wtorek, 14 kwietnia 2009

rosół.....

Przypominam sobie ile to wesel w życiu obsłużyłem,ile to zabawnych sytuacji było z tym związanych. Nawet oblałem kiedyś gościa rosołem …no co,to nie moja wina ,że nie można było nigdzie postawić wazy albo jak szampana otwierałem,korek tak wystrzelił niefortunnie,że kobietka oberwała nim w pośladki ,ale siara była,myślałem,że spale tam się ze wstydu.A jaki wysportowany byłem od tych przysiadów przy gościach ,żeby kielicha walnąć hehe..to były czasy…młody byłem to i wlać można było więcej w siebie,normalnie przyjemne z pożytecznym.I chyba dlatego,że za dużo tego wszystkiego się naoglądałem to teraz jakoś nie ciągnie mnie do tego wszystkiego.Najbardziej sobie chwale pobyt we Wiśle,byłem zaproszony tam gościnnie do obsługi wesela,no super sprawa,góry,zima, wszędzie biało. Kucharki to typowe góralki a one to za kołnież nie wylewały hehe.Najgorszy moment przyszedł w momencie kiedy trzeba było torta wnosić.Okazało się,że nie mają tam specjanych wózków i mi było już tak wesoło,że informacja o tym mnie przeraziła.Szkoda,że nie widzieliście tych gości, oni się modlili,żebym go doniósł w jednym kawałku….niosłem trzy piętrowy tort weselnym na bani…..

1 komentarz:

  1. nooo laaadnie,Tomasz...Jak sobie pomysle co to by moglo byc z tym tortem!hahahahaha :):):)

    a co do postu ponizej i tej zupy dla wczasowiczow...brrrrr...juz wiecej bym chyba nie tknela 'stolowkowego' zarcia :P

    OdpowiedzUsuń