środa, 11 stycznia 2012

To se ne vrati...

Kto by tam wierzył w jakieś przesądy i wróżki, wystarczy posłuchać wizjonerskich przepowiedni, wiadomości na temat przyszłości Europy jako całego starego kontynentu w oparciu o debilne analizy i firmy oceniające poszczególne gospodarki,żeby na ten temat samemu opinie sobie wyrobić. Nic tylko spakować się i jechać na Grenlandię i przeczekać huragan który tak strasznie pustoszy gospodarki państw wspólnoty. Taki obraz rzeczywistości podgrzewany strachem i podwyżkami wszystkiego powoduje ,że mamy do czynienia ze zjawiskiem migracji na tak niewyobrażalną skalę aż trudno oszacować ile tak naprawdę młodych patriotów wyjechało. Rząd nawet specjalnie nie zabiega o to żeby budować Polskę poprzez wykorzystanie inteligencji i umiejętności młodego pokolenia. Podnosząc podatki to w istocie każdy ma świadomość, że została wybrana droga na skróty, co ciekawe, rząd uczy nas żebyśmy za pomocą wędki próbowali coś osiągnąć a sami w sposób mało elegancki podchodzą do społeczeństwa. Może nazbyt ogólnikowo podchodzę do tematu jednak należy zwrócić uwagę na masowe opuszczanie kobiet, które zostawiając pod opiekę dziadka, babci swoje maleństwa, wyjeżdżają za chlebem ( ile w tym heroizmu ) . Fakty są przerażające, w Polsce odnajdujemy miejsca pracy gdzie wynagrodzenia dosłownie godzą w ludzką godność co często jest marną pociechą bo po otrzymaniu pieniędzy ( czyt. ochłapów ) nie bardzo wiadomo co z nimi zrobić. Ale dla rządu sprawa jest klarowna i przejrzysta ponieważ są miejsca pracy, ludzie mają pracę, zmniejsza się bezrobocie więc można liczyć na wzrost PKB. Jest też ta druga strona a mianowicie coraz bardziej zubożałe społeczeństwo, ilość osób w wieku produkcyjnym maleje a jakoś perspektyw na godną emeryturę nie widać i nie zapowiada się żeby taki stan rzeczy zmienił się w najbliższej dekadzie. Często się mówi osobom które w społecznym odczuciu mają rację, że głoszą demagogię jednak realia weryfikują jaki jest stan rzeczy na daną chwilę i niczym on się nie różni od tego co mówią ci powszechnie uważani za demagogów. Obawiam się jednak społecznego wymiaru takich relacji, gdzie matka staje się gościem w domu, dla samego dziecka zostaje nadal matką bo dziadkowie w każdym dniu uświadamiają mu kto jest kim, dla samej matki jest… i tu właściwie nie wiadomo czym. Ktoś powie, biedne to dziecko ale ja bym powiedział raczej ,że biedna jest ta matka bo tak naprawdę to ona traci te najlepsze chwile swojego dziecka. Nie może dziecku towarzyszyć w jego poznawaniu świata tylko dlatego, że państwo zmusza do szukania środków do życia w tym samym czasie kiedy ucieka inne życie ,którego nie da się zawrócić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz