poniedziałek, 6 kwietnia 2009

....niedziela

Nawet udana ta niedziela była. Oczywiście wstałem już o piątej rano....i zaczęło się całe wariactwo. Najpierw kofi, potem wymyśliłem , że szłoby zrobić jakiś pranie i tak też zrobiłem. W między czasie śniadanko, poranna telewizja czyli przegląd informacji o nowych głupotach naszego rządu, sprawdzeie poczty e-mail bo oczywiście jak nic nie piszą to ciągłe usuwanie spamów itp. a jak piszą to wiecznie o jakiś problemach, które niezbyt mnie interesują.. Impreza w kościele czyli duchowe pojednanie i podsumowanie całego tygodnia i na obiad do staruszków. Tutaj już była mała Ania i robiła porządki w pokojach, można sobie to wyobrazić co mam na myśłi jak dziecko dwuletnie usiłuje sprzątać. Musiałem sięz nią jeszcze pobawić co skończyło się dla mnie naciągniętym nosem i porozciąganym golfem...znacie to ...lampa- nos, lampa- nos....I spotkałem się z dziewczyną z klasy średniej ...w końcu. Na 12 lat braku znajomości widzieliśmy się raptem 2 godziny. Chyba była rozczarowana...Wiedziałem, że nie pomyliłem się co do niej, jest taka jak sądziłem. Miała na twarzy zmęczenie tym wszystkim, dużo pracuje, jest ambitna...chodzący anioł......ale czy ja zasłużyłem na anioła .....

1 komentarz: