma tak naprawdę posłużyć. Podstawowy wymóg dla przyszłego posiadacza karty jest znajomość języka polskiego. Kryterium dzięki któremu nagle osoby zainteresowane silnie mocno zaczęły uczyć się języka. Posiadanie odpowiednich dokumentów zwiększa wiarygodność i prawdopodobieństwo otrzymania takiej karty. Stworzenie ustawy regulującej wymagania i korzyści z posiadania Karty Polaka zaowocowało złożeniem w różnych krajach na ogólną liczbę prawie 50 tys. wniosków. Imponujące jednak coś co miało być patriotycznym gestem, swoistym rozliczeniem Polski wobec pokrzywdzonych rodaków ,którzy z przyczyn niezawinionych znaleźli się w takiej sytuacji wydaje się pomysłem nietrafionym i w swojej istocie w żaden sposób nie spełnia oczekiwań naszych obywateli na obcej ziemi. Reakcja chociażby Białorusi wydaje się niczym nowym, dla nich sytuacja jest jednoznaczna, osoby, które w jakikolwiek sposób są finansowane przez inne państwa są zwyczajnymi agentami tych państw a co za tym idzie, mogą stanowić zagrożenie a na to jest na Białorusi odpowiedni paragraf. Być może powstanie karty miało dobre intencje,przywileje z tego tytułu nawet ciekawe – spora ulga na przejazdy kolejowe, darmowe wejściówki do muzeów czy chociażby bezpłatna opieka zdrowotna w nagłych przypadkach. Szansa na polepszenie relacji, tam gdzie dla państwa polskiego ludzie na Wschodzie pomału zostali zapomnieni teraz poprzez taką symboliczną integrację mogą choć przez chwilę poczuć się Polakami. Na Litwie z tą akceptacją Polski do rodaków też nie wygląda za ciekawie. Okazało się, że posiadacze tej karty nie mogą pełnić funkcji na szczeblach lokalnych i państwowych. Obawa o interes narodowy nasiliła tylko nienawiść do Polaków bo nie jest rzeczą nową ,że obywatele polscy w krajach byłego Związku Radzieckiego nie cieszą się uznaniem i popularnością. Beznadziejność sytuacja podkreśla nawet sama postawa celników polskich do rodaków ze Wschodu ,którzy posiadają ową kartę. Podejście ironiczne, z pogardą i ze śmiechem powoduje, że czują się ( posiadacze karty Polaka ) osobami niechcianymi ale można mieć tylko nadzieję, że to są odosobnione przypadki na granicach naszego państwa. Tak naprawdę okazuje się ,że taka forma integracji spowodowała tylko pewien rodzaj nacisku politycznego a nijak się to ma do całej rzeszy Polaków na Wschodzie. Tak też i tym razem interes polityczny mocno rozbiega się z oczekiwaniami obywateli. Mieliśmy pomóc Polakom a jedynie tylko pogorszyliśmy ich i tak ciężki stan posiadania resztek wartości polskiej przynależności do Ojczyzny. Daliśmy nadzieję która okazała się w rzeczywistości tylko pustymi słowami. Posiadanie Karty Polaka to nieudolna próba podtrzymania więzi z rodakami na kresach wschodnich gdzie niestety daliśmy do zrozumienia ,że nie stać nas na nic innego i po tylu latach jedyny gest w tamtą stronę okazał się kolejnym ustawowym niewypałem.

czwartek, 2 czerwca 2011

zwyczajnie zacofani....

Większość Polaków jakoś niezbyt przejęła się wizytą prezydenta USA w Polsce bo w sumie nie ma co im się dziwić, przecież naiwność nasza przez te supermocarstwo została wykorzystana maksymalnie. Wszyscy dobrze pamiętamy okres kiedy to padały deklarację o współpracy strategicznej która miała swego czasu obejmować powstanie systemu baterii Patriot albo gdzie mowa była o pomocy w unowocześnianiu polskiej armii gdzie mowa była o samolotach F-16 i związanej z nim offsetem.O tarczy jako systemie obronnym nawet nie ma co wspominać bo tego rodzaju obiecanki są daleko idącym humorem angielskim.Obraz niewdzięcznego sojusznika jakim staje się na przestrzeni wielu lat USA jest wydawać by się mogło procesem postępującym natomiast ostatnia wizyta tylko powinna nas w tym mocno utwierdzić.Musimy pamiętać, że to wszystko to są takie deklarację polityczne a nie jak wielu sądzi że to zobowiązania prawne danego sojusznika.Taka swoista kiełbasa wyborcza,jak chce się kogoś do czegoś przekonać i wzbudzić zaufanie to klepie się takie bzdury jak to miało miejsce 3 lata temu ( wizyta Condoleezza Rice ) i również podczas tej wizyty.Sam fakt, że jesteśmy ostatnim krajem ,który odwiedza wyraźnie świadczy o bliskości tych dwóch narodów zresztą jak sam powiedział,przyjechał Polakom podziękować za…przyjaźń. Faktycznie potrzebowaliśmy takich deklaracji,zapewne nam to ułatwi i rozwiąże wiele problemów .Ma rację mówiąc o Polsce jako liderze tego regionu jednak zapominamy o jednej podstawej sprawie,taki postęp był możliwy tylko dlatego ,że w wielu dziedzinach jesteśmy zwyczajnie zacofani stąd też kryzys gospodarczy ten globalny prawie w sposób nieodczuwalny przeszedł przez Polskę co jak wiemy stało się pożywką i pretekstem dla polskich pracodawców aby dokonywać zwolnień pracowników tłumacząc redukcie kosztów gospodarczym kryzysem.Wydaje mi się ,że istotnym wydarzeniem dla Obamy było spotkanie przywódców Europy Środkowo-Wschodniej,sam prezydent USA nie widzi interesu układania się z Polską bo i nie ma ku temu żadnych racjonalnych powodów.Może mieć tylko nadzieję że stosunki dwustronne po tej wizycie nabiorą jakiegoś innego charakteru bo zanosi się na to że tak jak przed i po wizycie wszystko pozostanie po staremu jedynie Polska będzie musiała podliczyć sobie koszty tej iście drogiej wizyty prezydenckiej w naszym kraju.Na konferencji z Tuskiem mówiło się o doświadczeniu, stabilizacji, dobrej woli ( tego to chyba nie brakuje obu stronom ) a szczególnie ujęło Obamę to ,że jesteśmy krajem przodującym na tle kolejnych narodowych bankrutów,wprawdzie nic z tego dla nas nie wynika ale jest to w jakiś sposób rodzaj komplementu ,że dzięki powolnej modernizacji kraju w świecie globalizacji nie utopiliśmy się na dobre w tym wszystkim.Smutne jest to ,że nie wykorzystaliśmy jedynej okazji podjęcia poważnej współpracy nie z gościem honorowym szczytu na którym 19 państw Europy tej słabszej odwiedziło Warszawę ale z tymi krajami gdzie współpraca przyniosłaby o wiele większe korzyści.Powinniśmy wyciągnąć wnioski z tej całej sytuacji,kto jest dla nas ważniejszy,ten co udaje sojusznika czy ten co chce być naszym sojusznikiem jednak jest ignorowany z racji swojego położenia i poziomu gospodarczego.Wizyta Obamy nic nowego nie wniosła do naszej polityki i tutaj chyle czoło postawie samego Lecha Wałesy, który odmówił spotkania z prezydentem USA bo jak sam stwierdził jest to wielka sprawa jednak miał wiele wątpliwości co do treści spotkania. Wałęsa to człowiek dialogu a samo bycie i spotkanie się dla pamiątkowego zdjęcia jest rzeczą niepoważną i debilną.Natomiast naszym politykom taki uścisk dłoni,wspólne zdjęcie jest bardzo potrzebne chociażby do zbliżającej się kampanii wyborczej.Poziom naszych polityków ( czyli poniekąd nas samych ) niestety na tym iście spotkaniu dyplomatycznym pokazał jak bardzo jesteśmy prostym, nieskomplikowanym narodem .Etykieta i pewne maniery polityczne odzwierciedlają rangę spotkania tak też robienie zdjęć z telefonu komórkowego prezydentowi w czasie spotkania na wysokim szczeblu świadczy o nas samym i chociażby przez pryzmat zachowania polityków wcale nie dziwi mnie już podejście Ameryki do takiego sojusznika jakim jest Polska