niedziela, 1 sierpnia 2010

tak trochę po omacku....

Spróbuje się odnieść do dzisiejszej odezwy Metropolity Katowickiego Damiana Zimonia do swoich wiernych.Próbuje zrozumieć istotę przesłania gdzie abstynencja jest czymś od Boga,jest darem miłości.Pierwsze zasadnicze pytanie jakie mi się nasunęło słuchając tego słowa to że gdzieś tu jest sprzeczność no bo gdzie był Kościół kiedy Ci ludzie,którzy jak wynika ze statystyk są uzależnieni bądź systematycznie nadużywają alkoholu kiedy to właśnie wszystko się zaczęło.Istota problemu tkwi w indywidualnym sposobie rozumowania i akceptacji otaczającego nas życia.Wydaje mi się,że brak Kościoła w tych ciężkich chwilach słabości spowodowało,że ludzie szukali jakiejś drogi,rozwiązania chociażby na chwilę.Abstynencja daje nam czytamy "nowe możliwości i życiowe szanse" ale powstała w wyniku braku Kościoła właśnie wtedy,kiedy był najbardziej potrzebny.Zimoń mówi o zaprzestaniu picia alkoholu jako swego rodzaju świadectwie,o czymś pięknym,szczęśliwym i wartościowym ale odrazu nasuwa się pytanie dlaczego tym ludziom nie potrafił pomóc przed tym jak wpadli w problem z alkoholem,stali się nałogowymi pijakami.To bardzo piękne i wymowne że mówi się o tym głośno,wspiera się moralnie i duchowo ludzi,którzy próbują uciec od tego kalectwa,które nie jednemu zniszczyło życie a zrujnowało zaś innym.Jakże wymowne odniesienie do zbliżającej się katastrofy Titanica w słowie do wiernych biskupa tylko,że tragedia liniowca wynikała z braku rozsądku załogi,która zdawała sobie sprawę z zagrożenia istniejących gór lodowych czego skutki są nam powszechnie znane.Kościół mówi o skutkach,przestrzega,chce być filarem jedności,miłości jednak dopiero ciężkie czasy,zdarzenia losowe powodują,że szuka się pocieszenia,drogi wyjścia w istocie Kościoła.Abstynencja to ostatnie ogniwo które prowadzi do zmian na lepsze ale czy aby jest rodzajem daru...dla miłości,dla rodziny,dla bliźniego czy dla ojczyzny.Wydaje mi się,że jest to forma stwierdzenia,że zabrakło czynników zewnętrznych,które kierowały człowieka ku alkoholizmowi,jakby się wypalił,sięgnął dna i stwierdził,że czas wracać do góry.Abstynencja jest dziełem ludzkim i która jest konsekwencją postępowania,gdzie to brak Kościoła doprowadził tych ludzi do marginesu społecznego.Są dobre chęci...zmiejszenie punktów sprzedaży,zakaz reklamy alkoholu ale czy w świecie postępującej globalizacji,potężnej siły ekonomicznej to są działania wystarczające ? Nie może być tak,że Kościół śle odezwy,apeluje a mimo niestety tak słabego odzewu ingeruje w politykę państwa.Mam wrażenie ,że duchowni nie bardzo wiedzą jak się odnaleźć w tej rzeczywistości.Tak trochę po omacku poruszają się i próbują ludziom pomagać wspierając słowem Bożym,codzienną modlitwą.Obawiam się ,że to wszystko jest za mało wytarczające,nie pisze tu o potrzebie fizyczności Metropolii ale o zwiększonym duchowym wsparciu dla społeczeństwa.Widać tego brakuje mocno w tym kraju co może świadczyć też statystycznie ilość osób niepraktykujących i odchodzących od Kościoła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz