czwartek, 30 września 2010

jest stanowczo za dużo....

Fukuyama w swojej książce pisze o niesłychanie krótkiej żywotności takich form ustroju państwa,które pozbawiały swobody swoich obywateli do tego stopnia,że niezadowolenie sięgające zenitu niszczyło niejeden ustrój polityczny.Dla zaspokojenia jednostki,potrzeb indywidualnych jest potrzeba zastosowania demokracji liberalnej.Fukuyama piszę o czymś co dawno zostało zapomniane w Polsce,o poszanowaniu jednostki,w której opiera siłę i możliwość budowania zdrowych relacji z elitą rządową.Prawo powinno zwykłego,szarego obywatela chronić a niestety jest inaczej.To jest interesujące,brak możliwości tworzenia równouprawnienia dla społeczeństwa powoduje,że są równi i równiejsi jednak to nie obywatele są twórcami takich stereotypów a co smuci najbardziej to jest konsekwencja postępowania naszej władzy.Mamy duży problem z interpretacją co kto może robić ,a co i kto powinien czym się zajmować.Wydawałoby się,że to żadna nowość,że "państwa" w życiu obywateli jest stanowczo za dużo ale widać,że ciężko przychodzi ta świadomość tym co silnie mocno próbują nam życie poprawić.Są dziedziny na tyle ważne i istotne w funkcjonowaniu każdego kraju gdzie chętnie widzimy pomoc i opiekę ze strony rządowej bo tam gdzie nie może podołać sektor prywatny potrzebna jest ingerencja władzy przy użyciu środków pieniężnych pochodzących paradoksalnie od sektora prywatnego.Mówimy o podstawowych dobrach i ich ogólnej dostepności,wydaje mi się,że tego nie ma w tym kraju,nie dla każdego jest edukacja ( rozbawiają mnie studia dzienne bezpłatne ),kultura ( cena prasy i literatury daje wiele do życzenia ) czy chociażby służba zdrowia ( pamiętacie kolejki za mięsem,podobnie jest teraz przed gabinetami ).Myślę,że taki stan dla obywateli będzie zawsze niekorzystny i dopóki nieograniczymy roli państwa w życiu społecznym,gospodarczym zawsze będzie tak,że jednostka jako wartość jest i będzie najmniej ważna w procesie tworzenia przyszłości.Może kiedyś nadejdzie taki dzień ,że będziemy mówić o współtworzeniu władzy bo narazie jest to w sferze marzeń i fikcji.

niedziela, 26 września 2010

wszystkich traktujemy równo....

Powstanie zakładu dla tych osób ,które naprawdę nie mają szansy na jakiekolwiek zatrudnienie z racji swojej niepełnosprawności jest incjatywą potrzebną i wręcz obowiązkową.Działania na rzecz takich młodych poszkodowanych ludzi podjęła swego czasu administracja miasta Żory,co zostało przyjęte z powszechną akceptacją mieszkańców.Incjatywa powstania Zakładu Aktywności Zawodowej "Wspólna pasja" bo jej temat dotyczy z perspektywy czasu okazała się inwestycją wartościową.Pierwszy raz pieniądze,które zostały zagospodarowane przez miasto z pomocą środków unijnych nie zostały zmarnowane.Można rzec ,że mamy do czynienia z sukcesem miasta ale wydaje mi się,że cel był szczytny, więc kwota prawie 5 mln nie zostały zmarnotrawione.Pracę w budynku po bażanciarni znalazło ponoć 40 osób niepełnosprawnych.Nie znam szczegółów jeśli chodzi o ilość podopiecznych,którzy będą docelowo zatrudnieni w ZAZ-ie jednak powstanie baru mlecznego w centrum miasta ,który będzie prowadzony przez pracowników sektora gastronomicznego jest rewelacyjnym pomysłem.W żaden sposób nie pomiejszam wkład w pracę osób niepełnosprawnych sektora ogrodniczego ale incjatywa powstania małej gastronomii pozwoli na normalne funkcjonowanie tych osób,kontakt ze społeczeństwem.Nareszcie idzie to wszystko w inną stronę,niepełnosprawni stanowili jakąś grupę zamkniętą,odosobnioną jednak teraz pomimo swojego różnego stopnia niepełnosprawności mogą zaistnieć i pokazać,że są wartościowymi pracownikami.Być może los nie był dla nich łaskawy ale stojąc przed nowymi wyzwaniami dajemy im do zrozumienia ,że wszystkich traktujemy równo.Odnosząc się do całej sytuacji chyle czoło władzom miasta za działania w kierunku aktywacji zawodowej niepełnosprawnych i mam nadzieję,że otwarcie tego punktu gastronomicznego nie będzie ostatnim krokiem samorządowców.

....blogbox

4bfe6eb66adfb8ed691d23a87a855fe5

sobota, 25 września 2010

są skazani na jakieś normy...

Dziecko wychowywane bezstresowo bardzo często staje się bardziej agresywne.Teoria z którą można się spierać co do słuszności takiego założenia jest kwestią otwartą czy mamy rację czy tylko kierujemy się własnymi przekonaniami.Jednak co możemy powiedzieć w momencie kiedy dowiadujemy się,że w myśl prawa unijnego jesteśmy sprawni inaczej bo nie potrafimy zinterpretować właściwie pewne zjawiska lub rzeczy.Unia stara się solidnie określić wszystko co stanowi przedmiot codziennego użytkowania tak też w wyniku unijnych regulacji bierzemy udział w szopce fałszowania rzeczywistości.Żyliśmy cały czas w kłamstwie bo dla Zachodu ośle mięso to baranina,ślimak jest niczym innym jak rybą a marchewka w ich odczuciu jest zwyczajnie owocem,pomijam interpretację słowa wódka i jej produktów do wytworzenia.Ciekawą sytuację przedstawia taki fałszywy wizerunek rzeczywistości.Czyli my dorośli tak naprawdę okłamujemy dzieci,które poznając świat są skazani na jakieś normy,które zaprzeczają naszemu dotychczasowemu rozumowaniu.Interesujące normy prawne stają się pomału przedmiotem dyskusji uczniów bo po raz kolejny dajemy przykład niespójności,niesłychanie łagodnie mówiąc pospolitej głupocie.Zjawisko jest o tyle niebezpieczne,że takie stopniowe zatracanie rzeczywistości,interpretacje na własny użytek spowoduje,że coraz ciężej będzie nam odróźnić przysłowiowe białe od białego a czarne od czarnego.Trochę to przypomina Układ Warszawski,gdzie wiele podstawowych spraw były nazewnictwem takie same a nijak to się miało do rzeczywistości.No cóż...otwieramy się na nowe poglądy,inną obyczajowość i widocznie to co nazywamy fałszem jest prawdą,której my zwyczajnie nie znamy jednak w odróżnieniu od skutków bezstresowego wychowania tutaj nie mamy prawa mówić głośno ,że jest inaczej.Akceptacja przepisów prawa unijnego jest jednogłośna i niestety jak to mawiają...wlazłeś między wrony więc krakaj z nimi....

wtorek, 21 września 2010

nie trudno zgadnąć...

Tak jak Stonehenge stanowi dla nas pewną zagadkę tak dla mnie dużo ciekawszym zjawiskiem jest władza.Wikipedia określa ją jako możliwość wywierania wpływu na jednostkę bądź na grupę ludzi.Jednak czy władza publiczna jest czymś na tyle wyjątkowym co pozwoli nam określić ten termin jako hamulec wzrostu gospodarczego.Dotychczasowe obserwacje potwierdzają to stwierdzenie. Tajemniczo,pełne zagadkowości wydaje mi się ta ogólnonarodowa ślepota.Gospodarka rządzi się swoimi prawami i tam gdzie można dostrzec dużą ingerencję państwa w tą przestrzeń polityki monetarnej zawsze mamy poważne problemy,które potocznie nazywamy kryzysem.Historia pokazała nam przykłady bezsensownych działań w takich krajach jak ZSRR i Chiny.Kryzys gospodarczy nie jest jakimś nowym zjawiskiem i co dziwne zawsze sygnały zbliżających się kłopotów są często ignorowane.Bierność powoduje jeszcze większe straty,natomiast rozwiązywanie problemów przez wpopmpowanie dużej ilości gotówki w załamującą się gospodarkę może spowodować odwrotny skutek.Często zjawisko ignorowane pomimo,że jest wynikiem nieudolności i złej polityki władzy nie skutkuje decyzjami naprawczymi na tyle śmiałymi,konsekwentnymi bo i po co.Nie trudno zgadnąć kto będzie bulił za te błędy,kto ucierpi na tym najbardziej.Problem polega na tym ,że nieważne jaka będzie władza to i tak będzie krytykowana ale ważne jest jakich środków zaradczych,pomocniczych użyć,żeby ten stan naprawić albo zmienić w celu uniknięcia załamania gospodarczego.Tam gdzie jest za dużo ingerencji władzy to rozwój państwa jest na tyle spowolniony,że w dłuższej perspektywie problemy społeczne zmuszą nas do zastosowania polityki państwa opiekuńczego i zatrzymania podaży na pewnym poziomie.Żeby uniknąć takiego scenariusza potrzebna jest reforma publiczna,taki rodzaj przemian ,który w sposób poważny ograniczy rolę władzy w życiu gospodarczym.Nikt nie chce podcinać sobie gałęzi na której siedzi dlatego jest to sytuacja bardzo ciekawa bo możemy zaobserwować jak długo można okradać społeczeństwo przy ich ogólnej akceptacji i aprobacie na takie postępowanie.

niedziela, 19 września 2010

...istnieje raczej coś niż nic

Zastanawiająca jest wypowiedz człowieka,który w moim odczuciu nie potrzebuje rozgłosu,potrzeby lansowania się na arenie międzynarodowej.Stephen Hawking ,facet od którego zaczęła na nowo dyskusja na temat początków istnienia świata.Stworzenie świata wywołuje wiele kontrowersji,widzimy dzieło Boga jednak odnosimy się do teorii Darwina poddając pod wątpliwość istnienie stwórcy.Filozofia natury nigdy nie była równoległa z teologią kościoła jednak ten znany astrofizyk poprzez stwierdzenie "istnieje raczej coś niż nic.Nie ma potrzeby przywoływać Boga " chyba raczej chciał odświeżyć ten stary temat.Żadna rewelacja ani jakieś sensacyjne odkrycie.W istocie nie jesteśmy w stanie stwierdzić poprzez racjonalne rozumowanie,że istnienie Boga jest możliwe czy też całkowicie odrzucić tą teorię.Hawking jako osoba bez wiary ma prawo podważać fundamenty kościołów na świecie.Nie posiadamy nowej wiedzy ani żadnych nowych źródeł namacalnych,które pomogłyby odnieść się do prawdziwości istnienia Boga.Dla niego liczą się prawa fizyki co w konsekwencji tłumaczy początki naszej planety.Potrzeba odnoszenia się do istoty Boga powinna być indywidualną sprawą każdego z nas,religia jest czymś co odnosi się do naszej duchowości,naszego wewnętrznego sumienia,sposobu postrzegania wiary.Hawking przypomniał swoją osobą,że powinna odbyć się na nowo dyskusja na ten temat,w pewien sposób prowokuje swoją publiczną wypowiedzią wrażliwy temat,który jeszcze długo będzie kwestią sporną dopóki będziemy w sposób racjonalny próbować urzeczywistniać,materializować istotę Boga i jego rolę w stworzenie świata.

piątek, 17 września 2010

zaczyna się dylemat...

Sprawdzian czas zacząć.Jeszcze nie wygasł na dobre problem Smoleńska a na kalendarzu rocznicowym pojawia się temat Światowego Konkresu Czeczeńskiego.Na scenie pojawia się Ahmed Zakajew .W kwestii przypomnienia ,dla naszych towarzyszy ze Wschodu ten pan oskarżony jest o terroryzm plus kilku innych uczestników zaproszonych na to spotkanie.Polskie organy na Zachodzie wbrew logice ( był ścigany listem gończym ) wydały dokument wizowy premierowi,który tą funkcję pełni na obczyźnie tzn. jest szefem czeczeńskiego rządu na emigracji,którego właściwie oficjalnie nie ma.Szopka zaczęła się w momencie kiedy mówi się publicznie ,że Polska to demokratyczny kraj.Zaczyna się dylemat co jest ważniejsze,czy poprawa relacji polsko-rosyjskich,których przyjaźnią nie można nazwać, czy obrona praw człowieka i związana z tym tragedia wielu rodzin i dramatów chociażby bezbronnych dzieci.Są kraje,które odmówiły wydania Rosji Zakajewa przy zgrabnej interpretacji postanowień listu gończego.Aż mnie dziwi,że mamy do czynienia z tak pewnym czytelnym przekazem.Ważność prawa zobowiązuje nas to respektowania go zgodnie z przepisami ale to ciekawe ...czy zgodnie z sumieniem czy zgodnie z paragrafami..Próba serwilizmu nie znalazła uznania i poparcia co pozwala sądzić,że myślenie o istnieniu dobrych rzeczy i ludzi rozważnych jest możliwe.Czasami się martwię,że media nakrecają temat co przez to potem wiele osób cierpi.Prawdopodobnie nie został wydany nakaz aresztu tymczasowego Zakajewa bo to jest podobna sytuacja gdzie Dalajlama przyjeżdża do Polski i zostaje aresztowany na rzecz interesu władz chińskich.Za takie postępowanie medalu nie dostaniemy jednak udowodniliśmy,że jesteśmy krajem niezależnym i praworządnym.

czwartek, 16 września 2010

sen o zarabianiu....

Wydawałoby się ,że po to zakłada się sklepy żeby poprzez jakiś rodzaj handlu czerpać współmierne do kosztów jakieś tam zyski. Nic bardziej mylnego, czego przykładem mogą być dwie jak się okazuje bardzo słabe na rynku polskim firmy.Zawsze sądziłem ,że Niemcy potrafią zarabiać kasiorę, poprzez solidność, estetykę potrafią stworzyć przyjazne dla handlu warunki jednak coś się stało, prawdopodobnie banda karierowiczów, młodych niedoświadczonych menadżerów poprzez swoje podlizywanie się przełożonym ,doprowadziła politykę sklepów do efektu jojo. Nadmierne odchudzanie kosztów funkcjonowania marketów doprowadziło to całkiem odwrotnych skutków,koszty z każdej strony stawały się coraz to większe. Chyle czoło głupocie ale nie ma co się dziwić,nikt cię nie pochwali za podnoszenie kosztów a jedynie za ich redukcję względem roku poprzedniego. Firma E.Lecrec łyka markety firmy Billa. Czasy świetności niegdyś handlującej pod nazwą firmy „Minimal” szybko się skończyły chociaż nawet długo udawało im się „pływać na powierzchni” poprzez różne eksperymenty-zmiana nazwy,refreshing. Sen o zarabianiu pieniędzy zakończy się również firmie Emperia do której należą takie firmy jak Stokrotka czy Delima.Chrapę na te słabe markety ma natomiast Eurocash.W obu przypadkach jakże różnych chęć szybkiego generowania zysków z uzyskiwanych przychodów kończy się przysłowiową klapą ale nie dlatego,że taka jest sytuacja na rynku tylko pazerność pracodawców doprowadziła do granic opłacalności tych marketów.Może trochę upraszczam całe to zjawisko ale sens jest ten sam….debilizm ekonomiczny.Dzisiaj wszystko odbywa się jak na Zachodzie,jeden kupuje drugiego żeby sprzedać trzeciemu.Jednak wydaje mi się,że prawidłowo funkcjonująca firma z powodzeniem może przynosić przyzwoite zyski i nikomu nie chciałoby się sprzedawać rentownego zakładu.W większości przypadków mamy do czynienia z przysłowiowym wyścigiem szczurów gdzie aby uzyskać aprobatę,względy u przełożonych stosuje się praktyki niedozwolone,wykraczające po za racjonalne rozumowanie, takie zjawisko silnie mocno zakorzenione było swego czasu w firmie „Leroy Merlin” ale to inna historia.Podobny finał oglądaliśmy całkiem niedawno, gdzie pokazówę na skalę wręcz światową zrobili maklerzy,ambicje przerosły oczekiwania i rzeczywistość co w efekcie nazwaliśmy bardzo ładnie-bańka spekulacyjna.To taka nagroda za rzetelne i systematyczne oszukiwanie realiów.Wnioski nasuwają się same jednak nieważne ile by człowiek o tym napisał i ile powiedział, zawsze pierwszeństwo będzie miał pieniądz nad czynnikiem ludzkim.Trochę kojarzy mi się to z takim błędnym kołem,z wężem który zjada swój ogon co w efekcie spowoduje samounicestwienie.Chyba długa droga jeszcze przed nami za nim nauczymy się myśleć innymi kategoriami niż dotychczas.

niedziela, 12 września 2010

fanaberia po polsku

Irving w swoim wywiadzie stwierdził,że życie jest bardzo przypadkowe,kruche,facet ma rację bo większość sytuacji ,zdarzeń losowych jest dziełem bardziej przypadku aniżeli konsekwencją wynikającą z jakiegoś postępowania.Tak samo jest z gospodarowaniem w kraju piwem i bezrobociem płynącym.Przestrzeń polityczna która ilustruje dzisiejszy stan gospodarki wymaga pewnego zastanowienia się czy aby ostatnie wydarzenia są konsekwencją niedawnej tragedii narodowej a co ważniejsze,w jaki sposób ma to się do rzeczywistej sytuacji obywatela i czy może też jest konsekwencją ogólnie rozumianych wakacji w szeregach rządowych.Ledwo okres letni skończył się a na pierwszy plan wyłania się postać Jarosława Kaczyńskiego i jego publiczne oskarżenie rządu.Najpierw krzyż,teraz osobiste rozlicznie przeszłości i wyraz frustracji na forum publicznym,to jakoś nie idzie w parze z tym co dla nas,obywateli jest najważniejsze.Po raz kolejny widać,że nic już dobrego,lepszego nas nie spotka.Okres jesienno-zimowy będzie obfitował w liczne potyczki słowne,gdzie ktoś coś powie,inna partia wyrazi swoje stanowisko zaś jeszcze inna będzie ubiegać się o wykluczenie jakiegoś posła-barana z klubu parlamentarnego.Właśnie takich bzdurnych zdarzeń będziemy świadkami a jeśli coś zostanie uchwalone jednomyślnie i zgodnie poparte przez obydwie strony to naogół będzie to znów mało istotna zmiana.Taka trochę praca w białych rękawiczkach,że niby coś się robi i bez większej szkody dla społeczeństwa.Murowany sukces natomiast odnoszą tu takie postacie jak Palikot,jednak mam wrażenie że w tym bałaganie i jakiejś niemocy władzy pojawią się kolejne oszołomy w stylu Leppera,Korwina Mikke i im podobnych.Taka manifestacja żałoby politycznej,gdzie sprawami ważniejszymi są sprawy rozumiane społeczne inaczej,gdzie góra się kłóci a dół ma się nie wtrącać.

wtorek, 7 września 2010

pomijając ta całą szopkę...

Zastanawiałem się czy nie mielibyśmy większego pożytku gdyby została wprowadzona po części polityki państwa w kierunku ogólnie rozumianego kooperatyzmu.Wprawdzie jest to doktryna bardziej związana z okresem komunistycznego ustroju jednak nie wszystko w tamtych czasach było złe na tyle,żeby nie było mozna wykorzystać w demokratycznym kraju.Kapitalizm stworzył wolny rynek gdzie liczą się prywaciarze dzięki którym ma sens pojęcie podaży i popytu,wtedy mówimy o zdrowej gospodarce gdzie jedni produkują,inni sprzedają a jeszcze inni kupują.Jednak co zrobić kiedy większość nieszczęść tego społeczeństwa ma źródło w strukturach rządowej władzy.Wydarzenia związane ze stoczniami,cała ta szopka z pielęgniarkami,nie kursujące pociągi czy chociażby umierający rynek węgla kamiennego dają wyraźny sygnał o z jednej strony braku odpowiedzialności władz za rozwój tych segmentów zawodowych a z drugiej strony pokazują jak można zmarnować pieniążki publiczne.Temat kooperatyzmu i możliwość wprowadzenia go w ustrój demokratyczny pomimo cech minionego ustroju wydaje się wręcz czymś poprawnym i wskazanym.W socjalizmie znaczenie współdzielczości pomiędzy jednostkami bo o taką chodzi w tej doktrynie miało olbrzymi wpływ na społeczeństwo tak teraz myślę,że ważną rolę odegrałyby własności spółdzielcze,pewien rodzaj socjalizmu bezpaństwowego,gdzie o losach i przyszłości danego zakładu,resortu powinno decydować społeczeństwo ,które mając w rękach instrumenty w postaci środków produkcyjnych,kapitału może decydować na tym poziomie o dalszych losach własnego zakładu pracy.Teraz to wszystkie karty rozdaje się na górze a efekty niestety są dramatyczne.Abramowski zbudował swoja teorię i ideologię kooperatyzmu dla potrzeb tamtych czasów jednak wydaje mi się,że ten rodzaj współdzielczości bardziej dotyka realizmu dzisiejszego pomijając tą całą szopkę ,która ma miejsce w sejmie i w senacie.Decydowanie i samostanowienie na poziomie organizacji spółdzielczej powinno odgrywać ważną rolę a niestety jest całkiem na odwrót.Współpraca na tym poziomie daje większe i wymierne efekty aniżeli to co potrafi nam zademonstrować dzisiejsze rządzące władze.Trochę śmierdzi to wszystko komuną,ta chęć uspołecznienia,powrót do jakiejś starej ideologii ale to jest tak samo jak z demokracją,z którą mamy do czynienia tylko dlatego bo nic lepszego dotychczas nie wymyślono tak też próbuje na nowo zinterpretować idee gdzie w moim odczuciu spółdzielczość jest tą konkretną siłą i organem ,który w wielu dziedzinach powinien stanowić ekonomię wolnorynkową.Centralizacja władzy niczemu i nikomu nie służy,byc może jest właściwa tylko u nas w Polsce coś się dziwnego stało,że wszystko działa nie tak jak powinno.Nie potrafimy wyciągać wniosków z przeszłości więc spróbujmy coś zrobić z tych ruchów społecznych które w wielu przypadkach okazywały się skuteczniejsze niż samo w sobie państwo.

niedziela, 5 września 2010

w sumie nic nowego....

W najbliższym okresie powinniśmy się spodziewać kolejnego prezentu w ramach unijnych uregulowań w postaci nałożenia na Polskę stawki Vat na książki.Dotychczas podupadający rynek książkowy przy stawce zerowej ledwo się utrzymuje na powierzchni a co dopiero będzie jak zostanie narzucony rezim podatkowy na książki w świecie dominującego internetu.Chęc utrzymania na niezmienionym poziomie stawki jest bardzo duża,w przeciwnym razie można poddać pod wątpliwość istnienie wielu wydawnictw i ogólnie rozumianych księgarzy.Duże molochy utrzymają się na rynku jednak dostosowanie się do wymogów unijnych spowoduje likwidację wiele mniejszych podmiotów,które już teraz ledwo zipią przy ciągle spadającej sprzedaży.Jak wierzyć statystykom to jesteśmy mocno w tyle jeśli chodzi o czytanie czegokolwiek a nadchodzące zmiany tylko będą przysłowiowym gwoździem do trumny.W sumie nic nowego,kolejne zmiany ,które uwypuklą i tak już niski poziom Polaków w czytenictwie różnego gatunku literatury.Ktoś powie,że tak działają prawa rynku,wszyscy powinni płacić podatki ,więc czemu książka ma być uprzywilejowana.Trochę smutna historia bo jakby nie było te same prawo rynku spowoduje,że w Polsce przy wzroście starzejącego się społeczeństwa będziemy funkcjonalnymi anaalfabetami.Należałoby zadać sobie pytanie czy podwyższona stawka VAT-u ma uzasadnienie w obrocie książkowym w momencie kiedy szturm zapowiadają firmy zajmujące się rozpowszechnieniem e-book tak aby taki rodzaj książki był o wiele tańszy i ogólnodostępny.Tak trochę pachnie mi tu lobbingiem na rzecz jednych kosztem innych no ale powinniśmy się przyzwyczaić ,że w tym kraju ktoś musi stracić ,żeby inny mógł zarobić.Należy dodać,aby zaistniała sytuacja utrzymania przez Polskę rzeczywistej stawki zerowej Vat na książki potrzebna jest zgoda jednomyślna członków Unii Europejskiej więc pozostaje nam tylko życzyć powodzenia i mieć nadzieję,że zlitują się nad czytelnikami z Polski.

piątek, 3 września 2010

ściągnąć z obywatela zaradnego...

Jeszcze parę takich ciekawych zdarzeń które kreują naszą historię i będzie można stwierdzić świadomie jak bardzo potrzebujemy pomocy przed sobą samym.Teraz mówimy o lewicy,prawicy, o rządzących i opozycji a efekt końcowy jest taki sam.Zawsze jeśli rolę się odwracają,ktoś inny przejmuje władzę wydaje się społeczeństwu ,że tym razem będzie lepiej jednak rzeczywistość okazuje się beznadziejnie ponura.Co jest w tym najdziwniejsze....że zawsze władza jak otrzymuje mandat żółty czy czerwony od społeczeństwa za kalectwo w gospodarowaniu państwem,wtedy jakby nikt nie słucha nikogo,że problem ich czyli rządu dotyczy.To w kraju władza usiłuje znów naskrobać ile się da dla swoich ziomali ale my dalej wierzymy,że to wszystko dzieje się dla dobra ogółu. Przykładem beznadziejnej sytuacji jest temat targowsik ulicznym.Państwo pod przykrywką chęci ucywilizowania zmierza silnie mocno do likwidacji szarej strefy co jak na ironie ten to własnie segment ludzi pracujących w stopniu znaczącym wpływa na wzrost PKB ( jakieś 25 % ).To już nikogo nie dziwi takie wręcz ośmieszające nas postępowanie.,państwo nie potrafi zaopiekować się obywatelem,bezrobocie jest od wielu lat z tendencją wzrostową,żyć ludzie za coś muszą a tu wyskakują z propozycjami aby ściągnąć z obywatela zaradnego jakieś pieniądze na rzecz łatania dziury budżetowej.Bo jak coś się dobrze kręci to zaraz widać łapy urzędowej machiny ( np.e-handel ).Jest przyzwolenie społeczne na takie praktyki w odniesieniu do pracy w szarej strefie i co gorsza jest to zjawisko tak mocno zakorzenione w naszym społeczeństwie ,że bardzo odbiegamy od statystyk unijnych.Zbliżająca się droga jesień,zapowiedzi nadchodzących podwyżek ,zjawisko,które nazywamy szarą strefą nie tylko nie zdołamy zminimalizować a poprzez debilne podwyżki samoczynnie podcinamy sobie gałąź na której siedzi elita rządowa.Teraz dopiero widać ile rzeczy nie zrobiono do tej pory,to będzie przełomowa pora roku i sielanka co niektórym się skończy.W mojej ocenie aby tak się stało musi być wyraźny sygnał od społeczeństwa,że skutki polityki dotychczasowej są do niezaakceptowania.