czwartek, 28 lipca 2011

filozofia głupoty...


Mamy w kraju tyle ciekawych dat ,że wydawać by się mogło już dawno wyczerpaliśmy limit świąt, dni pamięci, rocznic itp. Trochę ironizuje ale dołożyłbym do tej palety uroczystości jeszcze jedną- dzień powodzi albo jak kto woli dzień powodzian. I wcale nie chodzi o tragedię tych ludzi bo tutaj krzywda jaka im się dzieje jest niepodważalna i ma wymiar ogólnonarodowy ale częstotliwość wystąpienia tego zjawiska na naszym terenie jest tak duża, że z każdym rokiem cyklicznie powtarza się ten sam problem. Ktoś powie, że to naturalne, rzeki czasem wylewają jednak wszyscy cicho siedzą w momencie kiedy dochodzimy do wniosku ,że tego rodzaju podtopieniom i zalaniom mogliśmy zapobiec. Akurat tutaj Polak nima mądry po szkodzie bo jak łatwo zauważyć w mediach, często po kosztownych remontach domów, całych gospodarstw sytuacja powtarza się ponownie. Nie walczymy nawet z żywiołem bo i po co, gminy postarają się o jakieś pieniądze i problem w ich odczuciu wydaje się rozwiązany. Potrzeby finansowe mają duże znaczenie ale o wiele większą tragedią jest sytuacja tych ludzi, pozbawieni całego inwentarza, często dobytku swojego życia zdani są na łaskę darczyńców i w małym stopniu państwa. Powiedz potem takiemu nieszczęśnikowi że ma płacić podatki to ze łzami w oczach wybuchnie śmiechem. Tak to już jest z naszym ułomnym państwem, jak mają jako instytucja coś dostać od obywatela to szybko się upominają a jak Tobie obywatelu krzywda się dzieje to sobie poczekasz na łaskę urzędników. Polska to taki „cwaniaczek-piętaszek” , zamiast zapobiegać na przyszłość tragedią ludzkim liczy na to ,że a nóż się uda ,ulewy będą mniejsze, wały wytrzymają i parę milionów zaoszczędzi się. Cóż za rozczarowanie, nawet powiem pech tego rządu bo problem wrócił z podwojoną siłą i na nic się zda jeżdżenie Tuskowe do ludzi zalanych i zapewnienie o rządowej pomocy. Czym jest minuta w telewizji Tuska a kilka lat pracy ludzkich rąk rodzin z zalanych terenów. Zamiast stworzyć program ogólnokrajowy regulacji rzek ( może jest coś takiego… ) i rozpocząć budowanie zbiorników retencyjnych państwo daje gminą kasiorę na odbudowę zniszczonej przez powódź infrastrukturę. Taką samą doskonałość rządzenia pieniądzem publicznym mamy w przypadku łatania dziur na drogach, inna historia ale identyczna filozofia głupoty. Przeraża taka bezmyślność ale potrzeba rozwiązań typu „na łatwiznę” ma więcej w kraju zwolenników. Wszystko zaczyna odbywać się schematycznie i śmiesznie. Meteorolog widzi nadchodzące opady deszczu, hydrolog typuje możliwe stany zagrożenia przekroczenia poziomu wody, temat podłapuje Centrum Zarządzania Kryzysowego i po wstępnej informacji od wójta, burmistrza na temat wału, właściwie o jego prawdopodobieństwie przerwania ogłasza się alarm powodziowy albo delikatnie ujmując stan ostrzegawczy. Scenariusz się powtarza, rzeka, potoczek wylewa i entuzjastów tego rządu w jednej chwili ubywa w zastraszającym tempie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz