poniedziałek, 1 listopada 2010

na razie udajemy,że jest mniej....

Przyglądając się obecnemu długowi publicznemu Polski jednocześnie mając na uwadze analogicznie zadłużenia innych państw Unii można powiedzieć, że wiedzie nam się nawet dobrze i daleko nam od katastrofy ekonomicznej. Innego zdania są mieszkańcy Warszawy ,gdzie to właśnie tam ktoś wpadł na pomysł zamontowania licznika długu publicznego. Projekt trafiony bo nawet już nie chodzi o wielkość tego naszego długu, o ilość pieniędzy przypadającą na zadłużenie jednego obywatela ale pokazuje jak szybko to nasze zadłużenie rośnie. Pocieszający jest fakt, że dopiero w tamtym roku spłaciliśmy zadłużenie lat 70-tych wobec Klubu Paryskiego ale mimo to dług nadal rośnie o jakieś 6 % rocznie w stosunku do PKB. Można powiedzieć, że to mało w porównaniu z Łotwą, Irlandią. ale tam coś się działo na lepsze i zaowocowało pozytywnie w wielu dziedzinach gospodarczych. Rząd zadłuża się zaciągając zobowiązania żeby sfinansować projekty związane z funkcjonowaniem państwa i swoich obywateli. Gołym okiem widać, że jedno nie idzie w parze z drugim, jakoś nie widzę ludzi zadowolonych z rzekomo poprawiającej się sytuacji państwa pomijam oczywiście mentalność Polaków do wiecznego narzekania. Zadłużenie ,które szybko rosło miało swoje też pozytywne strony co widać było na przykładzie Irlandii, Grecji czy Japonii. Teraz niestety z perspektywy czasu widać kto potrafił umiejętnie spożytkować kasiorę, no na pewno do nich Grecy nie należą, tak też widzimy ciekawe sukcesy zakończone poważnymi problemami finansowymi.55,4 % wynosi dług w relacji do PKB ( na razie udajemy ,że jest mniej ,żeby nikt nie mówił o złamaniu przepisu konstytucyjnego ),Amerykanie mają jakieś 70 % ,Japończycy mieli 250 %.Mam wrażenie patrząc na inne kraje, że nasze zadłużenie to raczej wynik zacofania gospodarczego, żadna umiejętność właściwego gospodarowania tylko fakt, że jesteśmy mocno w tyle za resztą stąd też pojawiła się dziwna zielona wyspa u Tuska. Również jest to wynik braku przeprowadzonych reform finansów publicznych ale to inna bajka. W Polsce nie brakuje czarodziei co to interpretacji wielkości naszego długu. W rzeczywistości jest on znacznie wyższy ale to wynik rodzaju metody liczenia. Już teraz kiwa nam się palcem co do interpretacji definicji długu publicznego, które przez Unię Europejską na przykład jest rozumiane również jako dług Krajowego Funduszu Drogowego co automatycznie podwyższa dane o długu publicznym. Wiadomo, każdy liczy na swoją korzyść. Ktoś mawiał że Polska stała się synonimem sukcesu, ja bym powiedział, że Polska staje się siedliskiem spryciarzy, krętaczy ,którzy poprzez psychotechniczne zagrania manipulują społeczeństwem gdzie wydawałoby się intencje są dobre ale wykonanie jak zawsze jest mało przejrzyste i beznadziejne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz