wtorek, 30 listopada 2010

nasze współczesne szczęście....

Nie ma nic bardziej kruchego i nietrwałego niż szczęście-jakże pięknie ujął to profesor Zbigniew Mikołejko. W swoim wywiadzie podważył wiarygodność istnienia rodziny jako coś co związane jest ze szczęściem a raczej stanowi dla nas pewien rodzaj przymusu. Ma rację, bo to co nam się wydaje gwarantowanym szczęściem później okazuje się ulotną chwilą. Świat wyidealizowany przez media powoduje ,że żyjemy w takim złudnym przekonaniu o wartości rodziny jako czymś nadrzędnym. Tak zbudowane przekonanie o zjawisku szczęścia jest bardzo często naszym przysłowiowym gwoździem do trumny. Tam gdzie jest początek szczęścia tam obok znajduje się cierpienie, profesor uzmysłowić chce słuchaczom, czytelnikom jak bardzo żyjemy w fałszywej rzeczywistości, wszystko jest piękne, kolorowe, nie ma problemów a każdy ma dobrą pracę, samochód i zadowolenie z każdego przeżywanego dnia. Jakże pusty obraz, ile w tym zakłamania a mimo to brniemy ślepo w taki porządek rzeczywistości bo nam to odpowiada, bo jest to wygodne. Nie szukamy innego szczęścia, zachowujemy się jak prostacy, ludzie bezdomni inaczej gdzie jak słusznie zauważył Mikołejko ,nasze współczesne szczęście to nic innego jak „świat łatwej rozrywki, świat rzeczy, doznań zmysłowych „. Bo to takie szczęście ,które nic nie kosztuje i jednocześnie ubogie w cierpienie…ale kto chce dziś cierpieć.Trochę taka beznadzieja, zaczyna się zamazywać linia pomiędzy rzeczywistością wyreżyserowaną a tą realną, który tak naprawdę świat jest rzeczywisty a który zafałszowany. Każdy interpretuje zdarzenia, osoby na własny użytek, nic nie jest już białe i czarne. Trudno też oczekiwać od naszego rządu czegoś co przysłowiowo moglibyśmy nazwać potrzebą bycia szczęśliwym w kraju. Bez cierpienia analiza czegoś co jest swego rodzaju wiatrem w polu jest mało wyraźna i w swoim odbiorze mało czytelna. Obraz nędzy demokracji jest dziełem zakłamania rzeczywistości, udawania i interpretowania na własne potrzeby chociażby takich wartości o jakim wspomina sam Mikołejko.

poniedziałek, 29 listopada 2010

zapewnia nas o niskiej ....

Rzeczywistość Polaka to nic innego jak podwyższony wskaźnik wymagań i oczekiwań zarówno od strony naszych pracodawców jak i naszej elity rządowej. Co dostajemy w zamian…dobre słowo i duchowe wsparcie. Najgorzej jest być naiwnym w życiu i wierzyć w ogólnie rozumianą sprawiedliwość. My chcemy zapewnić naszym rodzinom normalne warunki wegetacji w kraju a oni ,że zabieramy wam ulgi na dzieci, my chcemy pracować i zarabiać uczciwie pieniądze a oni, że podniosą koszty pracy obniżając tym samym płace zasadniczą. Niczym przyjazne państwo usilnie dba o to ,żebyś biedny Polaku czuł ,że jesteś nie tyle, że okradany przez państwo bo to nic nowego ale, że chcą pokazać jak niewiele możesz zrobić, zmienić na lepsze obywatelu samotny. Rząd przyjął Wieloletni Plan Finansowy państwa i powinniśmy czuć się wyróżnieni bo jesteśmy głównymi bohaterami tego spektaklu, wprawdzie premier Tusk zapewnia nas o niskiej odczuwalności podwyżki stawki VAT ale zakłada, że jest taka możliwość ,że ten sam podatek może wzrosnąć również w kolejnych latach. I to jest u nas zawsze najbardziej zabawne, kiedy mowa o prognozowanych dochodach i wydatkach. Przypomina mi się sytuacja związana z budową mostu w Krakowie. Prognoza finansowa mówiła o wydatkach ,które zostaną poniesione na tą inwestycje w wysokości 35 mln zł ,no niestety ta nasza przedsiębiorczość i umiejętność wydawania państwowych pieniędzy nakreśliła finał tej inwestycji na wysokość prawie 70 mln zł,no cóż….Polak potrafi. Działania jakie podejmuje rząd są wskazane, dzięki temu znajdziemy jakieś 30 mld zł na załatanie dziury budżetowej tylko czy aby nie za późno. Zabrać ludziom a wokół swojego ogródka nic nadal nie robić ? Wybór najbardziej prymitywnego rozwiązania, uderzającego w obywateli jest porażką tego rządu. Reforma finansów publicznych wymaga niestety poświęcenia, żeby zacząć od samego siebie a nikt nie jest takim desperatem ,żeby podcinać gałąź na której się siedzi.

piątek, 26 listopada 2010

potrzebujemy więcej czasu...

Starzejemy się w zastraszającym tempie, dzieciaków jak nie było tak nie widać na horyzoncie, młodzi ludzie ganiają za pieniędzmi bo polskie prawo pozwala pracodawcom na wypłacanie głodowych pensji za świadczenie pracy a system emerytalny jest swoistą enigmą dla większości obywateli. Wyjątkowo ciekawie na tym tle przedstawia się grupa produkcyjna ludzi, która albo zasila szeregu zachodnich pracodawców w takich krajach jak Francja, Irlandia czy Wielka Brytania albo silnie mocno próbuje powiązać koniec z końcem w polskiej rzeczywistości. Prezydent Komorowski zdaje sobie sprawę z sytuacji i rozwiązanie widzi w obywatelach Europy Wschodniej. Nie ma co się oszukiwać, to co dla nas jest finansowo przysłowiową porażką ale dla przybysza za wschodniej granicy jest czymś godnym uwagi w kwestii zarobku. Nie przekonuje mnie taka polityka, gdzie obywatel nie może za swoje wynagrodzenie zaspokoić podstawowych potrzeb konsumpcyjnych a własny rząd upatruje siłę roboczą, jeszcze tańszą w społeczeństwie o azjatyckich korzeniach. Ktoś powie, że to naturalna kolej rzeczy… my do Anglii a Wietnamczycy do Polski. Słusznie postępujemy wyjeżdżając w celach zarobkowych, władza nie ma nam za wiele do zaproponowania ale czy to jest właściwe rozwiązanie. Przede wszystkim poddaje pod wątpliwość czy aby na pewno jesteśmy krajem tolerancyjnym, wyrozumiałym. To jest taki poziom społeczny gdzie jedni istnieją obok drugich i nie stanowi to większego problemu, natomiast u nas swój swojemu do gardła skacze a co dopiero mówić o wzajemnej egzystencji. Trochę za wcześnie, nie jesteśmy jeszcze gotowi na rzesze nowych pracowników o różnym kolorze skóry, odmiennym wyznaniu religijnym. Taka inwazja nie tylko by wzbudziła działania nacjonalistyczne ale nie znalazłaby społecznej akceptacji. Potrzebujemy więcej czasu i przygotowania takiego z zakresu tolerancji, które stawiać nas będzie na wysokim poziomie z krajami Europy Zachodniej. Ładnie powiedziane ale ,żeby zaistniały nasze emerytury w przyszłości są nam potrzebni tacy ludzie, którzy wypracują dla nas jakiś dochód bo nas zwyczajnie ubywa z każdym rokiem. Teraz to mile widziany jest mały Chińczyk ale to chyba rozwiązanie takie na łatwiznę, słabe i w żaden sposób nie oparte na racjonalnym sposobie podejścia do problemu.

poniedziałek, 22 listopada 2010

pociąg nie zatrzymuje się....

Mistrz dobrego smaku to ten co pisze wszystko i nic, finał zawsze będzie dwojaki ,albo kogoś ujmie i zainteresuje to coś co ten ktoś bazgroli albo zwyczajnie odrzuci tekst publikowany traktując tym samym owe pisanie jako mało znacząca wypowiedz na dany temat. Trochę to przypomina pewną anegdotę, którą wyczytałem swego czasu w felietonie Michała Bonarowskiego – Dwóch Rosjan wsiadło do pociągu na Dalekim Wschodzie. Pierwszego dnia pasażerowie nie odzywają się. Drugiego wchodzi konduktor i prosi o bilety. Pierwszy pasażer posłusznie podaje bilet do kontroli, drugi zachowuje się, jakby to go nie dotyczyło. „Bilet!” – podnosi głos konduktor, także bez efektów. W końcu zdenerwowany policzkuje milczącego pasażera i wychodzi z przedziału, z trzaskiem zamykając drzwi. Trzeciego dnia (pamiętamy, że pociąg nie zatrzymuje się przez całą trasę) do przedziału wchodzi ten sam konduktor i znów domaga się okazania biletów. Pierwszy pasażer pokazuje kartonik, drugi, podobnie jak poprzednio, ignoruje zaczepki konduktora. I tym razem konduktor denerwuje się i uderza pasażera w twarz. Jest to zachowanie agresywne i trudno je pochwalać, ale pamiętajmy, że bohaterowie są poddani presji miejsca, czasu i sytuacji. Ciekawi też upór konduktora, którzy przecież wie, że do pociągu nikt nie wsiadał, a jednak przychodzi sprawdzać ważność biletów. Jakże pokrętna musi być natura funkcjonariusza kolei rosyjskich, skoro i czwartego dnia w milczącym przedziale odbywa się rytuał kontrolny. Po jego zakończeniu pasażer z biletem pyta: „A wy, grażdanin, daleko jedziecie?”. Ciężko doświadczony i obolały człowiek odpowiada z, o dziwo, szerokim uśmiechem: „Jeśli twarz pozwoli, to do samej Moskwy”.Myślę, że podobne można interpretować wszystko z czym codziennie się zmagamy. Apelujemy do polityków a oni i tak swoje zrobią, próbujemy wyegzekwować u pracodawcy inne podejście do problemów ale on i tak postąpi zgodnie z wytycznymi .Ale to idzie też w drugą stronę, pozwalamy na wyzysk, pozbawianie własnej godności a mimo to nadal idziemy w tym kierunku, chcemy zaparkować przed blokiem a i tak możemy się narazić na konsekwencje w postaci mandatu za nieprawidłowy postój. Jednak coś w tym wszystkim jest, że mamy na to ogólne społeczne przyzwolenie. Taka akceptacja rzeczywistości zmierza do samodestrukcji. Trendy się zmieniają a człowiek ten na dole jak był jednostką indywidualną tak teraz postrzega się go jako wartość liczbowa w odniesieniu wydajności,efetywności z przepracowanych roboczogodzin. Tak naprawdę nieważne co piszesz ,kim jesteś ,czym się zajmujesz ale istotne jest żeby przeżyć dzień za dniem w iście demokratycznym państwie,byle do końca...

niedziela, 21 listopada 2010

...ten co obieca najwięcej...

Współpraca opierająca się na zdrowym rozsądku i racjonalnemu podejściu jednostki to raczej graniczy z absurdem tak postawa i nie wiem czy nie lepiej zaszufladkować takie działania to obszaru fikcyjnego. Nielogiczność postępowania cechuje nas w większości przypadków i często postępujemy sprzecznie z ogólnie rozumianymi zasadami. Brak nam konsekwencji i wytrwałości w jednej chwili obnaża naszą słabość, bezradność danej sytuacji, jednego zdarzenia. Szukam po części wyjaśnienia do takich momentów gdzie logika zawodzi i w efekcie stawiamy krzyżyk na te osoby niewłaściwe. Polskie wybory bo o tym pisze, należą do najciekawszych wydarzeń ( być może innych nie znam o podobnej specyfice ) można określić festiwalem beznadziei. Listy wyborcze pełne kandydatów różnego pokroju, począwszy od Afgańczyków, skończywszy na cyrkowcach. Wszyscy mają wspólną cechę, chęć otrzymywania darmowych pieniędzy od państwa w postaci diet .Nieważne czy jesteś z przekonania komunistą ale należysz do prawicy bo jesteś tyle wart ile dostaniesz krzyżyków. Kiedyś to było bardziej demokratyczne teraz przypomina taki wyścig szczurów gdzie wygrywa ten co obieca najwięcej aby dostać się do koryta. Jestem świadkiem funkcjonowania demokracji i co tu pisać-pieniądz rządzi ludźmi a nie chęć tworzenia rzeczy dobrych na rzecz ogółu społeczeństwa. Zachęcam do wzięcia udziału w wyborach i oddanie głosu nie na tego co ma szansę wygrać a tylko na tego ,który logicznie, uczciwie rozumuje i może by fundamentem dla rozwoju gminy i powiatu.

piątek, 19 listopada 2010

bez przemyślanych decyzji....

Euforia nałogowego palacza jest nie do opisania z powodu zakazu palenia w miejscach publicznych. Ta 9 milionowa armia palaczy teraz musi desperacko szukać miejsca wyznaczonego do palenia. Ograniczono swobodę obywatela i w pewien sposób zaszufladkowano palaczy do kategorii w stylu sprawni inaczej. Dyskryminacja ktoś powie, inny rzeknie, że to duży postęp w cywilizowaniu społeczeństwa ,ja natomiast sądzę, że ta ustawa jest o wiele za wcześnie wprowadzona w życie. Jest potrzebna w niedalekiej przyszłości jednak obecna sytuacja każdej jednostki w tym kraju jest niebywale trudna i wbrew oczekiwaniom ze strony rządu sprzedaż tytoniu i wyrobów tytoniowych raczej nadal będzie stale wzrastała. Kultura palenia jest czymś tak silnie rozpowszechnionym ,zjawiskiem gdzie państwo dobrą kasiorę zarabia na podatkach z tego tytułu .Ustawa trochę w pośpiechu wypuszczona, bez przemyślanych decyzji, bez analizy konsekwencji gospodarczych i społecznych. Jestem zdania, że jeszcze nie dorośliśmy do stosowania takich rozwiązań. Złożony problem wegetacji ,podstawowego bytu palaczy powoduje, że nastroje społeczne nie są tą przychylną stroną dla takich rozwiązań rządu.Za bardzo zakorzenione jest w nas korzystanie z palenia papierosów, paliło się od zawsze i wszędzie i nagle państwo chce uzdrowić tylko właśnie kogo…. Wątpię w skuteczność ustawy bo niby dlaczego ten palący ma być gorszy od tego niepalącego. Nasz sposób rozumowania bardziej zbliżony jest sentymentalnie do krajów wschodnich niż do o wiele wyżej stojących krajów zachodniej Europy. Takie leczenie Polaków na siłę spowoduje odwrotną reakcję, tutaj nie chodzi o brak dobrej woli palaczy lecz o sposób w jaki zostali pozbawieni przestrzeni życiowej. Spychając ich do pewnego rodzaju marginesu ograniczono im możliwość korzystania z pełni praw obywatelskich. Rząd poprzez nakazy ,zakazy nic nie uzyska jednocześnie nie wywiązując się z innych ustawowych zobowiązań.Za wcześnie na udawanie, że prestiż i wysoka kultura osobista jest naszą cechą charakterystyczną, nigdy tak nie było i długo jeszcze tak nie będzie.

czwartek, 18 listopada 2010

...jesteś Polaku golusieńki

Na temat podsumowania trzy letniej kadencji premiera Tuska chyba już napisano wystarczając wiele a i całe społeczeństwo swoje zdanie na ten temat posiada na tyle precyzyjne, że nie wymaga większych komentarzy. Różni ludzie, więc i różne pomysły są a efekt trochę przypomina biesiadę z przed kilkunastu tysięcy lat, gdzie podaje się żółwia z niejadalną skorupą. Dzieje karmienia ludzi wszystkim i niczym są bardzo stare ale jakże wymowne .Patrzę z niepokojem ale jednocześnie z uśmiechem na twarzy słuchając o zmianach w systemie emerytalnym. To że będziemy biedę klepać to już nawet nikt głośno o tym nie mówi ale skąd jakiekolwiek pieniądze na te tzw. emerytury uzyskać to nawet Platon miałby nad czym się zastanawiać. Kiedyś wszystko było jasne, przejrzyste, człowiek tyrał ze świadomością, że otrzyma zasłużoną emeryturę za wypracowane lata pracy. Prawo do wypoczynku i godnego świadczeniu z tytułu emerytalnego wieku. Czar prysł w jednej chwili, parę przetasowań w rządzie, kilka nieudanych ustaw i jesteś Polaku golusieńki jak to niemowlę w czasie narodzin. Trochę w tym cynizmu ale prawda jest nie do zaakceptowania, miały być zmiany w systemie a mamy pewną przyszłość z wyraźnymi widokami na systematyczne zubożenie społeczeństwa. Można też mieć inny punkt widzenia, określając wszystkie zauważalne zmiany jako inwestycje w naszą przyszłość,powinniśmy się cieszyć, że gdyby nie Euro 2012 to dalej żylibyśmy w stagnacji i w krainie czarodziejów. Paplanina wyborcza to już standard jednak za tym nie idą widoczne zmiany a to zjawisko już nie tyle ,że dziwne ale niepokojące bo ile można ściemniać….

poniedziałek, 15 listopada 2010

nie mamy pomysłu...

Zaczynamy pomału się wygłupiać rozdając na lewo i prawo odznaczenia i co ważniejsze, honorowanie jakiś tam mało znaczących ludzi odznaką Orderu Orła Białego jest lekką przesadą. Świadczy o tym jak bardzo nie mamy pomysłu na kreowanie akurat tych wybitnych ludzi zasłużonych dla ojczyzny, którym to honorowe odznaczenie powinno się należeć. Widać, że nie ma komu dać w Polsce orderu a jednak na siłę wynajdujemy osoby zasłużone rzekomo dla Polski. Socjalizm z ludzką twarzą, jedyne stwierdzenie, które przewija się w momencie przedstawiania postaci Adama Michnika jako osoby nominowanej do tego wyróżnienia. Burza jaka powstała po tym ma swoje skutki, Bogusław Nizieński rezygnuje z zasiadania w kapitule odznaczenia jak również Andrzej Gwiazda nosi się z podobnym zamiarem. Brak logicznego uzasadnienia co do osób, które mają otrzymać takowe odznaczenie powodują lawinę rezygnacji z pełnionych funkcji albo są zwyczajnym sprzątaniem przez Komorowskiego pewnym obszarów związanych po części z polityką. Owszem , jako osoba, która bardzo dużo w życiu poczyniła dobrego dla naszego ówczesnego kształtu Polski jest wybitnością, którą powinniśmy stawiać w rzędzie z Lechem Wałęsą jednak czy biografia Michnika powinna być utożsamiona z postacią prezydenta Komorowskiego ? Cały bałagan polega na tym, że ktoś bawi się w prezydenta i wydaje mu się, że może prowadzić własną autokratyczną władzę bez konsultacji z organami jak w tym wypadku chodzi o kapitułę Orderu Orła Białego. Ma takie prawo ale w opinii społecznej zostanie to odebrane jako dążenie do działań dyktatorskich na rzecz osób jemu przychylnych. Rysuje nam się obraz rządów silnej ręki i coraz głośniejszego sprzeciwu wobec trafności decyzji i zaangażowania prezydenta w działalność naszego rządu. Każdy chce rządzić i co gorsza każdy chce to robić po swojemu jednak skutki zawsze będą fatalne dla nas przeciętnych ludzi. No cóż… nie ma ciekawszego zajęcia w Polsce jak zajmowanie się polityką, nie ważne co byś zrobił i tak ci za to zapłacą.

poniedziałek, 8 listopada 2010

złożoność lenistwa.....

Brakuje nam pomysłów na tworzenie nowych, ciekawych projektów. W sumie po co się męczyć jak państwo wiecznie kłody podkłada pod nogi tym którzy chcą coś działać na rzecz społeczeństwa. To są fakty i niestety dla nas, został opublikowany raport ekspertów Banku Światowego “Doing Business 2010”,który nie pozostawia złudzeń co to naszego charakteru przyjaznego państwa. Pozycja 72 w tym rankingu to nie wynik lepszy od poprzedniego ale jak sądzą eksperci to wynika raczej ze zmiany podliczania punktów w danym kontrolowanym przez komisję obszarze. Co do łatwości otwierania i prowadzenia działalności jestem pod wrażeniem…,wyprzedziły nas takie kraje jak Białoruś, Litwa, Łotwa, Węgry czy chociażby Czarnogóra ! Teraz widać dlaczego tak chętnie wszyscy pchają się do koryta, bo polityka to złożoność lenistwa powiązanego z biurokracją. Jeszcze długo w naszej mentalności się nic nie zmieni i zamiast oczekiwanych reform sektora publicznego będą rosły jak grzyby po deszczu różne ugrupowania polityczne. Dużo planów na papierze ,mało ustaw wdrożonych w życie bo i po co. Tutaj liberalizm społeczny nie idzie w interesie elit rządzących ,to co w innych krajach jest wdrażane bezproblemowo i u nas potrzeba reform jest mało popularna i nie przyniesie korzyści tym na górze. Udajemy ,że jest lepiej a finał jest taki, że te nasze rzekomo 3 pozycje do przodu w rankingu są niczym w porównaniu do Czech ( 19 pozycji).Rzeczywistość pokonała Tuska i zwalanie problemu na kryzys nie będzie zbyt przekonywującym argumentem. Cofamy się diametralnie do tyłu bez wyraźnych oznak poprawy stanu rzeczy, jest coraz gorzej a wiara w premiera jako człowieka ,który dobrze rozumie gospodarcze mechanizmy opada z każdym nowym dniem. Przeprowadzona analiza na temat sprawności otwierania działalności w danym kraju tzn. liczba dni, koszty, procedury, podatki, pokazuje w zależności tych czynników od zamożności danego kraju, że państwo nie widzi interesu w tym, żeby obywatele poprzez swoją działalność dążyli do poprawy sytuacji gospodarczej państwa. Na co zwrócono szczególną uwagę w tym raporcie, że nie są potrzebne żadne pożyczki, zadłużanie się kraju lecz wola i chęć elit rządzących co niestety tego nie uraczymy w Polsce zbyt szybko. Możemy być dumni z naszej nieudolności, porażki i pamiętajmy ,że w innych obszarach w wielu przypadkach jesteśmy za krajami afrykańskimi co nam daje dalekie pozycje poza 100 pozycją. Mówienie o tym ile czasu zmarnowaliśmy nie przybliża premiera ani naszej gospodarki w tym rankingu to spektakularnego sukcesu ale raczej do wyniosłej klęski w tym obszarze.

niedziela, 7 listopada 2010

zobaczymy efekty głosowania....

Tak jak odważna kobieta nie znaczy ,że mądra kobieta ,tak też młody samorządowiec nie znaczy, że dobry samorządowiec. Trochę niepokoi takie zjawisko ,gdzie mocne zaangażowanie w politykę miast i gmin obserwujemy wśród młodych ludzi poniżej 35 roku życia. Szczególnie zjawisko nasila się w małych miasteczkach. Bardzo cenię sobie tą potrzebę i spontaniczność młodych obywateli, którzy chcą zmieniać, poprawiać, ulepszać różne inicjatywy często emocjonalne podchodząc do tematu poprzez działania na rzecz miasta. Z jednej strony to dobre rozwiązanie dla samorządów regionalnych, młodzi wprowadzając swego rodzaju świeżość, innowacyjność, kreatywność często są inicjatorami ciekawych, pomysłowych projektów które można z powodzeniem realizować. Zaczątek kariery w świecie polityki na szczeblu samorządowym pozwoli na wyłonienie prawdziwych działaczy ,którzy w przyszłości mogą podjąć zaangażowanie na rzecz całej Polski. Może to też wynika z ogólnego zmęczenia tych młodych obywateli, którzy wnikliwie przypatrując się pracy samorządowców mają serdecznie dość niegospodarności, braku wyraźnych działań na rzecz mieszkańców danego miasta czy wsi. Na ogół radnymi są stare „pierdy” ,które za nicnierobienie kasują co miesiąc jakże ciężko zapracowane pieniądze .Z drugiej strony obawiam się, że taki młody człowiek nie jest dobrze przygotowany do takiej funkcji, bo tak naprawdę młoda osoba jeszcze dobrze sama nie potrafi sobie własnego życia ustabilizować a co dopiero mówić o tworzeniu uchwał zmierzających do poprawy bytu mieszkańców danego regionu. Odpowiedzialność za miasto nie może leżeć w kompetencji człowieka ,który traktuje politykę jak pasję, coś gdzie można zarobić nawet fajne wynagrodzenie. To istotny czynnik całej tej szopki, gdyby tak nie było ,nikt z poprzednich radnych nie starałby się o kolejną kadencję, już teraz widać potężne billbordy z kandydatami na radnych czy do Sejmiku ,gdzie bardzo często są to osoby majętne, ustawione życiowo i zawodowo. Wydawać by się mogło ,że i tak źle i tak źle, jednak potrzebni nam są ludzie wartościowi, nie tacy, których lansuje dana partia, komitet wyborczy ale tacy, którzy świadomie i poważnie podchodzą do sprawowania danej funkcji. Zobaczymy efekty głosowania, podjętych decyzji przez społeczeństwo ,które tak naprawdę decyduje o losach swojego miejsca zamieszkania przez dokonanie właściwego wyboru na właściwe stanowisko.

sobota, 6 listopada 2010

na tle innych państw zachodnich....

To że daliśmy się „wyciulać” przez Unię i całą tą wspólną polityką państw zachodnich to żadna nowość ,to raczej wynika ze słabości elit rządzących, wiecznie szukamy jakieś alternatywy –jak nie Układ Warszawski to jakaś Unia Europejska. Teoretycznie duży może więcej ,niestety w praktyce to już nie wygląda tak kolorowo. Teraz wpływanie na sprawy polskie stało się o wiele łatwiejsze natomiast mowa o suwerenności kraju ,właściwie jej braku schodzi na odległy plan. Bardzo specyficzną drogę wybrała Białoruś, nie idzie w ślady za Polakami-trochę to wynika z braku takiej możliwości, nikt raczej nie widzi Białorusi w strukturach unijnych chociaż jest częścią Europy Wschodniej ale godna uwagi jest sama postawa białoruskiego rządu. Po sytuacji ,kiedy to Putin nagadał Łukaszence jak bardzo jest fatalnym prezydentem ,drogi tych państw znacznie się oddaliły. Białoruś odcina się od sojuszu z Rosją, systematycznie poprawiając swoje wyniki gospodarcze postrzega współpracę z państwami zachodnimi jako coś koniecznego i korzystnego. Bardzo dobrze się dzieje, wprawdzie jest wiele kwestii nierozwiązanych-chociażby Związek Polaków oficjalny i ten rzekomo nieoficjalny, jednak możemy mówić o poważnym konkurencyjnym państwie dla Zachodu. Łukaszenko w swoim wywiadzie dla dziennikarzy z Polski chciał pokazać że jest otwartym człowiekiem a nie jak postrzega go świat jako dyktatora sprawującego władzę absolutną, który walczy z opozycją. Wprawdzie wiele ściemy w tym wszystkim było ale trzeba przyznać, że pomimo panującego ubóstwa w kraju na tle innych państw zachodnich gospodarczo Białoruś wypada całkiem dobrze. Hitem ostatniego czasu jest zwolnienie z podatku od zysków kapitałowych zagranicznych przedsiębiorstw na jakieś 5 lat. Przemysł opiera się na handlu głównie z Rosją co powoduje dużą zależność od Rosji jednak niski poziom inflacji, dobrze rozwinięty przemysł ,rolnictwo jako podstawa rozwoju państwa wróży w przyszłości zmianami szybkiego wzrostu gospodarczego. Białoruś trochę egoistycznie patrzy na prawo własności do ziemi (może i to nawet lepiej że tak jest ), niechętnie poddaje się naciskom z zewnątrz jednak wciąż odnotowuje wysoki wskaźnik rozwoju społecznego. Kolejna kadencja prezydencka Łukaszenki, brak silnych opozycyjnych kandydatów poddaje pod wątpliwość demokratyczność tych wyborów poprzednich jak i zbliżających się zaś sam Łukaszenko współpracę gospodarczą postrzega trochę inaczej niż zachodni inwestorzy, na jego warunkach będzie odbywać się restrukturyzacja wielu zakładów. Zdaje sobie sprawę jakie dochody przynoszą strategiczne zakłady jednak w większości przypadku wymagają wdrożenia nowych technologii aby ich rentowność była na przyzwoitym poziomie. Na razie Białoruś wykazuje dobrą wolę współpracy z Polską i to jest nam bardzo potrzebne, bardziej niż pożyczane unijne pieniądze .Taka zdrowa relacja, a nie jakaś strukturalna unijna utopia pozwoli nam na stopniowe ,bardziej aktywne współtworzenie nowych projektów. Stosunki polsko-białoruskie trochę chłodne na teraz w przyszłości powinny zaowocować ciekawą współpracą na wielu płaszczyznach .Dobra wola i chęci są ku temu, żeby relacja import/eksport była na wysokim poziomie zarówno ze strony Polski jak i Białorusi.

czwartek, 4 listopada 2010

to zwyczajne nieróbstwo....

Bardzo ciekawy artykuł przeczytałem na temat Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych. Nazwa imponująca ale trochę przydługawa. Z tego całego referatu zrozumieć można dosłownie kilka zdań. Polityka zagraniczna Unii czy jest tym samym co polityka poszczególnych krajów tej Unii ? Tak na chłopski rozum jedno wyklucza drugie i nie wydaje mi się ,żeby interes państw był jednomyślnym głosem Brukseli. Skromność wypadła ze słownika można powiedzieć przypatrując się temu podmiotowi, który ma stanowić autonomię instytucjonalną i budżetową ,być czymś w rodzaju inicjatora działań politycznych. Nawet brakuje odpowiednich wyrazów ,żeby opisać unijny sposób marnotrawienia pieniążków. Do dnia dzisiejszego tak naprawdę zasady funkcjonowania nie zostały jeszcze jasno określone a już widać ,że główne zajęcie tej instytucji to zwyczajne nieróbstwo za europejskie pieniądze. Obserwacja lokalnej polityki poprzez powstawanie coraz to nowszych ambasad unijnych to nic innego jak rozdawanie kolejnych stanowisk dla politycznych tłuków. Nie można im mieć tego za złe ,że próbują ustawić się finansowo jednak moja wiara w polską dyplomację a co za tym idzie umiejętność wynegocjowania kilka dobrych krzeseł w tym wyścigu graniczy prawie z cudem. Struktury podziału na „starą” i „nową” Unię w tej materii są wyraźnie naznaczone, że mamy do czynienia z równymi i równiejszymi. Nie znajduje powodów wogóle dla których jest potrzeba istnienia czegoś co ma przynieść wymierne korzyści tylko politykom tej instytucji. Europa nie ma pomysłu jak ma wyglądać takowa polityka zagraniczna Unii i wdrażanie tego rodzaju instytucji poprzez otwieranie debilnych placówek na Jamajce czy w Korei jest swoistą głupotą. Jedno jest pewne, unijna dyplomacja to dyplomacja bez Polski i taki stan jeszcze długo będzie miał miejsce pomijając oczywiście udaną nominację Jerzego Buzka jako jedną z nielicznych udanych osiągnięć w tej szopce.

poniedziałek, 1 listopada 2010

na razie udajemy,że jest mniej....

Przyglądając się obecnemu długowi publicznemu Polski jednocześnie mając na uwadze analogicznie zadłużenia innych państw Unii można powiedzieć, że wiedzie nam się nawet dobrze i daleko nam od katastrofy ekonomicznej. Innego zdania są mieszkańcy Warszawy ,gdzie to właśnie tam ktoś wpadł na pomysł zamontowania licznika długu publicznego. Projekt trafiony bo nawet już nie chodzi o wielkość tego naszego długu, o ilość pieniędzy przypadającą na zadłużenie jednego obywatela ale pokazuje jak szybko to nasze zadłużenie rośnie. Pocieszający jest fakt, że dopiero w tamtym roku spłaciliśmy zadłużenie lat 70-tych wobec Klubu Paryskiego ale mimo to dług nadal rośnie o jakieś 6 % rocznie w stosunku do PKB. Można powiedzieć, że to mało w porównaniu z Łotwą, Irlandią. ale tam coś się działo na lepsze i zaowocowało pozytywnie w wielu dziedzinach gospodarczych. Rząd zadłuża się zaciągając zobowiązania żeby sfinansować projekty związane z funkcjonowaniem państwa i swoich obywateli. Gołym okiem widać, że jedno nie idzie w parze z drugim, jakoś nie widzę ludzi zadowolonych z rzekomo poprawiającej się sytuacji państwa pomijam oczywiście mentalność Polaków do wiecznego narzekania. Zadłużenie ,które szybko rosło miało swoje też pozytywne strony co widać było na przykładzie Irlandii, Grecji czy Japonii. Teraz niestety z perspektywy czasu widać kto potrafił umiejętnie spożytkować kasiorę, no na pewno do nich Grecy nie należą, tak też widzimy ciekawe sukcesy zakończone poważnymi problemami finansowymi.55,4 % wynosi dług w relacji do PKB ( na razie udajemy ,że jest mniej ,żeby nikt nie mówił o złamaniu przepisu konstytucyjnego ),Amerykanie mają jakieś 70 % ,Japończycy mieli 250 %.Mam wrażenie patrząc na inne kraje, że nasze zadłużenie to raczej wynik zacofania gospodarczego, żadna umiejętność właściwego gospodarowania tylko fakt, że jesteśmy mocno w tyle za resztą stąd też pojawiła się dziwna zielona wyspa u Tuska. Również jest to wynik braku przeprowadzonych reform finansów publicznych ale to inna bajka. W Polsce nie brakuje czarodziei co to interpretacji wielkości naszego długu. W rzeczywistości jest on znacznie wyższy ale to wynik rodzaju metody liczenia. Już teraz kiwa nam się palcem co do interpretacji definicji długu publicznego, które przez Unię Europejską na przykład jest rozumiane również jako dług Krajowego Funduszu Drogowego co automatycznie podwyższa dane o długu publicznym. Wiadomo, każdy liczy na swoją korzyść. Ktoś mawiał że Polska stała się synonimem sukcesu, ja bym powiedział, że Polska staje się siedliskiem spryciarzy, krętaczy ,którzy poprzez psychotechniczne zagrania manipulują społeczeństwem gdzie wydawałoby się intencje są dobre ale wykonanie jak zawsze jest mało przejrzyste i beznadziejne.