piątek, 4 lutego 2011

mówiąc o Europie...

Unia Europejska jako żywy symbol rozpadającej się wspólnoty ,to żadna przyszłość lecz surowe fakty jakże smutne dla członków tego towarzystwa. Niemcy mają dość zabawy w ratowanie padających krajów i ponoszenia ciężaru za krytyczny stan gospodarczy tych jednostek. Dociera do nas informacja na temat powstania w Unii nowej unii tym razem obejmującej kraje takie jak Niemcy i Francja. Układ zacieśnienia polityki gospodarczej ma być myślą przewodnią koordynacji gospodarczej całej Unii. Będziemy mieli wspólną zupę jednak głównymi konsumentami będą te dwa dominujące kraje. Wychodzi na to ,że mówiąc o Europie będziemy mówić o kanclerz Merkel i prezydencie Sarkozym. Do tego procesu w przyszłości mogą dołączyć inne kraje, które jak czytam zostaną zaproszone. Fantazji to im nie brakuje, trzeba przyznać, że są najbardziej wpływowi na kontynencie jednak taki rodzaj tupetu spotyka się bardzo rzadko. Śmierdzi tu bardzo poważnym podziałem Europy na bogatą i biedną, ideologia wspólnej Unii zawiodła i Niemcy, a i tutaj nie ma co się dziwić, są zwolennikami wprowadzenia jednolitego modelu niemieckiego, gdzie upatrują sens w zasadzie dobrego zachowania w dziedzinie gospodarczej, budżetowej, społecznej. Najciekawszy wał w tej całej deklaracji jest chęć podniesienia zdolności unijnego funduszu pomocowego z kwoty 250 na 440 miliardów euro. Bardziej zbliżone realiom mogą być próby ujednolicenia systemu podatkowego, podniesienie wieku emerytalnego ale wyżej wymieniona kwota to mocno zwala z nóg. Myślę, że takie kraje jak Belgia, Słowacja czytają projekt z uśmiechem na twarzy ponieważ oni nie posiadają środków na bieżące sprawy państwa a co dopiero mówić o tym, żeby finansować inny bankrutujący kraj. Faktycznie miały miejsca zdarzenia, gdzie z tych środków kryzysowych skorzystano żeby ratować Grecję, Irlandię ale samo łożenie na taki fundusz jest zbyt wysoką ceną w obliczu tych nowych pomysłów kanclerz Merkel. Gołym okiem widać, że to nie ta liga a i zawodnicy są z górnej półki. Nawet nie próbuje umieścić w tym projekcie Polski bo tutaj to nawet przysłowiowymi trampkarzami nie jesteśmy chociaż jak znam polską spontaniczność, będą głosy przychylne takiemu rozwiązaniu a my jako twarde mózgi gospodarcze bardzo zapragniemy uczestniczyć w tej dyscyplinie glagiatorów. Trochę to dziwne , wszystkie znaki na niebie i na ziemi przemawiają za tym ,żeby z dystansem i z umiarkowanym entuzjazmem podchodzić do Unii ,a my Polacy ,widocznie z braku jakichkolwiek innych perspektyw na przyszłość ,idziemy jak te barany na rzeź w nadzieii, że wszystko się jakoś ułoży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz